Pamięta Pan początki przygody z tenisem stołowym?
Grałem w tenisa jeszcze jako dziecko, kiedyś byłem nawet mistrzem województwa. W 2008 roku miałem wypadek komunikacyjny, wtedy właśnie usiadłem na wózek. Trzy lata później wróciłem do tenisa stołowego, a od 2012 roku jestem w kadrze narodowej. To ogromna duma.
Gdy odbija Pan piłeczkę w meczu o stawkę, jakie myśli krążą w Pana głowie?
Nie myślę o wyniku końcowym całych zawodów, meczu. Myślę o każdej jednej piłeczce, o każdym jednym punkcie, jakby był najważniejszy do zagrania.
Co Pan czuł po przyjeździe to Tokio?
W ostatnim roku na szczęście towarzyszyło mi dobre zdrowie, nie miałem problemów z kontuzjami, fizycznie byłem bardzo dobrze przygotowany. Motorycznie też było super. Przyjeżdżałem do Tokio z nadziejami medalowymi, aczkolwiek może nawet z myślą, że mogę to wygrać. W porównaniu z olimpiadą w Rio - Japończycy mieli bardzo trudne zadanie, jeżeli chodzi o Covid. Obiekty były zamknięte dla widzów, wioska olimpijska była ogrodzona bardzo wysokim murem, drutem kolczastym. Byliśmy odosobnieni od Japończyków, ale czuło się ich obecność, ich zafascynowanie igrzyskami.
W finale spotkał się Pan z odwiecznym rywalem - Francuzem Fabienem Lamirault.
Widząc losowanie drabinki turniejowej, wiedziałem, że raczej Francuz będzie w finale. Wszyscy Ci najtrudniejsi zawodnicy trafili do mojej połówki. Jest naprawdę bardzo dobrym zawodnikiem, to jest nr 1 na świecie. Od bardzo dawna nie przegrał żadnej gry singlowej, ostatni raz ze mną półtora roku temu na turnieju w Hiszpanii. Dlaczego tym razem się nie udało go pokonać? Trudno powiedzieć. Myślę, że następnym razem go przeskoczę.
Będzie następny raz?
Jeżeli tylko zdrowie pozwoli, mam w planach jeszcze trzy igrzyska.
Jakie to uczucie być srebrnym medalistą olimpijskim?
W momencie, gdy przegrałem nie byłem wesoły. Parę chwil później, po rozmowie z dziennikarzami doszło do mnie, że to jest bardzo dużo. Cały stres, który jest związany z Igrzyskami już minął, teraz pozostały same przyjemne rzeczy.
Zdobył Pan też brązowy medal w grze drużynowej.
Myślę, że w turnieju drużynowym emocje były dużo mniejsze. Ten stres, te napięcie - to był turniej singlowy, który jest rozgrywany jako pierwszy. Mecz o wejście do finałowej czwórki, szczerze mówiąc, przeżywałem najbardziej ze wszystkich meczów, które miałem w swojej przygodzie z tenisem.
Jakie plany na najbliższe tygodnie?
Będę podróżował po regionie. W ten weekend zaczyna się "Tydzień Sportu Olimpijskiego" w województwie podlaskim. Suwałki będą organizatorem tego przedsięwzięcia. W sobotę (11.09) będę świętował ze znajomymi powrót do Polski. Będzie to zdecydowanie przyjemniejsze od zmagań olimpijskich (śmiech).