Oba zespoły do rywalizacji przystąpiły trapione kontuzjami. Trener Jagiellonii od dłuższego czasu nie może skorzystać z pary swoich podstawowych stoperów - Chorwata Runje i Brazylijczyka Tomelina. Widmo dłuższej przerwy po meczu w Płocku zawisło dodatkowo nad dyrygującym grą Jagi Konstantinie Vassiljewie. Jak się na szczęście okazało uraz okazał się niegroźny, a doświadczony Estończyk mógł zagrać przeciwko biało-zielonym. Kontuzje nie omijają w ostatnim czasie również gdańskiego obozu. Z powodu urazów w Gdańsku pozostali reprezentanci naszego kraju - Sebastian Mila oraz Sławomir Peszko, a także podstawowy bramkarz - Milinković-Savić.
Pierwsza połowa to typowe piłkarskie szachy. Działo się niewiele, ale z tego ?niewiele? bliżej do otworzenia wyniku było białostoczanom. Podobnie jednak jak w meczu z Wisłą Płock brakowało, tego ostatniego podania i odrobiny szczęścia pod bramką Damiana Podleśnego. Zauważalną różnicą w porównaniu do poprzednich spotkań Jagiellonii przy Słonecznej z Ruchem czy Arką był fakt, że gospodarze wydawali się być bardziej przywiązani do własnej bramki i nie podejmowali w ofensywie takiego ryzyka jak z wyżej wspomnianymi rywalami. Bynajmniej nie była to taktyka niezrozumiała, gdyż i skala zagrożenia oraz arsenał przeciwnika był znacznie bardziej okazalszy, niż ekip z Chorzowa i Gdyni. Z drugiej strony rywale też nie pozwalali sobie na zbyt wiele, jakby blokowała ich świadomości tego, że kontrataki Jagi bywają szalenie skuteczne, a ich skutki dla defensywy przeciwnika opłakane. Przez takie podejście, choć z pewnością jedni i drudzy bardzo chcieli, ostatecznie nikomu nie udało się pokonać golkipera drużyny przeciwnej.
Ciekawiej zrobiło się za to po przerwie. Od początku do ataku ruszyła Jagiellonia, ale ani próba Cernycha, ani akcja Frankowskiego i Vassiljeva nie przyniosły rezultatu w postaci bramki. Chwilę później przy bocznej linii boiska, w okolicach ławek rezerwowych doszło do spięcia pomiędzy Piotrem Tomasikiem a Rafałem Janickim. Po chwili, w miejscu całego zdarzenia przepychali się już nie tylko zawodnicy znajdujący się na boisku, ale również rezerwowi i członkowie sztabów szkoleniowych obu zespołów. Gdy bitewny kurz już opadł sędzia Kwiatkowski ukarał żółtymi kartkami tych, od których zaczęło się całe zamieszanie, a na trybuny odesłał kierownika Jagiellonii, który w tym przypadku bardziej, niż nad eskalacją konfliktu pracował nad załagodzeniem całej sytuacji i zakopaniu wojennego topora. Niestety sędzia widział to zgoła inaczej. Po całym zdarzeniu mecz się znacznie zaostrzył i w przeciągu kilku minut arbiter sięgał po żółty kartonik jeszcze trzykrotnie karząc nim Stolarskiego, Cernycha oraz Kovacevicia.
Kovacević, ku niezadowoleniu zdecydowanej większości obecnej na Stadionie przy Słonecznej, w 62. minucie zdecydował się na mocne uderzenie z dystansu, które zaskoczyło Mariana Kelemena i dało prowadzenie przyjezdnym. Co gorsza, po 90 minutach zmagań okazało się, że była to jedyna bramka w tym spotkaniu. Najlepszą sytuację na odwrócenie losów rywalizacji Jagiellonia miała w 69. minucie. Najpierw w poprzeczkę trafił Taras Romancuk, a następnie w niewyjaśnionych okolicznościach dobitkę w więcej, niż dogodnej sytuacji przestrzelił Marek Wasiluk.
Jagiellonia przegrała drugi kolejny mecz w Ekstraklasie i morowych nastrojach będzie przygotowywała się do spotkania z Górnikiem Łęczna, który zostanie rozegrany za tydzień, tuż przed przerwą na mecze reprezentacyjne.
Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 0:1 (0:0)
Bramka: Kovacević 62?
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga (73. Maciej Górski), Dawid Szymonowicz, Marek Wasiluk, Piotr Tomasik - Taras Romanczuk, Rafał Grzyb (83. Karol Mackiewicz) - Przemysław Frankowski, Konstantin Vassiljev, Dmytro Chomczenowski (73. Damian Szymański) - Fedor Cernych.
Lechia Gdańsk: Damian Podleśny - Rafał Janicki, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak - Paweł Stolarski (77. Bartłomiej Pawłowski), Aleksandar Kovacević - Rafał Wolski (70. Grzegorz Wojtkowiak), Milos Krasić, Flavio Paixao - Grzegorz Kuświk (74. Marco Paixao).