Póki co gospodarze obronili swoje hale. W pierwszym meczu w Białymstoku lepsze były Żubry, w rewanżu w Międzychodzie wygrał Sokół. - Spodziewaliśmy się trudnego spotkania i takie też było. W pierwszej połowie mecz był bardzo wyrównany, a wynik cały czas utrzymywał się na styku. Pod koniec drugiej kwarty mieliśmy szansę odskoczyć na kilka punktów, ale gospodarze nam to uniemożliwili. W pierwszej i drugiej kwarcie generalnie graliśmy niezłą koszykówkę, poza kilkoma małymi błędami dobrze funkcjonowaliśmy na parkiecie i z boku wyglądało to tak, że za chwilę będziemy w stanie odskoczyć i mecz zacznie układać się po naszej myśli. Problemy zaczęły się w drugiej połowie - mówi Tomasz Kujawa.
Na przerwę Żubry schodziły prowadząc trzema punktami. Decydująca okazała się trzecia kwarta, którą białostoczanie przegrali ośmioma "oczkami". - W drugiej połowie znacznie gorzej radziliśmy sobie w ataku. Podjęliśmy zbyt mało prób penetracji czy rozrzucenia obrony przeciwnika i za bardzo skupiliśmy się na indywidualnym graniu oraz rzutach z często nieprzygotowanych pozycji. Gospodarze szybko to wykorzystali. Trafili kilka razy z dystansu, kilka razy nas skontrowali i to oni zbudowali sobie kilkunastopunktową przewagę. Dopiero w tym momencie zaczęliśmy grać, tak jakbym sobie tego życzył. Zaczęliśmy penetrować, otwierać czyste pozycje na obwodzie i zaczęliśmy szybko odrabiać straty. Na minutę przed końcem przegrywaliśmy już tylko czterema punktami, ale nie udało nam się już niestety tego odrobić - tłumaczy szkoleniowiec białostoczan i dodaje - Generalnie to uważam, że przegraliśmy ten mecz nie dlatego, że przeciwnik zaprezentował się znacznie lepiej od nas, a dlatego, że sami zagraliśmy słabiej i pozwoliliśmy mu na zbyt wiele. Musimy grać bardziej zespołowo w ataku i częściej szukać łatwych punktów po kontratakach.
MKS Sokół Międzychód 83 [(17:14)(22:28)(19:11)(25:25)] 78 Żubry Leo-Sped Białystok
Punkty Żubry: Maciej Parszewski - 19, Jakub Lewandowski - 13, Kamil Czosnowski - 12, Bartłomiej Wróblewski - 10, Andrzej Misiewicz - 9, Arkadiusz Zabielski - 8, Michał Wielechowski - 5, Aleksander Szczerbatiuk - 2.
Czy porażkę w rewanżowym meczu należy traktować jako zimny prysznic, pokazujący, że do awansu jeszcze daleka droga? - Absolutnie nie mam zastrzeżeń do mobilizacji czy podejścia do meczu. Chłopaki naprawdę zostawiają na parkiecie wiele zdrowia. Czasami tylko muszą lepiej reagować na to, co się dzieje na boisku i na to, co im mówimy biorąc czas. Za bardzo się spieszyliśmy i za mało graliśmy zespołowo. Musimy z tego wyciągnąć wnioski. Podkreślę jednak, że nam takie wpadki nie są potrzebne, żebyśmy zmieniali podejście, bo jesteśmy świadomi o co gramy - przekonuje Kujawa.
Jak wielką komplikacją w kontekście ewentualnej gry w kolejnej rundzie jest trzeci mecz z Sokołem? Kolejne spotkanie w przypadku awansu zaplanowane jest na najbliższą sobotę, a więc trzy dni po dodatkowej grze z drużyną z Międzychodu. - Póki co nie myślimy o sobocie. Liczy się trzeci mecz, jeśli go nie wygramy, nie będzie soboty. Jeśli natomiast awansujemy, to na tej fali na pewno łatwiej będzie o dodatkowe siły. Poza tym mamy na tyle długą i mocną ławkę, że nie biorę pod uwagę zmęczenia. Nie obawiamy się o to. Jeśli się uda, to w czwartek się zregenerujemy i na sobotę będziemy już gotowi. Nie wymagam od chłopaków czegoś, czego nie potrafią. Styl naszej gry jest przygotowany pod zespół. Są predestynowani do tego, czego od nich oczekujemy. Nie trzeba szukać na boisku innych rozwiązań - kończy Tomasz Kujawa.