Żółto-Czerwoni mecz z Lechem Poznań zaczęli w ustawieniu, w jakim jeszcze w trwającym sezonie chyba nie grali. Trójka obrońców, Chomczenowski i Frankowski na zmianę w środku boiska lub na prawym skrzydle. Zmiany w składzie na mecz z Kolejorzem spowodowane były brakiem Konstantina Vassiljeva, który zmaga się z drobną kontuzją. Na lewą obronę wrócił natomiast Piotr Tomasik. Drużyna z Wielkopolski zaczęła mecz w ustawieniu identycznym jak ostatni mecz ligowy z Zagłębiem Lubin.
Gospodarze mieli drobne problemy odnalezieniem się w przygotowywanej na mecz z Lechem taktyce. Przyjezdni próbowali wykorzystać ten fakt. W 5. minucie z prawej strony, wycofaną przez Macieja Makuszewskiego piłkę, dośrodkował Tomasz Kędziora. Futbolówka przeleciała przez pole karne, a przy dalszym słupku czekał na nią Darko Jevtić. Szwajcar uderzył bez przyjęcia, ale trafił w boczną siatkę.
W grze obu zespołów, jak słusznie przewidywano przed meczem, przeszkadzał śnieg i mróz. Mimo, że boisko zostało przygotowane na miarę możliwości, to piłkarze Jagi i Lecha co chwilę gubili przyczepność i lądowali na murawie. Po jednej z takich sytuacji, kiedy pośliznął się Maciej Makuszewski, długie prostopadłe podanie do Karola Świderskiego zagrał Fiodor Cernych. "Świder" minął wychodzącego z bramki Matúša Putnockiego i umieścił piłkę w siatce.
Kilka minut później Jagiellonia mogła podwyższyć prowadzenie. Najpierw piłkę nad Putnockim próbował przerzucić Fiodor Cernych. Po chwili na dośrodkowanie zdecydował się Guti. Brazylijczyk wrzucał futbolówkę w pole karne, a ta o mały włos wpadłaby za plecy bramkarza Lecha. Putnocký zachował jednak czujność i odbił piłkę do boku.
Jagiellonia szukała kolejnych okazji do podwyższenia prowadzenia. W 37. minucie fantastycznie do Karola Świderskiego zagrał Przemysław Frankowski. Zdobywca bramki otwierającej wynik spotkania kapitalnie opanował piłkę, ale uderzenie strasznie zepsuł i wynik nie uległ zmianie. Po chwili dośrodkowaną przez Cernycha piłkę znów w kierunku Świderskiego zagrał Frankowski. Młody napastnik Jagi uderzył bez przyjęcia, ale niesamowicie w bramce zachował się Matúš Putnocký, który instynktownie odbił piłkę chroniąc swój zespół przed utratą drugiego gola.
W doliczonym czasie gry do pierwszej połowy znów dała znać o sobie zmarznięta murawa. Do dośrodkowania Darko Jevticia najwyżej wyskoczył Paulus Arajuuri. Futbolówka po uderzeniu Fina trafiła w ręce Mariana Kelemena, ale bramkarz Jagi interweniując poślizgnął się i piłka chyba nieznacznie przekroczyła linię bramkową. Inna sprawa, że rzut wolny przed, którym padł gol był bardzo wątpliwy. Wydaje się, że stały fragment gry powinni egzekwować gospodarze, a nie goście.
Na przerwę oba zespoły schodziły w bardzo napiętej atmosferze. Przyjezdni nie widzieli nic złego w tym, że to im został przyznany rzut wolny. Żółto-Czerwoni wręcz przeciwnie. Przepychanki, krzyki i udowadnianie swoich racji. Tego wszystkiego można było uniknąć, gdyby sędzia inaczej zinterpretował starcie w środku pola Tomasza Kędziory i Jacka Góralskiego. Powtórki pokazały, że faulował zawodnik gości, a nie odwrotnie.
Po przerwie oba zespoły wyszły w zestawieniach, w których opuszczały plac gry po trzech kwadransach. Zaskoczył za to sędzia Daniel Stefański, który wyrzucił na trybuny trenera Michała Probierza oraz trenera jagiellońskich bramkarzy, Grzegorza Kurdziela. Trudno stwierdzić czym kierował się arbiter decydując się na taki krok.
Usunięcie z ławki rezerwowych dwóch trenerów nie wybiło z uderzenia Żółto-Czerwonych. Gospodarze ponownie próbowali wyjść na prowadzenie. Na bramkę Lecha uderzali kolejno Cernych, Frankowski oraz Świderski. Wszystkie próby były jednak niecelne i ani przez chwilę nie zaniepokoiły golkipera gości.
W 64. minucie gospodarze w końcu dopięli swego. W zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się kapitan reprezentacji Litwy, Fiodor Cernych. Napastnik Jagi minął Jana Bednarka i uderzył tuż przy bliższym słupku. Matúš Putnocký był bez szans. Chwilę po utracie bramki przez Lecha, jego kibice zbombardowali narożnik boiska racami. Gęsty dym jaki pojawił się nad murawą zmusił sędziego Stefańskiego do przerwania spotkania.
Lech nie wyglądał jak zespół, który notował serię sześciu kolejnych spotkań zakończonych zwycięstwem, ale o tym, że nie można lekceważyć gości białostoczanie przekonali się w 78. i 81. minucie. Najpierw kapitalnie uderzał Radosław Majewski, ale jeszcze lepiej zachował się Marian Kelemen. Po chwili słowackiego bramkarza Jagi wyręczył kapitan Jagi ? Rafał Grzyb. Defensywny pomocnik Żółto-Czerwonych ofiarnie, wślizgiem zablokował uderzenie Marcina Robaka, który miał więcej, niż wyborną szansę na doprowadzenie do remisu.
W związku z przerwaniem gry na czas ulotnienia się dymu, sędzia doliczył 7 minut. W 5. minucie doliczonego czasu gry gospodarze mogli zamknąć mecz. O górną piłkę powalczył wprowadzony w miejsce Świderskiego Patryk Klimala. Do piłki dopadł Frankowski i Jagiellonia miała sytuację trzech na dwóch. Skrzydłowy Jagi zagrał do młodego napastnika Jagi, ten przyjął piłkę, minął Arajuuriego i zdecydował się uderzenie. Jego uderzenie było jednak niecelne, ale nie miało to już większego znaczenia, gdyż chwilę później sędzia Stefański zakończył spotkanie.
Żółto-Czerwoni przerwali trwającą sześć meczów serię zwycięstw poznańskiego Lecha. Pokonali go po raz piąty z rzędu. Czwarty w Białymstoku. Dzięki wynikom w tej kolejce, a przede wszystkim porażce Lechii Gdańsk, białostoczanie znów są liderem tabeli.
Jagiellonia Białystok 2-1 Lech Poznań
Bramki: Karol Świderski 16', Fiodor Cernych 64' - Paulus Arajuuri 45+3'
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Rafał Grzyb, Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Piotr Tomasik - Taras Romanczuk, Jacek Góralski - Przemysław Frankowski, Karol Świderski (77. Patryk Klimala), Dmytro Chomczenowski - Fiodor Cernych.
Lech Poznań: Matúš Putnocký - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Paulus Arajuuri, Tamás Kádár - Maciej Gajos, Łukasz Trałka - Maciej Makuszewski (39. Kamil Jóźwiak), Radosław Majewski (80. Szymon Pawłowski), Darko Jevtić - Dawid Kownacki (68. Marcin Robak).
Żółte kartki: Taras Romanczuk, Karol Świderski - Tamás Kádár, Paulus Arajuuri
Sędziował: Daniel Stefański