Drużyna ze stolicy miała z Żubrami pewne rachunki do wyrównania. To właśnie białostoczanie, sprawiając niemałą sensację, przerwali zwycięski marsz KK Warszawa na dziesięciu wygranych z rzędu jesienią ubiegłego roku. Teraz miło być lekko, łatwo i przyjemnie. Kolejny raz jednak okazało się, że z białostockie Żubry na rogi mogą wziąć każdego. - Rywale oddali całe serce na boisku i sami byli zaskoczeni, że zwycięstwo nie było pewne do ostatniej chwili. Sądzili, że tamten mecz był jedynie wypadkiem przy pracy, a dziś okazało się, że jednak nie do końca tak było. Po meczu trener Andrzej Kierlewicz zwrócił uwagę, że jesteśmy drużyną niebezpieczną w tej lidze dla każdego. Nawet jeśli nie mamy do dyspozycji wszystkich zawodników. Dziś musieliśmy radzić sobie bez trzech podstawowych graczy. Zagraliśmy bez Mateusza Niewińskiego, Andrzeja Misiewicza oraz Krzysztofa Łotowskiego. Mimo wszystko potrafiliśmy napsuć rywalom sporo krwi. Jeśli uda nam się awansować do play-offów, będziemy groźni dla każdego. Obyśmy tylko mogli korzystać ze wszystkich zawodników -mówił szkoleniowiec Żubrów.
Czego więc zabrakło dziś do drugiego zwycięstwa nad wyżej notowany rywalem? - Przede wszystkim mocy pod koszem. Andrzej Misiewicz oraz Krzysiu Łotowski z nami nie mogli pojechać z powodu kontuzji. To ograniczyło naszą rotację na wysokich pozycjach - tłumaczył trener Jakubiec.
Drugą przyczyną porażki była zdecydowanie wyższa, niż u rywali liczba strat (18-8). - W momencie, kiedy niwelujemy straty do poziomu 12 na mecz z reguły wygrywamy te spotkania. Dziś przekroczyliśmy ten poziom i ponieśliśmy porażkę. Większość z nich kończyła się punktami po kontrze przeciwników. Możliwe, że wpłynęło na to zmęczenie. Pod koniec spotkania spadła nam koncentracja i przeciwnicy to wykorzystali. Musimy się poprawić w tym elemencie przed kolejnymi spotkaniami - wyjaśniał trener Żubrów.
Ponownie najskuteczniejszym graczem w drużynie Żubrów był Arkadiusz Zabielski, który rzucił 23 punkty. Uwagę zwraca również wysoka zdobycz punktowa Tomasza Kujawy, który mecz z KK Warszawa zakończył z 17 punktami z czego 12 zdobył po rzutach za 3 punkty. Taki występ pokazuje, że ze zdrowiem 42-latka wszystko jest już w porządku. - Rzeczywiście tak jest. Teraz musimy doczekać się kolejnych zawodników, którzy są w trakcie rehabilitacji. Nie chciałbym na tą chwilę wyrokować, komu uda się wrócić. Na pewno nie podejmiemy żadnych nerwowych ruchów - przekonywał Jakub Jakubiec.
- Byliśmy blisko rywali. Doskoczyliśmy do gospodarzy na 4 punkty. W drugiej połowie zabrakło nam skuteczności z dystansu. Niewiele zabrakło, żeby ponownie cieszyć się z cennego zwycięstwa. KK Warszawa to bardzo dobra drużyna, dobrze zbilansowana z bardzo groźnymi rzutami z dystansu i pół dystansu. Rywale w pełni zasłużyli na zwycięstwo - podsumował trener białostockich Żubrów.