Rywale z Serbii dość mocno ruszyli na białostocki zespół od pierwszego gwizdka. Stosowali wysoki pressing, ale to podopieczni Adriana Siemieńca jako pierwsi konkretnie zaatakowali. W 8. minucie Jesus Imaz zagrał świetne podanie do Kristoffera Hansena, a ten pewnym strzałem pokonał bramkarza.
Kolejne minuty w większym stopniu należały jednak do Serbów. Po niespełna 10 minutach ci odpowiedzieli swoim uderzeniem. Wówczas Marko Lazetić wykorzystał dobre dośrodkowanie z boku boiska i wyrównał stan rywalizacji.
Od tego momentu wydarzenia boiskowe były bardziej szarpane i obie drużyny nie wykreowały zbyt dobrych okazji do zdobycia kolejnych bramek. Na przerwę schodziły z remisem 1:1, ale oczywiście w dwumeczu Jagiellonia prowadziła 4:2.
Po zmianie stron obraz meczu nie uległ wielkiej zmianie, a przynajmniej do pewnego momentu. Bowiem w 70. minucie, niczym rewolwerowiec z dzikiego zachodu, jeden i bardzo precyzyjny strzał oddał Jesus Imaz.
Hiszpan uderzył lewą nogą nie do obrony dla bramkarza i po chwili cieszył się w bardzo oryginalny sposób, zakładając kapelusz kowbojski. Po kilku minutach "Jaga" zadała końcowy cios. Strzał Darko Churlinova sam z siebie nie wpadł do bramki, ale obrońca rywala, Viktor Radojević, skierował piłkę do własnej bramki.
Jagiellonia wygrała 3:1, czyli powtórzyła rezultat sprzed tygodnia. Ostateczny wynik dwumeczu to 6:2 dla "Jagi" i teraz można czekać na losowanie 1/8.
Trudny, ale zwycięski dwumecz. - Dwumecz był trudny. Obraz drugiego spotkania był zdeterminowany wynikiem pierwszego meczu. W pierwszej połowie przeciwnik postawił wszystko na jedną kartę i nałożył bardzo wysokie tempo, co spowodowało, że w drugiej połowie przestrzenie się otworzyły. Cieszę się, że wykazaliśmy się takim obyciem i wykorzystaliśmy swoje momenty, co dało nam wygraną - przyznał trener Adrian Siemieniec.