Żółto-Czerwoni na Śląsk udali się bez dwóch podstawowych obrońców, którzy gdy tylko są zdrowi zabezpieczają boki bloku defensywnego. Z powodu urazów trener Michał Probierz nie mógł bowiem skorzystać z usług Łukasza Burligi, który nie zagra już w tym roku oraz Piotra Tomasika, który nabawiał się urazu w ostatnim meczu z Legią (1:4). Ich miejsca zajęli odpowiednio Rafał Grzyb i Jonatan Straus, który wrócił do wyjściowego składu białostoczan po ponad czterech miesiącach nieobecności.
W początkowej fazie spotkania oba zespoły nie stworzyły nadzwyczajnego widowiska. Brakowało dokładności, brakowało akcji, po których moglibyśmy się spodziewać otworzenia wyniku. Sytuacja uległa zmianie dopiero w trzecim kwadransie gry. W 34. minucie po jednym z dośrodkowań z rzutu rożnego zamieszanie w polu karnym i przytomne zagranie Jacka Góralskiego wykorzystał Fiodor Cernych. Litwin uderzył mocno. Nie dał szans golkiperowi Ruchu na skuteczną interwencję i po chwili cieszył się z szóstej ligowej bramki w sezonie.
Wynik jeszcze przed przerwą podwyższył Konstantin Vassiljev. Estończyk oddał kapitalny strzał z rzutu wolnego i zaskoczył Libora Hrdlickę, który zdążył co prawda dolecieć jeszcze do piłki, ale ta po jego rękach wpadła do siatki. Kolejne kapitalne uderzenie doświadczonego pomocnika umocniło go na drugiej pozycji w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców ekstraklasy w trwającym sezonie. Jedną bramkę więcej ma na koncie napastnik Lecha Poznań ? Marcin Robak (10).
Po przerwie kibice obu zespołów nie mogli już narzekać na nudy, jakie miały miejsce przez pierwsze pół godziny spotkania. Gospodarze szukali bramki kontaktowej, ale kolejne kapitalne interwencje Mariana Kelemena udaremniały trudy Niebieskich. Ze Słowakiem przegrywali kolejno Jakub Arak oraz Michał Helik. Bardzo bliski szczęścia był również Miłosz Przybecki, ale on również przegrał swój pojedynek z Kelemenem.
W międzyczasie Żółto-Czerwoni mogli zamknąć wynik spotkania, ale po akcji Karola Świderskiego, Konstantina Vassiljeva oraz Przemysław Frankowskiego, ten ostatni zamiast umieścić piłkę w siatce Ruchu po raz trzeci trafił wprost w Hrdlickę. Gospodarzy w meczu z Jagą stać było jedynie na honorowe trafienie Piotra Ćwielonga, który pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu Macieja Górskiego na Jakubie Araku.
W ten sposób w kolejnej, piątej już z rzędu kolejce została podtrzymana została prawidłowość, że gdy wygrywa Jagiellonia, to przegrywa Ruch i odwrotnie. Całe szczęście tym razem górą byli przyjezdni.
Ruch Chorzów - Jagiellonia Białystok 1:2
Bramki: Piotr Ćwielong 91'(rzut karny) - Fiodor Cernych 34', Konstantin Vassiljev 44'.
Ruch Chorzów: Libor Hrdlicka - Martin Konczkowski, Michał Helik, Marcin Kowalczyk, Adam Pazio - Łukasz Surma (80. Bartosz Nowak), Maciej Urbańczyk - Piotr Ćwielong, Patryk Lipski, Łukasz Moneta (58. Miłosz Przybecki) - Jarosław Niezgoda (46. Jakub Arak).
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Rafał Grzyb, Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Jonatan Straus - Jacek Góralski, Taras Romanczuk - Przemysław Frankowski, Konstantin Vassiljev (85. Maciej Górski), Dmytro Chomczenowski (68. Karol Świderski) - Fiodor Cernych.
Żółte kartki: Michał Helik, Adam Pazio.
Sędzia: Krzysztof Jakubik.