W Gnieźnie białostoczan przywitała piękna hala gotowa na sportowe emocje, gospodarze przed tym meczem nie mieli jeszcze zdobytego nawet punktu. Mecz się rozpoczął jednak zupełnie nieoczekiwanie. Już w pierwszej akcji, a dokładnie w 11 sekundzie gospodarze wyszli na prowadzenie, zanim Jagiellonia zdążyła się otrząsnąć po tak szybko straconej bramce było w 3 minucie już 0-2. Było dużo czasu do końca meczu i wydawało się, że nasi piłkarze zareagują na to odpowiednio i będzie to tylko dobry bodziec do pokazania swoich umiejętności tym bardziej, że minutę później Vitalii Pankratii zdobył bramę kontaktową. Nic bardziej mylnego, w tej samej minucie gospodarze ponownie wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Na przerwę Jagiellonia schodziła przegrywając 2-3 po wykorzystaniu rzutu karnego przez Mateusza Łabieńca w ostatniej minucie tej części gry.
Wynik 2-3 dawał nadzieję na odwrócenie losów spotkania w drugiej części gry ale nic z tych rzeczy. KS Gniezno w 28 minucie ponownie wyszło na dwubramkowe prowadzenie i nie oddało go do końca meczu. Po stronie Jagiellonii były sytuacje bramkowe, dużo rzutów wolnych i rożnych zarówno w pierwszej, a szczególnie w drugiej połowie: na przeszkodzie kilka razy stawały słupki albo dobre interwencje golkipera gospodarzy. Ostatnie 7 minut to gra z wycofanym bramkarzem, której efektem była jedynie piąta brama stracona "do pustej bramki".
Nie wyszliśmy na pierwszą połowę i już w pierwszej akcji straciliśmy bramkę. Gospodarze grali prostą piłkę na pivota, a my nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Cały mecz biliśmy głową w mur w ataku pozycyjnym, bez pomysłu. Gospodarze determinacją wygrali to spotkanie: im wychodziło wszystko, a dla nas praktycznie nic. Katastrofalny mecz w naszym wykonaniu i stąd taki wynik - mówi Piotr Skiepko, zawodnik Jagiellonii Białystok, kapitan zespołu.
Drużynę czekają kolejne długie wyjazdy do Konina i do Szczecina.