Kickoff’em rozpoczęli goście. Pierwsza seria ofensywna pozwoliła Sokołom po raz pierwszy tego dnia zameldować się w red zone’ie rywali. Dobra gra biegowa Jana Szweja doprowadziła Falcons na około dziesiąty jard połowy Żubrów. Gospodarzom zabrakło trochę szczęścia, by otworzyć mecz przyłożeniem. Udane powalenie linebackera Mariusza Bętkowskiego w czwartej próbie pozwoliło Lowlanders wejść w posiadanie piłki. Już w pierwszej akcji running back Krzysztof Czaplejewicz przeniósł akcję spod swojego pola punktowego na połowę rywala. Kolejny udany bieg RB i celne podanie Nicka Rooney’a do Aarona Jonesa otworzyło wynik pierwszym przyłożeniem. Niesamowity drive, który w trzech próbach dał punkty gościom nie został przypieczętowany podwyższeniem i było 6:0.
Duża presja ze strony linii defensywnej gości zmusiła Falcons do odkopnięcia piłki już po czterech próbach. Dobra gra biegowa "Ludzi z nizin" pozwoliła jeszcze przed końcem pierwszej kwarty dotrzeć do czerwonej strefy Sokołów, tak by na początku kolejnej, po raz drugi, wbić się do pola punktowego. Autorem przyłożenia był Mikołaj Pawlaczyk. Zablokowane przez tyszan podwyższenie i na tablicy wyników było 12:0 dla białostoczan. Dobry powrót Deivydasa Merkelisa pozwala gospodarzom zacząć drive z 35. jardu. Fatalna postawa Christophera Jeffrey’a zmusiła Falcons do wykonania kolejnego punta w tym dniu. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Tak było w tym przypadku. Dobrze poprowadzona gra przez Nicka Rooney’a zakończyła się touchdown’em po podaniu do Rafała Królewskiego. Próba podwyższenia za dwa punkty została zatrzymana przez Mateusza Kamińskiego przed samym end zonem. Wynik do przerwy wyniósł 18:0 dla Lowlanders.
- Jechaliśmy do Tychów po zwycięstwo i od początku meczu chcieliśmy zmazać plamę po domowej porażce z Kings. Wiedzieliśmy, czego spodziewać się po gospodarzach i tu należy pochwalić trenerów, którzy bardzo dobrze przygotowali zawodników jeśli chodzi o rywala. Można powiedzieć, że doskonale ich rozpracowaliśmy i mogliśmy prowadzić grę na własnych warunkach. To, co zawiodło w ostatnim meczu z Krakowem, funkcjonowało bardzo dobrze. Skuteczna gra podaniowa Nicka Rooneya i doskonałe biegi Czaplejewicza i Pawlaczyka były tego dnia bronią nie do zatrzymania. Od poniedziałku naszym celem jest kolejny mecz i sukcesywnie robimy swoje. Czekają nas teraz 3 mecze domowe sezonu regularnego i tak jak mówiłem po meczu z Kings, nie ma już miejsca na porażki. Czas wygrać wszystko i myśleć o Mistrzostwie Polski - powiedział po meczu prezes Lowlanders, Piotr Morko.
Drugą połowę otworzyli Ludzie z nizin udanym powrotem i drive’em ofensywnym. Po raz kolejny dobrze poprowadzona gra przez Nicka Rooney’a doprowadziła Żubry do zdobycia punktów. Rozgrywający celnie rzucił piłkę do Aarona Jonesa, który drugi raz tego dnia przekroczył linię strefy punktowej. Udane podwyższenie za dwa punkty Mikołaja Pawlaczyka i mieliśmy 26:0 dla Lowlanders.
Dalsza część meczu to popis obydwu defensyw. Piłka kilkukrotnie zmieniła strony. Falcons na moment udało się wedrzeć do red zone rywali, ale zabrakło wykończenia i zostali zmuszeni do oddania piłki. Dzięki udanej grze defensorów Sokołom przed końcem spotkania udało się wejść jeszcze formacją ofensywną. Na boisku zamiast Jeffrey’a pojawił się na pozycji rozgrywającego Aleksander Dąda. Była to zmiana, która mocno wpłynęła na grę Falcons.
Tyszanie na sam koniec meczu nabrali wiatru w żagle. Kilka udanych akcji podaniowych i biegowych po raz ostatni w tym dniu pozwoliło wejść w czerwoną strefę gości. To co nie udało się podstawowemu rozgrywającemu gospodarzy wykonał polski zmiennik. Celnym podaniem do Grzegorza Kozuba udało się w ostatnich minutach meczu wyrwać honorowe punkty. Nieudane podwyższenie i mecz zakończył się wynikiem 26:6.
Był to bardzo dobry mecz w wykonaniu zawodników z Lowlanders Białystok. Mogliśmy oglądać wyrównaną grę ofensywną i defensywną Ludzi z nizin. Konsekwentnie parli do przodu co poskutkowało pewnym zwycięstwem. Mimo słabszej drugiej połowy udało im się dowieźć wysoką przewagę do samego końca. MVP spotkania został Noel Graf a MVP XXL Janusz Kulesza.