Lowlanders planowo mieli rozpocząć sezon 5 września domowym starciem z Armią Poznań. Mecz co prawda się odbył i oba zespoły rywalizowały na boisku przy ul. Słonecznej, jednak wynik spotkania został zaliczony jako walkower na korzyść gospodarzy ze względu na niedopilnowanie kwestii formalnych przez gości. Lowlanders w formule sparingowej wygrali z Armią 12:6. Tydzień później sytuacja się powtórzyła, lecz tym razem “Żubry” miały wybrać się na wyjazdowy mecz do Warszawy. Kolejny raz został przyznany walkower na korzyść Lowlanders i przed pierwszym w pełni formalnie rozegranym starciem “Ludzie z Nizin” mieli już na swoim koncie 4 punkty w tabeli i fotel lidera grupy północnej.
Na pierwszy poważny mecz o stawkę wybrali się do Torunia. Angels mieli już w nogach jedno starcie (rewanż za ubiegłoroczny finał Mistrzostw Polski Juniorów z Bydgoszcz Archers) i wiadome było, że do meczu z Lowlanders podejdą równie mocno zmotywowani. Tak się też stało. Po dwóch kwartach na tablicy wyników widniał wynik 6:0 dla Angels. Dopiero w drugiej połowie “Żubrom” udało się zdobyć przyłożenie, udanie podwyższyć za dwa punkty i w efekcie wygrać mecz. Kluczowym spotkaniem dla Białostoczan okazał się ostatni mecz z Bydgoszcz Archers, który decydował o rozstawieniu w grupowej tabeli, co decydowało o półfinale u siebie lub na wyjeździe. Na obiekcie przy ul. Słonecznej mogliśmy oglądać podobny scenariusz jak podczas meczu w Toruniu. Do przerwy to Archers prowadzili, a kluczowa okazała się druga połowa, gdzie zobaczyliśmy totalną dominację gospodarzy, którzy podnieśli się z kolan i pokonali wciąż aktualnych Mistrzów Polski 20:14.
Lowlanders zakończyli sezon zasadniczy z perfekcyjnym bilansem 4-0. Łącznie zdobyli 68 punktów, a stracili jedynie 20. Pierwsze miejsce w grupie pozwoliło im zorganizować półfinał na własnym obiekcie. Liga ułożyła się tak, że 7 listopada do Białegostoku przyjechał zespół Kraków Kings, który również znany jest z bardzo dobrego programu juniorskiego i o odpuszczaniu absolutnie nie było mowy. Kings na ten moment byli zespołem, który planowo rozegrał wszystkie cztery spotkania w swojej grupie. Nie doświadczył żadnych walkowerów, ani dłuższych przestojów. Do tego świetne przygotowanie przedsezonowe pozwalało twierdzić, że będziemy świadkami zaciętego widowiska. Gospodarze podeszli jednak do tego meczu w pełni skoncentrowani. Pierwsza kwarta co prawda nie przyniosła żadnych punktów. Strzelanina zaczęła się dopiero od drugiej odsłony, kiedy krótki bieg w endzone zaprezentował Sebastian Greczan, po którego przyłożeniu podwyższył za 2 punkty Janek Kamiński. Krakowianie nie dali jednak za wygraną i błyskawicznie odpowiedzieli ponad 20-jardowym biegiem Szymona Bobińskiego. Po chwili udana akcja Franciszka Pawlika spowodowała natomiast zmianę wyniku na 8:8. Pierwszą połowę lepiej zakończyli jednak gospodarze. Dzięki solowej akcji Łukasza Śliwowskiego, „Ludzie z Nizin” po dwóch kwartach prowadzili 14:8, bowiem tym razem podwyższenie okazało się nieudane. W trzeciej kwarcie ponownie błysnął utalentowany rozgrywający Łukasz Śliwowski, który tym razem zaprezentował celne podanie na przyłożenie do Janka Kamińskiego, a także samodzielnie dopisał do dorobku białostoczan dwa „oczka” przy podwyższeniu. Kolejne punkty gospodarzom zapewnił Mateusz Zaremba, a po raz drugi w roli podwyższającego dobrze odnalazł się Janek Kamiński. Białostoczanie dzięki tym akcjom prowadzili wówczas już 30:8. Kingsom udało się jeszcze zdobyć dwa przyłożenia, ale katem dla nich znów okazał się duet Śliwowski-Kamiński. Półfinał zakończył się wynikiem 36:22 dla Lowlanders, co pozwoliło im zorganizować finał na własnym obiekcie.
W ciągu ostatnich czterech sezonów Lowlanders po raz trzeci będą walczyć o juniorski medal. Wcześniej walka toczyła się o brąz, teraz przyszedł czas zawalczyć o najcenniejszy kruszec.
- Ciężka praca popłaca. Cieszy bardzo, że są kluby, które stawiają na młodzież i będziemy mieli okazję zobaczyć najlepsze juniorskie programy w Polsce i to u nas w Białymstoku. Rok temu mieliśmy dość nieudany sezon i było widać, że trochę nam zabrakło, aby zagrać o medale. Przegraliśmy awans dwoma punktami u siebie w Białymstoku z Angels i myślę, że ta porażka dość mocno motywuje naszych zawodników, z których większość gra obecnie i dość dobrze to pamięta. Porażki budują mentalność zwycięzcy i jeśli mamy nimi zostać w najbliższym meczu to nie ma miejsca na błędy. Wszyscy jesteśmy bardzo zmotywowani i czekamy na pierwszy gwizdek. Mamy przewagę własnego boiska, na którym mieliśmy dotychczas trudne mecze i wygrywaliśmy. Kibiców i rodziny zawodników także będą bardzo dużym wzmocnieniem. Zostało tylko wyjść na boisko i wygrać. Liczę, że tak będzie, bo bardziej zmotywowanej drużyny dawno nie widziałem. Życzę zarówno sobie jaki i prezesowi Angels dobrego widowiska, czystego meczu i niech wygra lepszy - mówi Piotr Morko, prezes Lowlanders Białystok.
Angels podobnie jak Lowlanders rozpoczęli sezon od walkowera przyznanego na ich korzyść. Na pierwszy mecz w sezonie mieli udać się do Poznania, lecz po problemach formalnych zespół ten zdecydował się wycofać się z rozgrywek. Angels już na starcie dostali więc 2 punkty do ligowej tabeli. Poważne granie rozpoczęło się dopiero 25 września, kiedy to na obiekcie w Toruniu mogliśmy oglądać rewanż za finał ubiegłorocznych Mistrzostw Polski Juniorów, w którym to Angels wysoko ulegli Archers. Rewanż w Toruniu dostarczył masę niesamowitych emocji. Mecz toczył się w tempie przyłożenie za przyłożenie. Do przerwy na tablicy wyników widniał wynik 14:14, a w drugiej połowie detale zadecydowały o końcowym wyniku meczu. Przy stanie 30:27 dla Angels, na 4 sekundy przed końcem goście mogli doprowadzić do dogrywki za sprawą celnego kopnięcia na bramkę. Niestety, kicker Archers przestrzelił, a na obiekcie w Toruniu wybuchła euforia. “Anioły” udanie zrewanżowali się “Łucznikom” za ubiegłoroczny finał i pokazali całej Polsce, że będą liczyć się w walce o najwyższe cele.
Świętowanie nie mogło trwać długo, bo już tydzień później do Torunia przyjechała ekipa z Białegostoku. Po kolejnym zaciętym meczu tym razem to goście mogli cieszyć się z dwóch punktów, lecz to nie przekreślało szans na awans dla Angels. Ostatni mecz miał odbyć się z drużyną Warsaw Eagles, lecz tak jak w przypadku pozostałych drużyn, drużynie z Torunia także został przyznany walkower na ich korzyść. Finalnie “Anioły” zajęły drugie miejsce w tabeli grupy północnej (tuż za Lowlanders) i na półfinał udały się do Wrocławia.
Sezon zasadniczy w wykonaniu Angels to bilans 3-1, 76 punktów zdobytych i 35 straconych. Przed półfinałami wydawało się, że Panthers będą zespołem nie do przeskoczenia, przez wzgląd na ich wyniki w grupie południowej, jednak to, co zobaczyliśmy na Stadionie Olimpijskim, będzie zapamiętane na długo. Wystarczy wspomnieć, że po dwóch kwartach na tablicy widniał rezultat 0:0 i niemal pewne było, że to druga połowa powinna przynieść rozstrzygnięcie. Nie do końca tak było, bowiem co prawda przyłożenia kibice po przerwie wreszcie obejrzeli, lecz obie drużyny zanotowały po jednym touchdownie i nieudanym podwyższeniu, wobec czego na koniec ostatniej kwarty znowu mieliśmy wynik remisowy. Wobec 6:6 w regulaminowym czasie, do wyłonienia finalisty potrzebna była dogrywka. W niej również siły okazały się wyrównane. Obie ekipy wywalczyły przyłożenie, lecz tylko Aniołom udało się je podwyższyć za dwa punkty, co okazało się kluczowe i zadecydowało o awansie torunian do starcia finałowego.
- Myślę, że obecnych drużyn nie można porównywać z tymi z 2018 roku. Ba! Jeżeli chodzi o składy juniorskie to nie można porównywać drużyn nawet rok do roku. Biorąc pod uwagę to jak zakończyły się ostatnie dwa mecze Angels vs Lowlanders, to nie będzie to na pewno mecz łatwy dla żadnej z ekip - zwłaszcza, że w grę wchodzi Mistrzostwo Polski. Dopóki zawodnicy są zmotywowani, żeby wygrać to nie ma znaczenia czy w meczu jest się gospodarzem, czy nie. W tym roku głód zwycięstwa jest wielki jak nigdy. A co do samego meczu w Białymstoku - w rywalizacji między naszymi klubami przegrywała drużyna, która grała na własnym boisku. Klątwa zadziała za pewne i tym razem - mówi Marcin Mosakowski, Angels Toruń.
Lowlanders i Angels w sezonie 2018 spotkali się podczas meczu o 3. miejsce rozgrywek juniorskich. Wtedy na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu lepsi okazali się Białostoczanie, wygrywając tamten mecz 48:6. Teraz stawką jest złoto, a finał odbędzie się w Białymstoku. Wydawać by się mogło, że warunki bardziej przemawiają za gospodarzami, ale Angels, chociażby meczem półfinałowym udowodnili, że nie ma dla nich znaczenia gdzie i z kim grają.
Transmisja z finału zostanie udostępniona na kanale YouTube Związku Futbolu Amerykańskiego w Polsce. Początek spotkania w niedzielę, 21 listopada o 13:00 na bocznym boisku Stadionu Miejskiego w Białymstoku. Wstęp na mecz jest bezpłatny, po wcześniejszej rejestracji online.