- Zespół ustawiłem, tak jak chciałem. Dobrze trafiliśmy, rywale nie zaskoczyli nas ustawieniem. Nie wiem czego zabrakło. Niby się układało dobrze we wszystkich meczach. W pewnych momentach zabrakło nam może odrobiny szczęścia. Piłki spadały gdzieś po kantach stołu, ale cóż wyszło, jak wyszło - powiedział po meczu z aktualnym Mistrzem Polski, Piotr Anchim, menadżer Dojlid.
Jako pierwsi przy stole pojawili się Paweł Platonow i Wang Yang. Platiemu udało się zaskoczyć reprezentanta Słowacji w pierwszym secie i zwyciężyć w tej partii 12:10. Drugi set zaczął się dla Białorusina nie najlepiej, ale zdołał on wrócić do gry, dogonić przeciwnika i wyjść na prowadzenie 9:8. Później punktował już jednak tylko zawodnik gości. Trzeci i czwarty set, to już koncertowy popis gry defensywnej Wang Yanga, który cierpliwie czekał na ataki Platonowa. Właśnie tej cierpliwości zabrakło Białorusinowi w decydujących momentach. Wyrzucane za stół piłki powodowały coraz szerszy uśmiech na twarzy Yanga i dodawały mu wiatru w żagle z czego zawodnik gości skwapliwie korzystał.
Kibice oglądali mecz Platonowa z Wang Yangiem, ale nie mogli już się doczekać pojedynku wieczoru, do którego miało dojść w drugim meczu. Wreszcie przy stole pojawili się Wandżi oraz Kaii Konishi. Obaj tenisiści nie zawiedli. Lepiej mecz zaczął reprezentant Polski, który wygrał pierwszego seta do 9. W kolejnej partii lepszy okazał się Konishi, który wygrał oddając tenisiście Dojlid jeden punkt mniej, niż sam zdobył w pierwszym secie. Kapitan gospodarzy miał także trochę kłopotów w trzeciej części swojego meczu. Nie potrafił wykorzystać kilku piłek setowych, ale ostatecznie rozstrzygnął ją na swoją stronę. W czwartym secie dominacja Kaiia była niepodważalna. Szybko zrobiło się 5:10, Wandżi obronił pierwszą piłkę setową, ale już druga próba zamieniła się w zwycięstwo i remis 2:2.
W decydujący set lepiej wszedł reprezentant Polski i szybko objął prowadzenie 3:1. Później jednak stało się coś niedobrego i Konishi najpierw wyrównał, a następnie zaczął bardzo szybko uciekać Wandżiemu. Rywal zachował więcej sił na finisz i jego taktyka okazała się zabójczo skuteczna. Ograł gospodarza 11:5.
Zadanie utrzymania zespołu w grze otrzymał Aleksander Khanin. Mistrz Białorusi zaczął podobnie, jak koledzy, od zwycięstwa w pierwszym secie. W drugim secie było nieco gorzej. W kluczowych momentach tej partii młody Białorusin miał dwie piłki setowe. W obu przypadkach Patryk Zatówka wytrzymał jednak napór Khanina i ostatecznie sam skończył drugiego seta zwycięstwem, doprowadzając tym samym do remisu.
Trzeci set zaczął się dla Khanina strasznie, bo od czterech kolejnych punktów Zatówki. Białorusin robił co mógł, ale rywal nie dowiózł przewagę do końca i objął prowadzenie w meczu. Tenisista Dojlid był bliski wyrównania stanu pojedynku w czwartym secie. Zaczął od prowadzenia 2:0, później wyszedł na 5:1, miał także 6:3. Później jednak Zatówka zaliczył serię sześciu punktów z rzędu i odarł Khanina ze złudzeń, wygrywając ostatecznie 3:1.
- Przegraliśmy 0:3, ale w poszczególnych pojedynkach podejmowaliśmy momentami wyrównaną walkę. Staraliśmy się gryźć zespół z Gdańska. Jednak trzeba uczciwie powiedzieć, że jest to drużyna lepsza od nas. Jakbym nie ustawił zawodników. Na jakąkolwiek konfigurację bym się nie zdecydował, nie mieliśmy dzisiaj wielkiej szansy na zwycięstwo. Z takim zespołem jak Unia, bez Ho Kwan Kita ciężko szukać punktów. Sądzę, że Kit byłby w stanie ograć zarówno Yanga, jak i Zatówkę. Nie jestem przekonany czy tak duże szanse miał by z Konishim. Mówi się trudno. Mecz się potoczył, jak potoczył. Rywale z dołu tabeli też zgubili punkty więc zachowujemy bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. Kolejnych punktów szukać będziemy w następnych meczach - analizował Piotr Anchim.
UKS Dojlidy Białystok 0-3 Unia AZS AWFiS Gdańsk
Paweł Platonow - Wang Yang 1:3 (12:10 / 9:11 / 3:11 / 6:11)
Wang Zeng Yi - Kaii Konishi 2:3 (11:9 / 8:11 / 12:10 / 6:11 / 5:11)
Aleksander Khanin - Patryk Zatówka 1:3 (11:6 / 13:15 / 7:11 / 8:11)