Pierwsza połowa rywalizacji w Krakowie stała pod znakiem przewagi gospodarzy, ale miejscowi poza nielicznymi wyjątkami nie byli w stanie poważniej zagrozić Żółto-Czerwonym. W 25. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego przez Citaiszwilego, akcję próbował zamknąć Konrad Gruszkowski. Piłka po jego strzale poszybowała wysoko nad bramką Alomerovicia. Z akcji białostoczan - warto odnotować strzał z odległości autorstwa Bartosza Wdowika, choć problemów ze złapaniem piłki po tym uderzeniu nie miał Paweł Kieszek. Pierwsza połowa skończyła się bezbramkowo.
- Dla obu zespołów był to bardzo ważny mecz. Przed spotkaniem można było założyć, że będzie to mecz walki. Staraliśmy się zneutralizować groźnych skrzydłowych Wisły Kraków. Do przerwy wyglądało to dość dobrze z naszej strony - twierdził Piotr Nowak, trener Jagiellonii Białystok.
W 62. minucie było groźnie w "szesnastce" białostoczan. Frydrych i Ondrasek mogli dać gospodarzom prowadzenie, ale żaden z nich nie zdołał umieścić piłki w jagiellońskiej bramce. W odpowiedzi akcja trójki Carioka - Wdowik - Imaz. Strzelał ostatni z wymienionych, ale uderzenie Hiszpana było niecelne. Po chwili strzał na bramkę Wisły oddał Gual. Piłka wylądowała jednak tylko na bocznej siatce bramki Białej Gwiazdy.
- Niedługo po wejściu na murawę miałem okazję do strzelenia gola. Bycie blisko pola karnego rywali to jedna z cech charakteryzujących mnie jako piłkarza. Cieszę się, że miałem dzisiaj okazje wrócić na murawę, poczuć piłkę, adrenalinę towarzyszącą okazjom podbramkowym - mówił klubowym mediom Jesus Imaz, który wrócił do składu Jagi po kontuzji.
Pod koniec meczu do głosu doszli gospodarze. Wiślacy próbowali zaskoczyć Alomerovicia uderzeniami autorstwa Citaiszwilego i Manu. Defensywa Jagi i Zlatan Alomerović stanęli jednak na wysokości zadania. Następnie Kliment był bliski oddania strzału na białostocką bramkę w dogodnej sytuacji, ale w ostatniej chwili wybił mu piłkę spod nóg Romanczuk. Później czeski napastnik Wisły przegrał pojedynek z Alomeroviciem, ale ewentualny gol i tak nie zostałby uznany, bo sędziowie odgwizdali spalonego. Krakowianie atakowali, ale dość chaotycznie. Spotkanie zakończyło się rezultatem 0:0.
- Dziś w trudnych sytuacjach potrafiliśmy oddalić zagrożenie i wybijać piłki z naszego pola karnego. Takie spotkania rozgrywa się przede wszystkim taktycznie i w głowach. Jedno 'oczko’ z naszego punktu widzenia jest dobre, ponieważ stadion w Krakowie to bardzo trudny teren - powiedział w rozmowie z klubowymi mediami Michał Pazdan.
Następny mecz Jagi to domowe starcie z Legią Warszawa. Spotkanie zostanie rozegrane 13 maja o godz. 20:30.