Spotkanie w Poznaniu było wyjątkowe ze względu na obchody setnej rocznicy powstania Lecha. Oba zespoły uczciły ten dzień w sposób szczególny, zakładając na mecz okolicznościowe, historyczne stroje retro. Wyjątkowo nie wyglądała natomiast gra Jagiellonii Białystok. Od początku rywalizacji inicjatywę przejęli gospodarze.
Groźnie było w 14. minucie, gdy Mikael Ishak zagrał do Jespera Karlstroma, a Szwed uderzył z pierwszej piłki. Czujnie w bramce zachował się Alomerović, który skutecznie interweniował. W 30. minucie w dogodnej sytuacji do oddania strzału na jagiellońską bramkę znalazł się Adriel Ba Loua. Ostatecznie Iworyjczykowi nie udało się uderzyć, bowiem piłkę spod jego nóg wyłuskał świetnie wracający Taras Romanczuk. W 41. minucie Nastić oddał sprytny strzał po zagraniu Romanczuka. Bednarek zachował jednak czujność. Do końca pierwszej odsłony gospodarze przeważali, ale nie byli w stanie poważniej zagrozić białostockiej bramce. Jaga za to starała się odgryzać kontrami.
- Pierwsza połowa pokazała, że potrafimy grać w piłkę, nawet z takim przeciwnikiem. Uważam, że sytuacje w pierwszej połowie mieliśmy bardziej klarowne od rywali. Wróćmy jednak do kilku poprzednich meczów. Nie biegamy w tych starciach tak, jak bym sobie tego życzył i jak wszyscy byśmy chcieli. To, co cechowało nas na samym początku, czyli odbiór piłki, pressing, rozgrywanie, kultura gry - komentował Piotr Nowak, trener Jagiellonii Białystok.
Druga połowa rozpoczęła się fatalnie dla "Żółto-Czerwonych". Po dośrodkowaniu w pole karne piłkę głową zgrał Karlstrom, a po chwili uderzeniem z powietrza futbolówkę do bramki skierował Ishak. Poznański stadion eksplodował radością i było 0:1. 6 minut później padł drugi gol dla poznańskiej drużyny. Po płaskiej centrze Kamińskiego z najbliższej odległości futbolówkę do bramki skierował Amaral. Bramka na 3:0 padła w 72. minucie - wejście smoka zanotował Dawid Kownacki, który chwilę po wejściu na murawę z najbliższej odległości skierował piłkę do bramki po zagraniu Amarala.
- Nie byliśmy w stanie podnieść się mentalnie po dwóch, szybkich ciosach w drugiej połowie. Były obawy o to, czy nie skończy się bardzo wysokim wynikiem. Najbardziej boli nas fakt, że w drugim meczu z rzędu nie stwarzamy sytuacji pod bramką rywala. Musimy rozwiązać problemy w naszym zespole, a nie skupiać się na tym, co zrobił rywal - stwierdził w rozmowie z klubowymi mediami Taras Romanczuk, kapitan Jagiellonii.
W następnym spotkaniu Jagiellonia Białystok zmierzy się u siebie z Zagłębiem Lubin. Mecz zostanie rozegrany 3 kwietnia o godz. 15:00 na Stadionie przy ul. Słonecznej.
- Musimy coś zmienić, to nie wygląda dobrze z naszej strony. Jeżeli będziemy tak dalej grać, to później nie będzie już tak komfortowo. Jesteśmy w takiej sytuacji, że wszystko jest w naszych rękach. Przed nami przerwa, czas na zmiany. Każdy w swojej głowie musi się zastanowić nad tym jak sprawić, żeby kolejne spotkania wyglądały trochę inaczej. Trzeba wziąć się za siebie, zmienić swoją mentalność i walczyć - powiedział klubowym mediom Tomas Prikryl, zawodnik Jagi.