Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, w 44. minucie sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. „Jedenastkę” pewnie wykorzystał Piotr Wlazło. Jego zamiary odczytał Zlatan Alomerović, ale Serb nie miał szans na skuteczną interwencję po precyzyjnym strzale byłego zawodnika Jagiellonii.
- Podczas pierwszej połowy były niezłe fragmenty gry w naszym wykonaniu. Mieliśmy dwie, trzy sytuacje, po których być może powinny paść bramki. Bez względu na rzuty karne dla gospodarzy powinniśmy, przy takiej liczbie okazji, strzelić gole i przynajmniej zremisować ten mecz - zaznaczał trener Piotr Nowak.
Na drugą połowę Jagiellończycy wyszli skoncentrowani i z zamiarem poprawy swojej gry sprzed przerwy. Niestety, pierwsze minuty po wznowieniu gry przyniosły drugi rzut karny dla gospodarzy. Szarżującego na bramkę Jagi Piotra Wlazłę w nieprzepisowy sposób powstrzymał Zlatan Alomerović, który za faul został ukarany żółtą kartką, a następnie musiał skapitulować po uderzeniu egzekwującego ten stały fragment gry Wiktor Biedrzyckiego.
- Nie ma co mówić o rzutach karnych dla rywali. Powinniśmy stąd wyjechać z wynikiem 6:2, wówczas nikt nie miałby pretensji. Trzeba skupić się na sobie, a nie na tym co robi sędzia. Te dwa karne nie musiały zadecydować o naszej przegranej, ponieważ stworzyliśmy sobie mnóstwo okazji - stwierdził zawodnik Jagi Bartosz Bida.
W 70. minucie Jagiellończycy w dużej liczbie pojawili się w polu karnym gospodarzy i udało im się strzelić gola kontaktowego. Trafienie zanotował zmiennik, Przemysław Mystkowski, któremu asystował inny z wchodzących, Bartosz Bida.
- Bartek zagrał nieszablonowo do mnie, chociaż miał możliwość podania do stojącego na wprost Karola Struskiego. Zdecydował się na niekonwencjonalne rozwiązanie, ja strzeliłem i wpadło - powiedział pomocnik Jagiellonii Białystok, Przemysław Mystkowski.
Jagiellonia w następnym spotkaniu zmierzy się z Górnikiem Zabrze. Wyjazdowy mecz zostanie rozegrany 14 lutego o godz. 18:00.