Pierwszy kwadrans rywalizacji upłynął pod znakiem przewagi Lechii, ale potem Jagiellonia zaczęła grać coraz odważniej. W 19. minucie o strzał zza pola karnego pokusił się Bida, w 34. minucie, Taras Romanczuk zagrał w kierunku Bojana Nasticia, Bośniak wszedł z futbolówką w pole karne i oddał strzał, ale został zablokowany przez obrońców Lechii. W 35. minucie, w zamieszaniu podbramkowym po rzucie rożnym najwięcej zimnej krwi zachował Romanczuk, który lewą nogą umieścił piłkę w siatce, na tablicy wyników widniał rezultat 1:0.
- Już nie pierwszy rok śledzimy ligę i wiadomo, że poziom jest wyrównany, każdy może wygrać z każdym, zarówno w domu jak i na wyjeździe. Wiemy jaka jest Ekstraklasa, nigdy do końca nie wiadomo kto jest faworytem - powiedział Taras Romanczuk, kapitan Jagiellonii Białystok.
Gospodarze rzucili się do odrabiania strat. W 38. minucie, doszło do kontrowersyjnej sytuacji, w której arbiter spotkania i jego asystenci VAR analizowali sytuację, w której istniało prawdopodobieństwo zagrania piłki ręką przez Israela Puerto. Na szczęście dla Jagiellonii - nie podyktowano jedenastki. Niestety, zaraz potem w szesnastce Jagi przewinił Romanczuk, co oznaczało rzut karny dla gospodarzy. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Flavio Paixao, Portugalczyk pewnym strzałem w środek bramki zapewnił remis gdańszczanom do przerwy.
- Dziś mimo trudnego rywala i naporu Lechii potrafiliśmy zdobyć bramki, grać blisko siebie i rozstrzygnąć tę rywalizację na swoją korzyść. Wydaje mi się, że wcześniej trochę spadło nam morale po meczu z Legią. Wtedy powinniśmy przynajmniej zremisować, zrobić coś więcej - mówił Michał Pazdan, defensor Jagiellonii.
W 55. minucie zespół Jagiellonii ponownie objął prowadzenie, tym razem za sprawą Bidy, który fenomenalnym strzałem piętą, po asyście Prikryla, zdobył drugą bramkę dla Jagi. W końcowych minutach rywalizacji Lechia zaatakowała, ale nie potrafiła stworzyć poważniejszego zagrożenia pod bramką Żółto-Czerwonych. Ostatecznie, mecz zakończył się wynikiem 1:2.
- Dokonaliśmy sporego wyczynu, w Gdańsku nikomu nie jest łatwo wygrać. Lechia przegrała u siebie po raz pierwszy w tym sezonie. W moim zespole dobrze funkcjonowały przede wszystkim dwie rzeczy: organizacja gry w defensywie oraz determinacja, która była na wysokim poziomie - mówił Ireneusz Mamrot, szkoleniowiec Jagiellonii Białystok.