Starcie na szczycie tabeli lepiej rozpoczęli gospodarze. Już w 2. minucie wyszli na prowadzenie po golu Ba Loua'y, który wykorzystał podanie Ishaka. Lechici skorzystali z błędu w wyprowadzeniu piłki Jagiellończyków. Tuż przed przerwą mieli drugą dogodną szansę w tym meczu. Po zagraniu Joela Pereiry w pole karne, na strzał z powietrza zdecydował się Ishak, a futbolówka zaskoczyła Alomerovicia i padł wynik 2:0.
Po wznowieniu gry, gospodarze dołożyli trzeciego gola. Piłkę przejął Ba Loua i Iworyjczyk z zimną krwią, choć przy małej pomocy Skrzypczaka, od którego odbiła się futbolówka, trafił do siatki. W 54. minucie na trafienie odpowiedział zawodnik Jagiellonii Białystok Hansen, który zaskoczył strzałem w krótki róg Mrozka.
Po godzinie gry Jaga dostała zastrzyk energii w postaci zmiennika - Dominika Marczuka, który zastąpił Jose Naranjo. Skrzydłowy Jagiellonii chwilę po wejściu na boisko wywalczył rzut wolny, po którym bramkę kontaktową zdobył Skrzypczak, wykorzystując zamieszanie i odbitą piłkę w polu karnym. Było 2:3.
W doliczonym czasie gry drugiej połowy sędzia podyktował rzut karny dla Jagi. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Bartłomiej Wdowik i uderzył na tyle mocno, że Mrozek nie był w stanie zatrzymać futbolówki, mimo że rzucił się w dobrą stronę. Ostatecznie Jaga wywiozła z Poznania punkt. Spotkanie skończyło się rezultatem 3:3.
- Straciliśmy trzy gole, więc nie ustrzegliśmy się błędów, ale mentalnie zwyciężyliśmy i jestem dumny z tej drużyny, że się nie poddała i walczyła do końca - skomentował mecz Adrian Siemieniec, szkoleniowiec Jagiellonii Białystok.
- Zdajemy sobie sprawę, że do przerwy nie wyglądało to tak, jak chcieliśmy. Lech zdobył bramki po naszych błędach. W przerwie sztab pokazał jak mamy grać i mentalnie przygotował nas do walki. Straciliśmy co prawda gola na 0:3, ale finalnie podnieśliśmy się. Szanujemy ten punkt - powiedział klubowym mediom Bartłomiej Wdowik.