Jagiellonia dominowała od początku meczu i szybko zdobyła otwierającą wynik spotkania bramkę. Konkretnie uczynił to Jose Naranjo, który co prawda najpierw trafiając do siatki pomógł sobie ręką, ale lada chwila przymierzył zza pola karnego nie do obrony i było 1:0. Przyjezdni po otrzymanym ciosie ruszyli do ofensywy i napór mistrza Polski skończył się wyrównującym golem Stratosa Svarnasa. Grek na raty pokonał Alomerovicia w zamieszaniu podbramkowym.
Stracony gol wcale nie podłamał Jagiellonii, która znów przejęła inicjatywę. W 33. minucie doskonale w pole karne zacentrował Nene, a w szesnatce idealnie odnalazł się Naranjo z bliska umieszczając piłkę w bramce Vladana Kovacevicia. Przed przerwą okazję do wyrównania miał jeszcze Raków. Ze strzalem zza pola karnego Gustava Berggrena poradził sobie jednak Alomerović, mimo bardzo nieprzyjemnego rykoszetu po uderzeniu Szweda.
W drugiej części spotkania znów oglądaliśmy koncert gry Jagi. Najpierw Afimico Pululu chwilę po zejściu z szatni wyłożył piłkę Nene, któremu pozostało tylko dopełnić formalności. Było 3:1. Częstochowianie wydawali się być oszołomieni takim obrotem spraw, bo długo nie byli w stanie poważniej zagrozić bramce Jagiellonii. Żółto-Czerwoni zaś byli bardzo konkretni. Zanim jednak trafili do siatki po raz czwarty, w dogodnej okazji spudłował Dominik Marczuk.
Co się odwlecze, to nie uciecze. Niedługo później Nene popisał się fenomenalnym strzałem pod poprzeczkę nie dając żadnych szans Kovaceviciowi i było 4:1. Raków starał się jeszcze zmniejszyć rozmiary przegranej. Sporo ożywienia w poczynania gości wnieśli zmiennicy. Po jednej z akcji w słupek trafił Łukasz Zwoliński. Ten sam zawodnik drugim golem dla częstochowian ustalił wynik niedzielnej rywalizacji na 4:2.
- Nie chcę być arogencki stwierdzając, że rozbiliśmy rywala przez wzgląd na szacunek dla niego. Dużo pracy do tej pory wykonaliśmy, ale jeszcze mamy energię by rozegrać ostatnie spotkanie w tym roku. Chcemy go zakończyć w jak najlepszych humorach. Dziś znów pogratulowałem w szatni drużynie, ale też nie musiałem dużo mówić. Czasem wystarczy zwykły uśmiech - skomentował Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii Białystok.
- Staram się patrzeć na życie optymistycznie. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że po 18 kolejkach będzie wiceliderem to odrzekłbym, że może tak się wydarzyć, ponieważ mamy jakościowy zespół. Nie jestem zaskoczony takim obrotem spraw. Co więcej - będziemy walczyć do końca, żeby zakończyć ten rok w fotelu lidera - powiedział Afimico Pululu w rozmowie z klubowymi mediami.