Na Stadionie Miejskim przy ul. Słonecznej w Białymstoku można było zobaczyć wiele wyrazów wsparcia dla Ukrainy związanych z rosyjską inwazją. Na bandach LED zlokalizowanych dookoła boiska wyświetlano hasła "Nigdy więcej wojny" oraz "Ukraina, my z Wami". Żółto-Czerwoni całe spotkanie rozegrali w opaskach w barwach ukraińskiej flagi, stadionowy spiker przed pierwszym gwizdkiem odczytał komunikat dotyczący wsparcia dla Ukrainy. Ponadto oba zespoły przed pierwszym gwizdkiem wspólnie zapozowały do wspólnego zdjęcia z ukraińską flagą.
W 23. minucie spotkania z rzutu wolnego zacentrował Przemysław Mystkowski, a w polu karnym do strzału przewrotką złożył się Bogdan Țîru. Rumuński stoper niefortunnie trafił nogą Michała Kopczyńskiego. Arbiter zinterpretował sytuację w taki sposób, że ukarał białostockiego zawodnika czerwoną kartką.
- Drużyna pokazała charakter. Pierwszy raz widziałem coś takiego, żeby ktoś otrzymał czerwoną kartkę za takie zagranie. Niemniej taka była jego decyzja, już tego nie zmienimy - zaznaczył w rozmowie z klubowymi mediami Andrzej Trubeha, napastnik Jagiellonii.
Pierwsza bramka padła w 63. minucie. Do siatki trafił Frank Castañeda z Warty Poznań, popisując się skuteczną dobitką po tym, jak najpierw w słupek trafił Miłosz Szczepański. Zaraz potem, Jaga wyrównała. Po akcji Karola Struskiego ładny, płaski strzał oddał Tomáš Přikryl. Piłka wylądowała tuż przy słupku bramki gości.
- Mogę tylko pogratulować moim piłkarzom walki i odrobienia strat grając w dziesięciu. Wiedzieliśmy, że Warta ma problemy w grze w ataku pozycyjnym. Szkoda, że musieliśmy grać w osłabieniu. Przeciwnik grał schematycznie i przewidywalnie, ale popełniliśmy błąd, który kosztował nas stratę gola - powiedział Piotr Nowak, trener Jagiellonii Białystok.
Jagiellonia ostatecznie zremisowała 1:1 z Wartą Poznań. W następnym spotkaniu, Żółto-Czerwoni zmierzą się ze Stalą Mielec, spotkanie zostanie rozegrane 4 marca o godz. 18:00.