W 7. minucie Bartłomiej Wdowik zaskoczył rywala uderzeniem z rzutu wolnego. Piłka po jego strzale spadła idealnie pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez bezradnego Sebastiana Madejskiego i było 1:0 dla Jagi. Gol z kategorii "stadiony świata".
Golkiper "Pasów" chwilę później popełnił poważny błąd, źle odbijając futbolówkę po uderzeniu Jose Naranjo. Do bezpańskiej piłki dopadł Dominik Marczuk, który wyłożył ją Kristofferowi Hansenowi, a ten dopełnił formalności strzałem do pustej bramki. Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 2:0.
W drugiej, ponownie do siatki trafił Hansen po zagraniu piłki Adriana Diegueza. Zaraz potem Norweg zaliczył asystę przy golu Marczuka. W 55. minucie było 4:0. Wtedy przyszła pora na odpowiedź Cracovii.
Na 1:4, chwilę po trafieniu Marczuka, bramkę zdobył Ghita, który zapędził się pod pole karne Jagiellończyków. Po godzinie gry zrobiło się trochę niebezpiecznie, bo przy rzucie rożnym Jaga nie upilnowała legendarnego stopera reprezentacji Polski - Kamila Glika, który w swoim stylu, strzałem głową nie dał szans bramkarzowi Zlatanovi Alomeroviciowi.
Mecz zakończył się więc wynikiem 4:2 dla Jagiellonii. Było to drugie wyjazdowe zwycięstwo podopiecznych Adriana Siemieńca w tym sezonie. Dzięki tej wygranej, "Żółto-Czerwoni" zajmują 3. miejsce w lidze z dorobkiem 22 pkt.
- Za nami trudny mecz i bardzo cieszymy się z wygranej na wyjeździe. Na pewno musimy lepiej zarządzać meczem przy wysokim prowadzeniu. Będziemy się tego uczyć i przeanalizujemy to w przerwie na kadrę - powiedział trener Adrian Siemieniec.
- Pierwszą połowę zaczęliśmy od szybko zdobytych dwóch bramek. Po zmianie stron było podobnie. Do 55. minuty prowadziliśmy 4-0 i być może spadł poziom koncentracji. Gospodarze nałożyli na nas presję, zaczęli grać długimi podaniami. W krótkim odstępie czasu straciliśmy dwa gole. To jest coś negatywnego. Oczywiście cieszymy się ze zwycięstwa, ale wolelibyśmy je odnieść z pominięciem tych minut, w których straciliśmy bramki - stwierdził Kristoffer Hansen.