Cztery mecze w siedem dni to spore wyzwanie, tym bardziej, kiedy dołoży się do tego czas spędzony w trasie. Ostatecznie jednak nie znieśliście tego, aż tak źle i w generalnym rozrachunku możecie czuć się zadowoleni z efektów październikowego maratonu.
- To był bardzo wyczerpujący tydzień. Zaczęliśmy go meczem u siebie z Gwiazdą Bydgoszcz, a następnie ruszyliśmy w trasę przez Zamość do Rzeszowa i z powrotem do domu. W dwóch pierwszych meczach nasze zwycięstwo nie było zagrożone. Drobne problemy pojawiły się dopiero w Rzeszowie, ale tam ostatecznie też wygraliśmy. Wyłożyliśmy się dopiero w ostatnim meczu z Baltą Gdańsk. Ja akurat w tym czasie byłem na meczu z dziewczynami w Tarnobrzegu.
Szefa zabrakło i od razu problemy.
- Absolutnie nie, Wandżi doskonale wie, co trzeba robić. Ten mecz po prostu nam nie wyszedł. Zagraliśmy słabe spotkanie, co uwidoczniło się podczas analizy. Według mnie zgubiła nas przesadna pewność siebie. Nawet w tych meczach w Zamościu i Rzeszowie też nasza gra nie była porywająca, ale wygrywaliśmy, więc trudno było się o coś przyczepić. Wiadomo było, ze Li jest bez formy, że panicznie boi się koronawirusa, że czeka już na przerwę w rozgrywkach, żeby wrócić do domu oraz że ma spore problemy w grze z leworęcznymi przeciwnikami. Trafił tak, że zagrał z Szymonem Malickim. Jak na warunki naszej ligi to nie jest zawodnik wyróżniający się, ale jest leworęczny i dobrze odbierał serwis Li, co otworzyło mu drogę do zwycięstwa. Dwa punkty zrobił też na nas Patryk Chojnowski, który ograł Khanina i Wandżiego. I to w sumie nie jest niespodzianka, bo prezentują porównywalny poziom, a w przeszłości wielokrotnie ogrywał naszego kapitana. Ja zawsze jednak staram się wejść w głowę zawodników i odtworzyć to, o czym myślą i jestem niemal pewien, że wyczekiwali już końca tego tygodnia, dodatkowo byli podbudowani poprzednimi wynikami i nie zachowali odpowiedniej koncentracji. Nawet jeśli zakładali, że Chojnowski kogoś ogra, to sądzili, że jednego, a nie dwóch, a jednak czasem trzeba się zatrzymać w sporcie, bez względu na dyscyplinę, żeby złapać trochę spokoju i pokory.
Teraz macie ku temu idealną okazję. Następny mecz dopiero za miesiąc.
- Dokładnie tak. To będzie już ostatni mecz w tej rundzie. Żadną tajemnicą nie jest, że zagramy w nim osłabieni brakiem Lio, który wyleciał już do domu i wróci do nas dopiero na kolejną rundę.
Nie obawiasz się, że biorąc pod uwagę jego podejście do całej sytuacji i wspomniany paniczny strach przed pandemią, może z jego powrotem być jakiś problem?
- Nic z tych rzeczy. Li jest profesjonalistą, a oprócz tego, że dobrze mu w naszym klubie to ma jeszcze dodatkowy magnes w postaci warunków finansowych jak chociażby premie za określone wyniki w sezonie, między innymi za określony procent zwycięstw. Jestem zatem spokojny, że gdy tylko zaczniemy szykować się do gry, to Li szybko do nas dołączy. Póki co jednak o tym nie myślimy, tylko odpoczywamy. Grudziądz jesteśmy w stanie ograć również bez niego, musimy być tylko skoncentrowani.
Jak dużym zaskoczeniem, o ile w ogóle, są dla Was osiągane dotychczas wyniki?
- Prowadzę ten klub już od kilku lat. Dlatego spokojnie mogę powiedzieć, że w historii klubu jeszcze nigdy nie było tak silnego składu. Skonstruowaliśmy dobrą drużynę z mega doświadczeniem i ograniem międzynarodowym. Khanin grał w lidze włoskiej i niemieckiej, był na mistrzostwach Europy. Wandżiego nikomu nie trzeba przedstawiać, jego dokonań również, to marka sama w sobie. Lio w tej chwili jest już trzeci rok w naszej lidze. Poznał specyfikę rozgrywek i przeciwników. Pod względem styli możemy mieszać jak chcemy. Lio jest leworęczny, Khanin praworęczny. Wandżi gra czopem, stylem piórkowym. Lio gra super z praworęcznymi, nie lubi z leworęcznymi. Khanin jest bardzo dobry w starciach z polskimi zawodnikami, jak Robert Floras, Tomasz Kotowski, czy Lewandowski. Wandżi z kolei to profesor gry obronnej. Jesteśmy bardzo trudni do rozszyfrowania i doskonale zdajemy sobie sprawę z naszych atutów. Co z tego, że przeciwnicy dużo o nas wiedzą, jak wciąż ciężko nas rozszyfrować. Byłem pewien, że jesteśmy w stanie ograć każdego, co potwierdza dotychczasowy przebieg rundy zasadniczej. Nie jesteśmy zespołem, który rozejdzie każdego, ale jak ogramy kogoś wyżej notowanego, to nie powinno być to już rozpatrywane jako ogromne zaskoczenie.