Muzyka w 100% elektroniczna, a można by ją nazwać trochę retro. Zarówno w starych jak i nowych kompozycjach dało się wyłapać znane nam z lat 80-tych brzmienia electropu i new romantic. Momentami nawet można było mieć wrażenie, że cofamy się w czasie, ale wokalista barwą swego głosu i pewną przyjemną dla ucha manierą ( głos lekko chropawy, momentami jakby mruczący nam do ucha ) przypominał nam, że jest wiek XXI i czasy słodko-brzmiących wokali new-romatic już minęły. Muzyka Red Emprez, to nie kopia z lat 80-tych. Jest to ich własna wizja synth-pop, w której czuje się dystans do tamtych lat, a nawet pewne przymrużenie oka.
Jakość utworów jest świetna, teksty nie męczące i pasujące do stylu, wokal doskonały, a dźwięki i rytmy zmuszają do tańca albo przynajmniej do pokręcenia biodrami. Dziwne tylko, że większość publiczności siedziała sztywno w fotelach? Czyżby koncert był za wcześnie i ludzie jeszcze się nie rozkręcili? Czy aż tak skupili się na muzyce?
Brawo dla właściela kawiarni za pomysł na wykorzystanie tarasu na koncerty. Oczywiście zapewnił mnie, że dobra muzyka w Infuzji zabrzmi jeszcze nie raz, chociaż na pierwszym miejscu tam jest kawa. A że kawa w Infuzji jest świetna, to i muzyka też musi być taka. Nie możemy doczekać się już kolejnych dobrych koncertów. Na dobrą kawę będziemy wpadać bez okazji.