"Barbie" jakiej nie znacie...
Obraz "Barbie" został okrzyknięty jednym z najgłośniejszych filmów tego roku, przez co stał się tak wyczekiwaną produkcją. Widownia nabrała wręcz dużego "apetytu" na obejrzenie ekranizacji opowieści o perypetiach młodej, zawsze pieknej, nienagannie ubranej i ze lśniąco białym uśmiechem damy, która wydawałoby się, że wiedzie perfekcyjne życie (bez trosk znanaych ludziom) w krainie zwanej Barbie Landem. Na pierwszy rzut oka i przez pryzmat pierwszych kilku scen - faktycznie tak jest! Gdzieś w równoległym wszechświecie do świata ludzkiego, na różowym lądzie, żyją perfekcyjne zabawki, do złudzneia przypominające ludzi, choć pozbawione jakichkolwiek wad. Zaróno pod kątem fizyczności, jak i aspektów związanych z ogólnie pojętą psychiką.
Różowe domki bez ścian, cabriolety, finezyjne dodatki, piękne suknie. W tej krainie każda z kobiet - Barbie - może być kim tylko zechce: prawniczką, sędzią, noblistką czy panią prezydent. Choć pokazany na poczatku obraz życia w Barbie Landzie może wygladać feministycznie, a przy tym zbyt cukierkowo, to niech to nikogo nie zmyli. Głębia przekazu zacznie powoli wychodzić na powierzchnię, aż eksploduje i obnaży wszelkie przywary życia w idyllicznym świecie.
Stereotypowo piękna, ale...
W postać głównej bohaterki wciela się - chyba obecnie najbardziej lśniąca gwiazda Hollywood - Margot Robbie. Aktorka idealnie pasuje do kreowania postaci słynnej lalki, która przez dekady była ulubioną zabawką dziewczynek. Stała się ikoną popkultury, a niektórzy uznawali i nadal uznają ją za pomost łączący pokolenia. Wszak zabawa Barbie wzmacniała więzy, a dzieci poszerzały swoje pokłady kreatywności. Z drugiej strony fenomen Barbie potrafił wprawić też w kompleksy, bo ideał piękna tej lalki jest niedościgniony.
"Najbardziej wywrotowy blockbuster XXI wieku" - w takich słowach nad produkcją "Barbie" rozpływa się wielu krytyków
Zamysłem reżyserki na pewno było zaskoczneie widza. Nie chciała zrobić płytkiej komedii ocierające się o pastisz czy parodię. Pokazuje, że przez lata w popkulturze wizerunek Barbie został spłycony wyłącznie do wyglądu. Greta Gerwig kreuje postaci nie tylko w rozmiarze XS. Jej Barbie mają różne kolory skóry, wiek i zainteresowania. Wierzą, że ludzie się nimi inspirują, a nie wpędzają od najmłodszych lat młode kobiety w kompleksy. Kiedy postać Robbie zaczyna mysleć o śmierci i nie budzi się rano idealnie wypoczeta, zdaje sobie sprawę, że się "zepsuła". Wyrusza do realnego świata, by odkryć przyczynę takiego stanu rzeczy. Prawda, którą powoli odkrywa, prawda o sobie, ale także powiązana z nią historia kobiety i jej córki, sprawia, że emocje biorą górę. Idelna do tej pory Barbie, staje się bardziej ludzka, empatyczna, dostrzega bolączki innych - zwłaszcza Kena.
Wraca jako Ken i kobiety znów szaleją!
"Hiya, Barbie, Hi, Ken" - cytując początek słynnego utworu Aqua. Ken kreowany przez Goslinga żyje w cieniu Barbie. Jest stłamszony, nieszczęśliwie zakochany, czuje się niedoceniany. I ta kreacja wyszła Ryanowi naprawdę świetnie. Wiele osób, w tym ja (Gosling nie jest typowym hollywodzkim przystojniakiem, ale jego charyzma sceniczna od lat przysparza mu fanek), miały obiekcje co do obsadzenia gwiazdora "Pamiętnika" w roli chłopaka Barbie. Jak się okazało niesłusznie. Gosling pokazał swój komediowy, ale i muzyczny talent. Jak wiemy, ma porządne zaplecze muzyczne. Jako dziecko występował przecież w popularnym show telewizyjnym "Klub Myszki Mickey", gdzie poznał m.in. Britney Spears, Christinę Agulierę i Justina Timberlake'a.
Video z Goslingiem jako śpiewajacym Kenem już stał się viralem w sieci:
Dość zabawne są sceny, w których Ken w realnym świecie odkrywa patriarchat, przez co przybywa mu pewności siebie. Przerysowane są sceny "walki" w Barbie Landzie o wpływy w tej krainie: Keny kontra Barbie. Tak, przez pryzmat tych scen film można określić mianem odjechanego. Brawa dla reżyserki za dbałość o szczegóły wizualne, za odskocznię od często przytłaczającej rzeczywistości, ale nie za zupełne oderwanie od niej. Film to przy okazji świetna reklama zabawek firmy Mattel.
Choć w sieci krąży już mnóstwo pozytywnych opinii o "Barbie", za reżyserię, za aktorstwo, to pojawiają się i te mniej przychylne, że seans był męczący. Oczywiście to kwestia gustu, a z tą wiadomo, że niezwykle trudno polemizować. Co ważne, po wyjściu z kina na pewno pojawią się jakieś refleksje. To dobrze, bo to oznacza, że widzowie nie wyjdą z kina obojetni. Potrzeba też i takich filmów, które nawet jeśli miały z założenia edukować, a kogoś rozczarują, to i tak skłonią do pewnych przemyśleń. To komedia przygodowa, a nie dramat biograficzny czy dokument, więc porównania do górnolotnych produkcji chyba nie mają nic na celu.
Film na ekranach kin już od 21 lipca. Warto się wybrać, odprężyć i wyrobić własne zdanie o micie Barbie i Kena.