Artystą się jest czy bywa? Rozmowa z Grzegorzem Radziewiczem z Galerii Marchand

Ponad 30 wystaw indywidualnych i 200 zbiorowych, cały czas ma apetyt na więcej, a co najważniejsze - są pomysły! Grzegorz Radziewicz, artysta związany m.in. z Galerią Marchand opowiedział nam o swoim procesie twórczym, ulotnym czasie, który stara się uchwycić na swoich obrazach i aukcjach sztuki, dzięki którym „odrodziło” się środowisko białostockich art twórców.

Grzegorz Radziewicz [fot. z archiwum artysty]

Grzegorz Radziewicz [fot. z archiwum artysty]

Przed nami 12. Podlaska Aukcja Sztuki. Pana obraz - „Obiekt zagubiony w kosmosie” - figuruje jako dzieło okładkowe najnowszego wydania magazynu.

Tak. To jest przestrzeń w przestrzeni. W skorupie robota jest świat oddzielny, a robot na obrazie jest zanurzony jeszcze w odrębnym świecie, w czymś co można nazwać  kosmosem. Jak wymyślam obrazy, jak je maluje, to staram się by były wielowątkowe, umieszczam w nich sporo sytuacji symbolicznych.

Machiny latające, to motyw najczęściej pojawiający w Pana obrazach.

Tematyka machin w moich obrazach przewija się właściwie od samego początku. Powstał nawet taki cykl obrazów zatytułowany „Machiny latające”. Obraz, który jest wizytówką najbliższej aukcji, jest to nieco nowsze spojrzenie na tę tematykę.

Jednak nadal jest to czysty surrealizm. Możemy powiedzieć, że coś, co rodzi się w głowie autora, jest jedynie podpowiedzią dla odbiorcy, a konkretna interpretacja, co jest piękne w sztuce – należy wyłącznie do widza…

Kiedy obraz jest przeze mnie wymyślany, kiedy go maluję i kiedy jest u mnie w pracowni, to jego interpretacja jest wyłącznie moja. Obraz tak naprawdę dopiero nabiera sensu, kiedy pojawia się osoba, która go ogląda, niebędąca artystą. Dopiero wtedy pełnia tego obrazu się ujawnia, ponieważ zachodzi interakcja pomiędzy tym co artysta miał na myśli, a tym co odbiorca może sobie dopowiedzieć. Przecież każdy ma inne doświadczenia, inną osobowość, a to wszystko składa się na finalny odbiór obrazu.

A skąd pomysł, by zagłębić się w tematykę dotyczącą przemijania?

Samo przemijanie to jest fragment, tak naprawdę najbardziej interesuje mnie coś, co można by nazwać szeroko pojętym pojęciem czasu. Co też wpisuje się w przemijanie - czasu jako jedynej rzeczy, która jest w naszym życiu najważniejsza. Ani jej nie kupimy, ani nie odzyskamy, jest naszą największą walutą. 

Czas możemy wykorzystać na różne sposoby. Na swoich obrazach pokazuje sytuacje zawieszone w czasie, czasie nieokreślonym. Czas jest ideą. Możemy zastanawiać się co było wcześniej, zanim się wydarzyło to, co jest ukazane na obrazie, co właściwie jest na tym obrazie i co wydarzy się później.

Zwróćmy uwagę, że na obrazie „Obiekt zagubiony w kosmosie” są takie elementy, które mogą nam zasugerować, że coś w danym momencie na tym obrazie się dzieje, to się wszystko skądś pojawiło. Obiekt zagubił się w kosmosie, wewnątrz tego obiektu dzieje się historia, myślimy jak ci ludzie się tam znaleźli, jaka jest między nimi relacja. Jest też drabina, wyjście z tego robota i to jest czas zatrzymany. Jednocześnie możemy sobie dopowiedzieć tę historię, czyli wydłużamy czas o przeszłość i o przyszłość. Jest to moim zdaniem bardzo interesująca gra między obrazem a odbiorcą. Specjalnie unikam też zbyt dużego nawiązania do współczesności , żeby ta możliwość interpretacji była szersza.

A skąd zainteresowanie taką tematyką?

Podejrzewam, że to się wzięło z rodzinnej historii. Ojciec był z wykształcenia kowalem, ja się obracałem w tym świecie. Często, jeszcze będąc w Liceum Plastycznym w Supraślu, jako prace domowe wykonywałem właśnie rysunki w pracowni mojego ojca, możemy określić ją jako skrzyżowanie kuźni z warsztatem ślusarskim. Rysowałem imadła, narzędzia, wykorzystując takie zastane elementy, jako elementy martwych natur. To mi sprawiało najwięcej radości, więcej niż rysowanie kwiatów, pejzaży, zwyczajnej martwej natury. 

Jedni mówią, że artystą się bywa, a nie jest, że do pracy potrzebna jest wena… Narosło sporo stereotypów. Jak z Pana perspektywy wygląda proces pracy twórczej?

Wszystko jest kwestią dość indywidualną i kwestią odpowiedniego zdefiniowania pojęć. Ja widzę to tak, jeśli artysta jest artystą tzw. czynnym, cały czas maluje obrazy, to jest w permanentnym procesie twórczym. Nieustannie patrzy na otaczający go świat i na to co go spotyka, pod kątem tworzenia. Oczywiście są takie momenty, w których maluje mi się lepiej, w innych gorzej. Może to jest właśnie to natchnienie. Są to rzeczy bardzo ulotne, trudno je wyczuć czasami. To jak z utrzymywaniem formy u sportowca. Czasem bywa tak, że jakiś obraz nie wyjdzie, wtedy skupisko myśli i emocji jest bardziej intensywne. To wszystko wynika z natury człowieka. 

Powiedzmy jeszcze o idei Galerii Marchand. Pan był jedną z osób, które ją współtworzyły.

Tak. Byłem jedną z osób, które współtworzyły Galerię Marchand. Galeria jest tworzona przez artystów, głównie malarzy z Białegostoku i okolic. Sami przygotowujemy wystawy. Organizujemy ponad 12 wystaw rocznie. To, że mój obraz znalazł się teraz na okładce magazynu aukcyjnego, wynika z tego, że przy okazji każdej aukcji, obrazy innych artystów promują katalogi, więc to pewna kolej rzeczy.

Dodam, że przez to, że nasza Galeria jest instytucją oddolną, odrodziło się środowisko białostockich art twórców, to jest bardzo ważne. Jest przepływ energii, myśli, inspirujemy się wzajemnie. Instytucja organizuje aukcje, z których dochód jest przeznaczony dla artystów. Aukcje sztuki to też znak naszych czasów. Ludzie coraz chętniej kupują obrazy, mamy kilka domów aukcyjnych w kraju, a rynek aukcji to rynek konsumenta.

Ja cały czas czuję, ze mam sporo rzeczy do zrobienia i jeszcze jest wiele obrazów do namalowania, są pomysły. 

 

Szczegóły dot. aukcji: TUTAJ

Galeria

Zobacz również