Na premierze chciałam nie tylko uzyskać odpowiedzi na pytania jakie pojawiły się w
zapowiedzi spektaklu. Pytania brzmiały dość tajemniczo i sugerowały, że przedstawienie poruszy jakieś kontrowersyjne tematy. Zadałam też w artykule pytanie - jaka więź łączy aktorkę Teatru Dramatycznego z amerykańską poetką i punkową wokalistką, skoro Aleksandra Maj bierze się za projekt oparty na historii z życia Patti Smith, na jej twórczości, poezji i książce? I czy zobaczymy tę więź na scenie?
Więź na scenie była, szczególnie artystyczna i muzyczna, a odpowiedzi na pytania padły, choć jak to w "dziele sztuki" nie bezpośrednio. Ale nie to wcale okazało się najważniejsze w tym projekcie. Nie najważniejsze też według mnie jest to, co zapowiadała przed premierą autorka tekstu oraz reżyserka Alina Moś-Kerger - Nasze "Horses 75" to opowieść o poszukiwaniu siebie, stawianiu czoła lękom i obawom, o wartości jaką daje samoświadomość i determinacja w dążeniu do celu.
Najważniejsza w tym spektaklu jest po pierwsze centralna postać czyli Aleksandra Maj. Po drugie pomysł twórców na taką "układankową" formułę sztuki - połączenie monodramu, koncertu i filmu. Tak właśnie spełnił się zamysł aktorki - stworzenie projektu teatralno-muzycznego, w którym będzie mogła się zrealizować jako aktorka dramatyczna oraz wokalistka, a przy okazji dać się również wykazać na scenie innym artystom - muzykom grającym na żywo, scenografowi, autorce tekstu i reżyserce.
Myślę, że to był główny cel tego projektu, a że przy okazji zobaczyliśmy w teatrze Patti Smith tak jakby we własnej osobie, to też nie przypadek.
Chociaż bohaterką spektaklu nie jest wcale Patti, tylko jakaś całkiem inna wyimaginowana młoda kobieta, która poszukuje swojej artystycznej drogi, a wokalistka jest tylko jej inspiracją, fascynacją i duchową przewodniczką. Miałam jednak wrażenie że w momentach kiedy nasza bohaterka śpiewa na żywo i kiedy zwierza się z ekranu to właśnie wtedy widzimy i słyszymy młodą Patti Smith.
Spektakl zbudowany jest jak układanka, w której poszczególne elementy wydają się być tak różne, że nie pasujące do siebie, ale dopiero w całości dają pełen obraz. Składa się z fragmentów monodramu, w których bohaterka opowiada nam o swojej wędrówce po pustym bezludnym świecie na przemian z poetycko-filozoficznymi rozważaniami o sensie bycia artystą. Do tych elementów zostały jakby doklejone projekcje filmu wyświetlanego na pionowych elementach scenografii. I najważniejszy element układanki - piosenki. Piosenki Patti Smith świetnie zaśpiewane przez Olę Maj do mikrofonu spuszczonego z sufitu, na małym podeście-scenie ustawionej na środku pustej czarnej przestrzeni otoczonej tylko płachtami białych tkanin. Moment kiedy Ola zaczyna mówić i śpiewać do mikrofonu to tak jakby moment przemiany. Przemiany z kobiety niepewnej, pełnej obaw i sprzeczności, szamoczącej się między chaotycznymi, czasami pełnymi patosu a nawet pewnej sztuczności "złotymi myślami" o sensie sztuki i życia, a prostymi ale przejmującym słowami zwykłego człowieka - w kobietę dojrzałą, w ukształtowaną i spełnioną artystkę - podobnie jak Pati Smith. W ten sposób uświadamiamy sobie, że właśnie Pati Smith przeszła podobną drogę, od zwykłej dziewczyny z New Jersey do świadomej Artystki światowej sławy. Historię artystki i jej życiową drogę znamy z jej książek, które są jakby bazą tekstową dla autorki scenariusza projektu "Horses 75". Z całą pewnością oprócz piosenek w sztuce jest też sporo cytatów z Pati Smith. To się czuje i słyszy już od pierwszego zdania.
Projekt Oli Maj zapowiadał się interesująco i mimo, że po obejrzeniu można mieć jakieś drobne zastrzeżenia do niektórych fragmentów czy do zakończenia, to w całości wypada bardzo dobrze, ale szczególne brawa należą się za fragmenty muzyczne. To właśnie piosenki wywołały największy aplauz publiczności. Brawa i żywiołowa reakcja widowni dopełniły tę układankę, a widzowie są jej bardzo ważnym elementem. Bo na cóż artyście sztuka, skoro jej nikt nie zauważa. W "Horses 75" publiczność jest też aktorem, to do niej artystka mówi, zwierza się i śpiewa. Od publiczności oczekuje reakcji, aplauzu, śmiechu, choć czasami ciszy i bezruchu. Na premierze my, czyli publiczność, braliśmy udział w sztuce tak trochę niepewnie, nie wiadomo było czy bić brawo, czy milczeć, czy reżyser przewidział nasze reakcje w scenariuszu? Choć przy takich piosenkach Pati Smith, brawurowo i pięknie wykonanych na żywo przez Olę Maj, nie można było nie zareagować. Myślę, że w kolejnych spektaklach reakcja publiczności będzie jeszcze bardziej żywiołowa. W końcu i artyści i publiczność rozkręcą się na dobre.
W spektaklu jest również kilka momentów słabszych, w których wydaje się że układanka zaraz się rozsypie. Również kilka elementów, które wydają się lekko zbędne, na przykład właśnie te "paradokumentalne" zwierzenia z ekranu, ale to akurat uwaga do scenariusza i reżyserii niż do Oli. Można by też lepiej dopracować zakończenie spektaklu. Zakończenie daje nam odpowiedź co jest na końcu tej drogi, gdy artysta staje się Artystą przez duże A. Zakończenie spektaklu jest też hołdem dla sztuki. I jest przez to bardzo ważne. Na premierze coś w tym zakończeniu nie zagrało. Może reakcja publiczności nie została odpowiednio uwzględniona? Ale może to tylko moje zdanie?
Brawa dla aktorów drugiego planu - czyli muzyków grających gdzieś z tyłu sceny, ukrytych za białą ścianą zwiewnych białych tkanin. Zobaczyliśmy ich dopiero w finale i myślę, że wtedy ten nasz ostatni aplauz był szczególnie dla nich. Brawa dla autora scenografii - tak prostej ale plastycznej, żywej i podkreślającej wszystkie elementy tej układanki. Na scenie nie pojawiło się zbyt wiele elementów scenograficznych - tylko podest, mikrofon, tkaniny okalające obszar spektaklu i odgradzające wokalistkę od zespołu. Prostota, czerń i biel. W tej prostocie bardzo plastyczny jest moment, gdy Aleksandra śpiewa na leżąco otoczona świetlistymi punktami - śpiewa niezwykle przejmująco i pięknie. Ta scena to numer jeden spektaklu - dźwięk, obraz, ruch, światło - elementy dopasowane w jedną doskonałą całość.
Ponieważ "Horses 75" to projekt osobisty Aleksandry Maj sfinansowany ze stypendium artystycznego Prezydenta Białegostoku, artystka mogła wymyślić sobie taki spektakl, w którym pokaże się z jak najpełniejszej strony. Zobaczyliśmy ją jako aktorkę, z dobrym warsztatem i kontaktem z publicznością, fantastycznie ruszającą się i tańczącą na scenie , i jeszcze lepszą wokalistkę, ze świetnym głosem, wspaniałym wyczuciem muzyki i przekazem, który przez muzykę lepiej niż przez słowa dociera do publiczności. Nawet jeżeli sposób śpiewania i ruch ciała oraz mimika Aleksandry Maj były wyreżyserowane, to wyglądało to bardzo prawdziwie - jak autentyczny koncert dojrzałej artystycznie wokalistki. Może jednak to było autentyczne a nie efekt pracy aktora i reżysera? To i tak nie ważne - liczy się przecież efekt. A efektu mógłby pozazdrościć niejeden profesjonalny piosenkarz. Liczymy na więcej muzycznych projektów Oli Maj, a może i jakiś recital czy małą trasę koncertową?
Because the night belongs to lovers
Because the night belongs to life
Because the night belongs to lovers
Because the night belongs to us
("Because the night", 1978 , autor tekstu i muzyki: Bruce Springsteen, wykonanie oryginalne Patti Smith Band)
"Horses 75" - projekt stypendialny Aleksandry Maj
Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku - Duża Scena
PREMIERA piątek 18/11/2016 godz.19:00
kolejne przedstawienia 19/11/2016 i 20/11/2016 godz.20:30
czas trwania 60 minut
bilety: normalny 40 pln, ulgowy 35 pln, szkolny 20 pln, studencki 20 pln, bezrobotni 5 pln., przy zakupie 10 szt biletów normalnych wszystkie w cenie ulgowej; do kupienia w Kasie Teatru oraz w sprzedaży internetowej, na stronie dramatyczny.pl.
Reżyseria i scenariusz:Alina Moś-Kerger
Scenografia:Michał Wyszkowski
Choreografia:Katarzyna Kostrzewa
Obsada:Aleksandra Maj
Muzyka na żywo:
Jan Wyszkowski (gitara, saksofon)
Mariusz Bek (gitara basowa)
Sergiusz Pruszyński (perkusja)
Przedstawienie zrealizowane w ramach stypendium artystycznego Prezydenta Miasta Białegostoku dla twórców profesjonalnych.