Reżyser filmu Martin McDonagh jest Irlandczykiem. Irlandia doświadczyła całkiem niedawno wojny domowej, w której sąsiad występował przeciwko sąsiadowi, która też wybuchła w miejscach, gdzie od pokoleń ludzie żyli obok siebie i szanowali się wzajemnie, zanim nie nadszedł ten decydujący moment. Czy irlandzkie doświadczenia miały wpływ na opowieść, jaką przedstawia w "Trzech billboardach..."?
Poznajemy od razu - amerykańska prowincja. Miasteczko gdzieś niedaleko autostrady. Wszyscy znają swoje miejsce w szeregu. Mildred Hayes straciła córkę, którą przed śmiercią zgwałcono. Sprawców nie znaleziono, dlatego Mildred postanawia sama zmusić policję do odnalezienia sprawców. Staje sama przeciw najpierw policji, a później także dużej części swoich sąsiadów. Amerykański schemat znany z westernów: samotny sprawiedliwy i cała reszta w swojej masie przeciwna naruszeniu dotychczasowego status quo.
Logika westernu podpowiada, że wskutek przebiegu wydarzeń ci konformiści doznają przemiany i zrozumieją upór bohatera. W filmie McDonagh przemiana zachodzi zarówno w tej całej masie, jak i w samej Mildred. Kluczowym dla rozwoju akcji okazuje się miejscowy szeryf Willoughby (Woody Harrelson). To jego przypadek sprawia, że najpierw wszyscy stają przeciwko bohaterce, a później dochodzą do refleksji o swoim postępowaniu.
Amerykański szeryf w filmie Irlandczyka nie wkracza do akcji, on udziela pouczenia. Poprzez to pouczenie bohaterowie stają się inni. Widzimy na przykład, jak daleko może doprowadzić gniew. Zarówno w przypadku stróżów prawa, jak i w przypadku głównej bohaterki. Gniew i zło niszczy i wykrzywia wszystkie społeczne relacje między ludźmi. I pewnie doprowadziłyby do większych zniszczeń, gdyby nie szeryf.
Bohaterowie tego dramatu przeżywają swoje tragedie w samotności. Próbują wyjść z nich za pośrednictwem uporu i konsekwencji. Dochodzą do ściany, której w ten sposób pokonać nie mogą. Dopiero przewartościowanie dotychczasowej postawy pozwoli im wyzwolić się z traumy. Tak skonstruowana jest postać oficera Dixona (Sam Rockwell). W rezultacie głębokiej przemiany może dojść do zbratania zaciekłych wrogów, a jednocześnie przezwyciężenia własnej słabości.
Konstrukcja filmu właściwie podkreśla najważniejsze punkty zwrotne. Akcja na początku rozwija się leniwie, by po decydującym momencie przyspieszyć i nawet trzymać widza w napięciu niepewności dalszych losów bohaterów. Dość zaskakujące zakończenie filmu dodatkowo skupia uwagę widza na najważniejszym przesłaniu filmu. W wystawieniu filmowi wysokiej noty pomagają zdecydowanie dobrze obsadzeni w rolach aktorzy. Frances McDormand jak zwykle solidnie przygotowana, choć wydaje się, że gra naturalnie, bez widocznych emocji, lecz ciągle czujemy to napięcie, które każe jej nie odpuszczać. Sam Rockwell - znakomita rola oficera policji, który przechodzi w filmie najbardziej znaczącą przemianę. Znakomity i w furii, i w rozpaczy.
Cały film - godny polecenia, zwłaszcza że już doceniony (Złoty Glob) i pewnie za chwilę znowu zgarnie kilka znaczących nagród. Ważniejsze, że także za sprawą "Trzech billboardów..." widać już w kinie amerykańskim nowe pokolenie twórców. Po ubiegłorocznym sukcesie "Manchester by the Sea" - "Trzy billboardy..." to kolejny film pokazujący w europejskim stylu problemy zwykłych i szarych mieszkańców Ameryki. Ucieczka od standardów hollywoodzkich staje się faktem.
W Białymstoku film można obejrzeć w kinach sieci Helios.
Zwiastun filmu
TRZY BILLBOARDY ZA EBBING, MISSOURI
Premiera: 2 lutego 2018
Czas trwania: 115 minut
Produkcja: USA, 2017
Reżyseria: Martin McDonagh
Obsada:
Frances McDormand
Woody Harrelson
Sam Rockwell
Peter Dinklage
Abbie Cornish