Ta sama sala w kinie Forum i ten sam, choć nie taki sam Piotr Krzywiec. Dwadzieścia lat temu w tej sali były premiery jego wielkich jak na możliwości amatorskie produkcji filmowych. Biegał po scenie w skórzanej marynarce albo i bez; był w centrum świata i na topie białostockiego środowiska filmowców amatorów. Dziś w garniturze, ale ciągle w skórzanym kapeluszu. Dwa palce wzniesione w górę i okrzyk "Hollywood Białystok wiecznie żywe!"
Czy wystarczy, by
ożywić tamte wspomnienia,
obudzić jeszcze pasję w tamtych filmowcach, wyrwać ich z codziennego życia i porwać do tworzenia wielkich dzieł za małe pieniądze?
Na razie jednak zobaczą film. Reżyser ma lat zapewne dwadzieścia kilka, mógłby być synem któregoś z bohaterów. Film zrobił za pieniądze ze stypendium prezydenta Białegostoku. Jak mówi - o białostockich filmowcach dowiedział się bardzo niedawno. Zaciekawiło go to, że w takim mieście zrodziły się takie filmy. Chciał poznać bliżej twórców, zrozumieć ich pasję, pokazać to współczesnym. Udało się, i to nawet bardzo się udało.
Sala kina Forum wypełniona prawie całkowicie. Na widowni oczywiście bohaterowie tamtych czasów. A na ekranie - prawie dwie godziny odświeżania pamięci. Co chwila salwy śmiechu, chwilami brawa - znaki dobrego przyjęcia tego długiego wywodu Michała Krota. Kilka wątków zaplecionych w mocny warkocz narracji. Konsekwentnie zorganizowane obrazy autora zdjęć Tomasza Pienickiego tworzą spójną całość z fragmentami produkcji Hollywood Białystok sprzed dwudziestu kilku lat.
Opowieść bogata i barwna
- bohaterowie tamtych czasów w dzisiejszej perspektywie - mądrzejsi, ustabilizowani, doświadczeni. Wspominają czasy młodzieńczego porywu, pasji tworzenia i radości efektów pracy. I Paweł Małaszyński, i Kobas Laksa, i Wojciech Koronkiewicz, i Mirosław Puciłowski rozpalają wzrok i pieszczą wspomnienia. Dziś mądrzy i doświadczeni, świadomi znaczenia i miejsca tamtej zabawy w dalszym życiu - z perspektywy tych minionych dwudziestu lat. Zostaje w nich przecież klimat, zapach i emocje - ze świadomością przemijania i dojrzewania.
Patrzymy na sceny z tamtych filmów - nie sposób powstrzymać uśmiechu, nawet śmiechu. Amatorszczyzna w czystej postaci. Obudowanie komentarzem prawdziwych krytyków filmowych wzmacnia nastrój zabawy. Wiesław Kot mówi o estetyce kampu. Mówi ironicznie, bo widzimy dziś, że to nie kamp, niestety. To czyste filmowe... disco polo.
Przez dwie trzecie tego filmu
śledzimy dzieje szaleństwa Piotra Krzywca
- lidera, ducha, maga Hollywood Białystok. Patrzymy na jego produkcje, oglądamy wielkie show na premierach jego filmów, ale nie widzimy Jego po latach. I tak już oswajamy się z myślą, że Jego dziś nie będzie, że tak pozostanie - zamknięty w kształcie ikony swojego szaleństwa. Ale jednak się pojawia. Uwięziony w garniturze, wciśnięty w kąt między ścianą a stołem, przy telewizorze, z pilotem do swoich filmów. Z grymasem uśmiechu tak nieszczerego, że rozumiemy: on TAM został. Żyje TU, ale został TAM. Czterdziestolatek wyposażony w rodzinę, brnący koleiną codzienności.
" /fot. T. Pienicki/"/>
Z dramatu robi się groteska.
Piotr Krzywiec: gdybyśmy mieli wtedy pieniądze to zrobilibyśmy prawdziwe Hollywood. Szczerze i prawdziwie to mówi i powtarza to jeszcze "na żywo", po filmie. I robi się takie przesłanie: nie pozwól codzienności zabić twoich marzeń, bo będziesz nieszczęśliwy do końca życia.
I tak to uczestnicy pokazu w kinie Forum mieli okazję zrozumieć jedną z prawd fundamentalnych. Co ciekawe pomógł im w tym młody człowiek, który może jeszcze ma przed sobą tę trudną refleksję o życiu. Na razie zwycięża w nim ciekawość. Bardzo twórczo zwycięża. I oby w przyszłości stać go było na dystans do samego siebie.
Zdjęcia z premiery filmu w kinie Forum - Tomasz Pienicki