Godzinę przed rozpoczęciem koncertów restauracje i bary na Rynku Kościuszki były już przepełnione.
- Miałem nadzieję na koncert Alphaville od kilkudziesięciu lat, to muzyka mojej młodości i nareszcie moje marzenie się spełniło - mówi Marek (lat 50) były mieszkaniec Białegostoku, który na ten koncert przyjechał specjalnie z Warszawy.
Mimo że muzyka lat 80. mogła nie być "muzyką młodości" większości widzów koncertu, to jednak liczna obecność młodzieży nie była tam przypadkowa.
- Lubię posłuchać utworów z lat 80. czy nawet 60., mają w sobie duszę, której często brakuje muzyce tworzonej obecnie - uważa Asia, studentka filologi angielskiej.
Można powiedzieć, że sobotnie koncerty połączyły wszystkich lubiących rockową muzykę bez względu na wiek.
O 20:30 rozpoczął się występ zespołu BeMy cieszący się rosnącą popularnością szczególnie wśród młodzieży. Zespół zagrał na tyle dobrze, że nawet po kolejnym powrocie na scenę, zakończenie tego występu zostało przyjęte przez publiczność z głębokim niezadowoleniem. Publiczność mogła nawet po raz pierwszy usłyszeć utwór, który znajdzie się na ich najnowszej płycie.
Około godziny 22:00 na scenę wszedł wyczekiwany przez większość Alphaville. Podczas występu tego zespołu pod sceną było bardzo tłoczno. A obecna była duża część miasta.
Przy największych przebojach grupy: "Forever Young" i "Big in Japan" udział publiczności był największy. Przez cały czas trwania koncertu publiczność podziwiała wytrzymałość głównego wokalisty, który bez żadnych przerw prześpiewał półtoragodzinny koncert i ciągle wydawał się pełen energii.
Po zakończeniu części koncertowej wszyscy mogli podziwiać pokaz bardzo głośnych i barwnych sztucznych ogni, podczas których część publiczności wróciła do mieszkań, a część udała się do klubów aby dalej się bawić.