USG jamy brzusznej dziecka kosztuje ponad 100 złotych. Polega na ocenie rozwoju wątroby, trzustki, śledziony, nerek oraz pęcherzyka żółciowego i moczowego. U dziewczynek - również narządów rozrodczych. To ostatnie w przypadku chłopców wymaga wydania kolejnych ponad 100 złotych na badanie moszny. Dobrze jest też zbadać tarczycę, ślinianki i węzły chłonne. Trzeba też zapłacić za analizę tego badania, przy okazji kolejnej wizyty w przywatnym gabinecie lekarskim. Wydatki można mnożyć.
O sensie tych badań przekonali się lekarze współpracujący od 17 lat z Fundacją Ronalda McDonalda. Przebadali już ponad 73 000 dzieci z terenu całej Polski, w ramach prograku "NIE nowotworom u dzieci". Badaniami objęte są dzieci w wieku od 9 miesięcy do 6 lat. W czasie badania lekarz dokonuje kompleksowej oceny stanu tarczycy i węzłów chłonnych, narządów jamy brzusznej,a u chłopców dodatkowo moszny.
Efektem jest zdiagnozowanie u badanych dzieci ponad 18 tysięcy nieprawidłowości, skutkujących skierowaniem dziecka do dalszej konsultacji medycznej. Każdy taki przypadek to dowód, że badania profilaktyczne u zdrowych dzieci mają ogromny sens.
Co roku w trasę wyrusza specjalistyczny ambulans. Mieści w sobie dwa gabinety lekarskie, służące do ultrasonograficznych badań przesiewowych małych dzieci. Na stronie fundacji warto sprawdzać, czy nie będzie go w Waszej okolicy.
Ale to nie jedyne wsparcie. Są też bezpłatne łóżka i pokoje dla rodziców w szpitalach. Wreszcie - bezpłatne domy dla rodziców, których dzieci są leczone w największych szpitalach pediatrycznych w Polsce.
BIA24: Wierzycie w to, że kiedyś badanie USG małych dzieci będzie bezpłatne?
Katarzyna Rodziewicz, prezes zarządu Fundacji Ronalda McDonalda: Tak, dlatego realizujemy nasz program "NIE nowotworom u dzieci" i docieramy do miejsc, w których ludzie mierzą się z barierą dostępu do lekarzy specjalistów.
To jest jedyny taki program w Polsce, skupiony na badaniu małych dzieci. Działamy i pokazujemy standard, który sprawdza się idealnie niemalże na całym świecie. Mamy nadzieję, że w pewnym momencie wszyscy rodzice zaczną bardzo głośno mówić: "Chcemy takiego badania profilaktycznego, standardowego dla wszystkich polskich dzieci".
I... chyba jesteśmy coraz bliżej sukcesu, bo Ministerstwo Zdrowia naprawdę chce to badanie wprowadzić. Mamy nadzieję, że być może niedługo wszyscy rodzice małych dzieci dowiedzą się, że USG jamy brzusznej znajdzie się w koszyku świadczeń oferowanych każdemu maluchowi. To będzie ten gigantyczny sukces, na który ciężko pracowaliśmy przez ostatnich kilkanaście lat.
My badając, a rodzice decydując się na zbadanie swoich dzieci. Bo kiedy okazuje się, że proces leczenia - dzięki badaniu USG i wczesnej diagnozie - udaje się przyśpieszyć, to wygrywamy wszyscy. Dziecko i jego rodzice oraz służba zdrowia, bo system zdrowia znacznie więcej wyda na leczenie późno zdiagnozowanej choroby. Wszystkim ta profilaktyka, zapobiegliwość zwyczajnie się opłaca.
BIA24: Jak można dowiedzieć się o badaniach USG w waszym ambulansie?
Na stronie fundacji, w kalendarzu podróży ambulansu, z wyprzedzeniem podajemy miejsca badań. Żeby każdy zdążył się zapisać i umówić, bo liczba miejsc jest ograniczona. Warto też zaglądać na naszą stronę na Facebooku.
Generalnie zmieniamy standard publicznej medycyny pediatrycznej i rodzice z całej Polski najczęściej mają do czynienia z ambulansami z naszej akcji "NIE nowotworom u dzieci". Natomiast ci, którzy już podróżują z dzieckiem po zdrowie, spotykają nas w największych uniwersyteckich szpitalach pediatrycznych w Polsce. W Krakowie i Warszawie są domy domy Ronalda McDonalda.
BIA24: Domy zapewne bezpłatne?
Bariery ekonomiczne rodziców dzieci, które wymagają długiej hospitalizacji i długiego leczenia, to jest jednaz z rzeczy z którymi w Polsce się cały czas mierzymy. One na zachodzie Europy już nie są tak odczuwalne.
Nasze domy to bezpłatna pomoc Fundacji dla tych, którzy mają długie pobyty dzieci w szpitalach albo częste powroty do szpitali. Najdłuższy pobyt w naszym domu to 382 dni. To jest niewyobrażalne dla kogoś, kto ma zdrowie dziecko: wyprowadzić się na ponad rok z własnego domu.
Odległość, stres, brak możliwości pobytu z dzieckiem na oddziale z racji braku miejsca - to są bariery. W Polsce do tej całej listy należy doliczyć jeszcze stres ekonomiczny. Wielu rodziców chorych dzieci ma bardzo duży problem ze spięciem budżetu rodzinnego.
Do tego bardzo wielu rodziców z Polski jeździ również po całym świecie za zdrowiem i tam spotyka inne domy. Bo w Polsce są dwa nasze domy z 378 domów na całym świecie, przy dużych szpitalach. My dbamy o komfort rodzica, rodzic dba o komfort dziecka w szpitalu. Wszyscy razem dbamy o to, żeby medycyna była w stanie jak najwięcej chorym dzieciom zaoferować.
BIA24: Do jednego z białostockich szpitali kilka lat temu przekazaliście też łóżka dla rodziców.
Rodzic nie ma prawa czuć się w szpitalu jak nieproszony gość. A czuje się tak, kiedy nie ma miejsca do siedzenia czy spania. Kiedy pojawia się łóżko, to rodzic wie, że jest mile widziany i potrzeby.
Przekazujemy łóżka i prowadzimy w szpitalach pokoje rodzinne Ronalda McDonalda. To jest dawanie im komfortu w postaci rodzinnej kuchni z czajnikiem, lodówką, możliwością zrobienia sobie kawy, herbaty o dowolnej porze dnia i nocy, możliwością wyłączenia górnego światła i włączenia lampki. Bo kiedy rodzice pracują w szpitalu przy dziecku - często w nocy, gdy dziecko śpi - to naprawdę siedzenie nie pod górnym światłem, a przy mniejszej lampie to jest ogromna różnica.
To już jest dużo: zapewnić rodzicom chorych dzieci wszystkie podstawowe rzeczy. Na przykład brak pralki, brak kuchni, brak możliwości częstej zmiany pościeli dla dziecka są uciążliwe. My dajemy wszystko, co niezbędne, żeby rodzice i ich chore dzieci mieli poczucie totalnego bezpieczeństwa i mogli się skupić na leczeniu.
fot. Fundacja Ronalda McDonalda