ROZMOWA. Białostocka modelka robi karierę w USA

Siłę i determinację do dalszej walki o marzenia, czerpię z efektów mojej pracy, kiedy widzę chociaż najmniejszy progres. On jest bodźcem do dalszych kroków - mówi Karolina Derpieńska, modelka pochodząca z Białegostoku. Nowojorczycy przechadzający się po Time Square mogą podziwiać jej sylwetkę na jednym z bilbordów.

Rozmawialiśmy z białostocką modelką na temat jej kariery w Stanach Zjednoczonych [fot. instagram.com/karolinaderpienska]

Rozmawialiśmy z białostocką modelką na temat jej kariery w Stanach Zjednoczonych [fot. instagram.com/karolinaderpienska]

Jakie to uczucie być jedną z gwiazd nowojorskiego Time Square?

Gdy zobaczyłam siebie na bilbordzie, aż nie mogłam uwierzyć. Byłam wzruszona, stąd okulary na zdjęciach, ale też szczęśliwa. Byłam na głównym, najbardziej widocznym i największym bilbordzie na najbardziej znanej ulicy na świecie. Wow!

Jak zaczęła się Twoja przygoda z modelingiem?

Od zawsze interesowałam się modą. Jako dziecko uwielbiałam ubierać lalki, rysować, uczyłam się szyć i chciałam zostać projektantką mody. Kiedy miałam 13 lat postanowiłam spróbować swoich sił w modelingu podczas różnych sesji zdjęciowych, zawsze lubiłam artystyczne aktywności, miałam wyczucie piękna. Następnie zdecydowałam się na udział w białostockim konkursie modelingowym. W 2016 r. na ogólnoświatowej platformie Model Management, byłam trzecia na świecie, po Wenezuelczyku i Amerykance oraz pierwsza w Polsce i Europie. W głosowaniu online na najładniejszą "fresh face" brało udział ponad 40 krajów. Na początku nie wiedziałam, że moje nowe hobby będzie można nazwać kiedykolwiek "karierą". Robiłam to, co sprawiało mi radość i satysfakcję, nie myślałam, że to będzie mój zawód.

Trudno było się przebić?

Początki wspominam gorzko. Wiele razy słyszałam od zawistnych ludzi albo niekompetentnych agentów, że w ogóle nie będę modelką, bo ich zdaniem się do tego nie nadawałam, bo byłam za gruba. Miałam niedowagę 15 kg, wyglądałam jak skóra i kości, a nadal słyszałam, że jestem za gruba! Nie przejmowałam się tym i szłam dalej. Od 15 r. ż. zaczęłam intensywnie ćwiczyć na siłowni, zgłębiać temat zdrowego odżywiania. Nie zrobiłam tego dla innych, a dla swojego dobrego samopoczucia. Od zawsze podobała mi się sylwetka fit z delikatnymi mięśniami. Uważam, że należy promować zdrowy zadbany wygląd.

Kiedy nastąpił przełom w Twojej karierze?

Przełomowym momentem było założenie konta na Instagramie pięć lat temu. Regularnie wstawiałam zdjęcia z różnych sesji, pokazów mody. Zobaczyłam, że moja uroda i osobowość podoba się ludziom z całego świata. Dzięki temu dostałam ogromną motywację do niepoddawania się.

Które z pokazów lub sesji wspominasz najlepiej?

Myślę, że tegoroczny Miami Swim Week. Wzięłam udział w 9 pokazach mody, 4 otworzyłam. Zdjęcia z nich zobaczyło mnóstwo ludzi na świecie. Doskonale mi się się współpracowało z team'em produkcji tego wydarzenia.

Masz prawie 2,4 mln obserwujących na Instagramie. Jesteś popularna, ale i narażona na hejt...

Najwiecej fanów mam w Miami, gdzie obecnie mieszkam. Około 40 proc. mojej widowni to osoby ze Stanów Zjednoczonych, potem dominują kraje takie jak Brazylia, Indie, Polska czy Rosja. Jeżeli chodzi o hejt, to nie ma go wcale od osób spoza Polski. To Polacy są zazdrośni i mają ze mną problem. Niestety, szczególną grupą negatywnej energii są białostoczanie. Zamiast wspierać Podlasiankę, cieszyć się z jej sukcesów albo przybrać postawę neutralną, wylewają swoje flustracje w internecie. Nawet faceci obrażają mnie, wymyślają bzdury na mój temat, żeby się dowartościować i wygrać walkę w komentarzach między sobą. Jest to tak żenujące, że ostatnio postanowiłam zdementować jeden komentarz i wiesz co się stało? Od razu dziesięciu "Januszy" rzuciło się na mnie!

Czujesz wsparcie swoich bliskich?

Są ze mnie dumni. Czuję ich duchowe wsparcie. Myślę, że cieszą się moim szczęściem.

Występowanie na pokazach i sesjach, zwłaszcza w bieliźnie lub bikini, pewnie wymaga dużej odwagi.

To nie jest akt odwagi. Od lat pracuję na swoją sylwetkę, uprawiam różne sporty - od biegania przez tenisa po pływanie. Kocham siłownię i zdrowo się odżywiam. Jestem dumna z tego jak wyglądam i zawsze w duchu się cieszę, gdy dostaję outfit odsłaniający moje ciało. Wtedy "krzyczę" swoim wyglądem "słuchajcie, warto był się tak męczyć". Siłę i determinację do dalszej walki o marzenia, czerpię z efektów mojej pracy, kiedy widzę chociaż najmniejszy progres - on jest bodźcem do dalszych kroków.

Jak przebiega Twoja kariera w Stanach Zjednoczonych?

Możecie ją śledzić poprzez Instagrama. Codziennie wstawiam dużo nowej treści. Każde zlecenie wymaga pracy z ludźmi, w USA wymaga to dobrej znajomości angielskiego, bycia pokornym - nie wyobrażam sobie "gwiazdorzenia" na planie. W każdej sytuacji trzeba zachować profesjonalizm i zimną krew.

Spełniłaś swój "amerykański sen"?

Chyba nigdy go nie spełnię, zawsze będzie coś co chcę jeszcze zrobić. Modeling daje mnóstwo możliwości, nigdy nie można osiąść na laurach.

Jakie masz plany na najbliższy czas?

To jeszcze tajemnica, pracuję nad kilkoma projektami i czeka mnie podróż... wszystkiego dowiecie się niebawem. Moją podpowiedzią jest to, że stawiam na Stany Zjednoczone, ale zobaczycie mnie gdzieś indziej niż Miami i Nowy Jork.

Masz jakieś rady dla dziewczyn, które marzą o karierze modelki?

Nie czekajcie. Od razu przejdźcie do działania. Nie ważne ile masz lat, ile wzrostu, co Ci się nie podoba w sobie itd. Nie ma wymówek! Jeśli naprawdę czegoś się chce w życiu, trzeba po to iść. To szeroka branża, osoby chude, plus size, niskie, wysokie - każdy znajdzie swoją niszę i uznanie. Załóż Instagrama, nabierz doświadczenia podczas sesji, szukaj ogłoszeń w internecie, wyślij zgłoszenie castingowe do agencji. Modeling jest bardzo różnorodny, są modelki komercyjne, wybiegowe, fotomodelki. Trzeba obrać jeden kierunek i się nie poddawać.

Galeria

Zobacz również