Nauka może być drogowskazem. Rozmowa z Dorotą Sawicką

O niezwykłej roli nauki w życiu każdego człowieka, poznawaniu świata poprzez naukowe drogowskazy, największym wydarzeniu popularyzującym naukę w Polsce północno-wschodniej i wizji na naukowy rozwój Białegostoku rozmawiamy z Dorotą Sawicką z Centrum Popularyzacji Nauki Uniwersytetu w Białymstoku i kandydatką do Rady Miasta Białegostoku.

Dorota Sawicka [fot. archiwum prywatne]

Dorota Sawicka [fot. archiwum prywatne]

W tym roku odbędzie się jubileuszowy XX Podlaski Festiwal Nauki i Sztuki, czyli największe wydarzenie popularyzujące naukę w Polsce północno-wschodniej. Jest Pani koordynatorką tego przedsięwzięcia. To wielkie zobowiązanie, ale i wyzwanie...

- Tak. To wielkie święto nauki i sztuki w regionie podlaskim: przede wszystkim w Białymstoku, Łomży i Suwałkach, ale także w Wilnie, gdzie Uniwersytet w Białymstoku ma swoją filię. To jest czas, kiedy otwieramy laboratoria, które często są niedostępne dla każdego.  Szczególny czas, kiedy można spotkać się z  naukowcami, poznać ich, porozmawiać z nimi.

To także czas wykładów, warsztatów, fantastycznych spektakli czy koncertów. Ważne też jest to, że jednoczą się wszystkie uczelnie: publiczne, niepubliczne, duże takie jak Uniwersytet w Białymstoku, Uniwersytet Medyczny, Politechnika Białostocka, ale też małe jak chociażby Akademia Podlaska czy Wyższa Szkoła Ekonomiczna.

Ważne jest to, że nasze uczelnie razem, w ciągu tych kilku festiwalowych dni próbują pokazać, że nauka wcale nie musi być trudna. Na pewno nie jest też nudna, może być fascynująca i przede wszystkim jest potrzebna. Powinniśmy zacząć słuchać naukowców, wyciągać wnioski, opierać naszą wiedzę na faktach, szukać prawdy.  Bo czym jest nauka? To zobiektywizowany sposób powiększania i rozwijania dostępnej wiedzy na temat otaczającej nas rzeczywistości. Warto byśmy nauczyli się odróżniać fakty od fake newsów, fakty od mitów, od manipulacji. To jest szalenie trudne i wydaje mi się, że to jest ta kompetencja XXI wieku, której musimy wszyscy się nauczyć.

Czyli nauka może być naszym źródłem informacji, pomoże nam lepiej zrozumieć świat?

- Powinna być źródłem informacji. Dzisiejszy świat pełen jest półprawd, szczególnie ten wirtualny, internetowy. I właśnie nauka powinna pomagać nam lepiej poznać i zrozumieć szybko zamieniającą się rzeczywistość. Problem w tym, że nauka i świat naukowców często jest zbyt hermetyczny, nieprzystępny, za trudny. Obcowanie z tym światem wymaga pewnego wysiłku, a dzisiaj ludzie wybierają prostsze drogi, szybsze. Dlatego potrzebni są pośrednicy, czyli popularyzatorzy nauki, ci którzy ten trudny język nauki będą upraszczać, tłumaczyć, opowiadać, opowiadać historie. Czasami taką rolę przyjmują sami naukowcy, rolę objaśniania świata i zmieniają język, którym mówią do ludzi. Kiedyś wyjaśniać, tłumaczyć świat mieli dziennikarze – tak przed laty zakładał Ryszard Kapuściński, znakomity reportażysta. Ale dziennikarstwo poszło w „klikalność”, oglądalność. Wszystko musi być proste, krótkie, sensacyjne, ma wzbudzać emocje. Dlatego potrzebne są takie wydarzenia jak Podlaski Festiwal Nauki i Sztuki.

Do kogo skierowany jest festiwal?

- Festiwal  ma pokazać jak wyglądają uczelnie i jak wygląda studiowanie, ale nie jest skierowany tylko i wyłącznie do młodych ludzi. To wydarzenie dla rodzin z dziećmi, seniorów – to bardzo wrażliwe i wdzięczne grupy odbiorców. Skierowany jest także do uczniów szkół podstawowych, ponadpodstawowych, często przychodzą też grupy przedszkolaków. To właściwie jest Festiwal skierowany do wszystkich, każdy może znaleźć coś dla siebie.

Wydarzeń festiwalowych jest bardzo dużo i są one różnorodne: od interaktywnych, zmuszających do wspólnego eksperymentowania i działania, po wykłady i prezentacje.  Zazwyczaj jest to kilkaset wydarzeń: od 200 do 500.  Każda uczelnia przygotowuje swój kalendarz. Już 12 kwietnia chcemy podsumować, co i jak chcemy pokazać w ramach 20. edycji Podlaskiego Festiwalu Nauki i Sztuki. Udział we wszystkich wydarzeniach jest bezpłatny, jednak na większość konieczna jest rejestracja poprzez stronę internetową Festiwalu. Wynika to z ograniczeń naszych laboratoriów czy sal seminaryjnych.

Tegoroczny festiwal rozpocznie się 10 maja wykładem inauguracyjnym pokazującym jak funkcjonuje nasz mózg. Wykład poprowadzi dr Marek Bartoszewicz, prodziekan ds. rozwoju Wydziału Biologii UwB. W sobotę, 18 maja odbędzie się Rodzinny Piknik Naukowy na Stadionie Miejskim w Białymstoku. W tygodniu festiwalowym wszystkie podlaskie uczelnie przygotowują bogaty program wydarzeń. Nauka będzie łączyć się ze sztuką, w programie znajdą się spektakle, wystawy z autorskimi oprowadzeniami.  .

XX Podlaski Festiwal Nauki i Sztuki jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Uniwersytet w Białymstoku jako główny koordynator otrzymał Otrzymaliśmy ponad 225 tys.zł dofinansowania w ramach Programu "Społeczna odpowiedzialność nauki II".

Może kluczem do sukcesu jest popularyzacja nauki poprzez interaktywną zabawę? Jako UwB organizowaliście m.in. wydarzenie „Kosmiczny kampus”, które cieszyło się dużym zainteresowaniem...

- „Kosmiczny kampus” to też wydarzenie, które ma odczarować astrofizykę i astronomię. Zorganizowaliśmy je po raz pierwszy z Polskim Towarzystwem Miłośników Astronomii, oddziałem białostockim. Wydarzenie skupia się wokół Planetarium UwB, które funkcjonuje od 2 lat. W ubiegłym roku nasze małe Planetarium odwiedziło ponad 14 tys. osób. Pokazujemy filmy dotyczące różnych dziedzin, nie tylko astronomii czy kosmosu. Np. „Na skrzydłach marzeń” to opowieść o tym, jak chcieliśmy posiąść sztukę latania i co później z tą umiejętnością zrobiliśmy. Są też filmy skierowane do najmłodszych: „Myszki i księżyc” jest to prosta animacja opowiadająca historię dwóch myszek, które dziwią się co to jest wysoko na niebie i kto gryzie ten ser;) Teraz przygotowujemy specjalne zajęcia dla maluchów związane z tym filmem i podstawową wiedzą o kosmosie.

Raz na jakiś czas zapraszamy miłośników astronomii w podróż po układzie słonecznym. Wtedy nasz astronom prof. Marek Nikołajuk z Wydziału Fizyki włącza specjalne oprogramowanie Shira, siadamy w wygodnych fotelach, i podróżujemy z kampusu uniwersyteckiego … np. na Wenus czy Marsa. To jest fantastyczna opowieść.

Czyli chcecie odczarować powierzchowność nauki, poprzez wchodzenie odbiorców w interakcje. Czy taka powinna być nowoczesna edukacja, interaktywna?

- Musi być to interaktywna wciągająca edukacja. To jest problem dzisiejszych czasów, jak naukowcy mają mówić do ludzi. Mam czasami wrażenie, że naukowcy stracili kontakt z odbiorcą. Z drugiej strony my – maluczcy (śmiech) przestaliśmy wierzyć naukowcom. Jest takie stowarzyszenie, w którym działam: Stowarzyszenie Społeczeństwo i Nauka SPiN.  Zrzesza wszystkie duże centra nauki, plus przystępują do niego muzea uczelniane i ludzie zajmujący się popularyzacją nauki na uczelniach.

Zastanawiamy się wszyscy na dorocznych konferencjach jak tę naukę odczarować, jakiego języka, jakich metod użyć, by dotrzeć do różnych grup wiekowych, do grup z różnymi potrzebami. Przygotowujemy konferencję, która będzie się odbywać w tym roku we Wrocławiu w Hydropolis (Centrum Edukacji Ekologicznej we Wrocławiu). Chcemy budować mosty pomiędzy nauką a społeczeństwem. Nasz pomysł jest taki, by naukowcy opowiadali pewne historie, bo tylko historie oparte o emocje i inna narracja mogą spowodować, że zatrzymamy się przy tych naukowych opowieściach. Musi być dialog między pokoleniami, między naukowcami  a społeczeństwem, by zbudować przyszłość. Bo co nas czeka, jeśli przestaniemy wierzyć faktom, nauce, gdzie wówczas dojdziemy...

Popularyzacja nauki to nie zawsze łatwa droga...

- Jest to szalenie trudna droga. Proszę zobaczyć, jakim językiem mówią dzisiaj naukowcy. Pamiętam swoje przejście ze świata sztuki, opery, do świata inżynierów … na Politechnice. Jak długo musiałam przekonywać naukowców, że muszą zacząć mówić innym językiem, bardziej przystępnym, zrozumiałym. Musiałam ich się nauczyć, a oni … mnie, bo przecież gramy do jednej bramki. Często uciekamy od rozmów o nauce, bo wejście w taki dialog wydaje się za trudne, nudne, niepotrzebne.

Pani pełni rolę osoby, która „oswaja”, doprowadza do tego dialogu, jest mediatorem między światem naukowców, a odbiorców.

Bardzo chciałabym, aby obie strony czuły, że moja praca jest potrzebna. Wiele osób zajmuje się popularyzacją nauki. Robimy podcasty, kręcimy filmy, organizujemy festiwale, zapraszamy do laboratoriów. Wkraczamy w świat wirtualnego pokazywania nauki. Pytanie dokąd zajdziemy, czy potrzebujemy ciągle coraz nowych silniejszych doznań, niekończących się fajerwerków?

Jakie widzi Pani perspektywy na rozwój Białegostoku w kontekście uczelni i nauki oraz edukacji?

- Białystok powinien pokazywać się jako miasto akademickie. Mamy bardzo silne uczelnie, jak chociażby Uniwersytet Medyczny, gdzie wykonuje się badania na światowym poziomie, gdzie są szpitale kliniczne robiące innowacyjne operacje. Mamy Politechnikę Białostocką, która zupełnie w innej dziedzinie próbuje wieść prym. Mamy Uniwersytet w Białymstoku i humanistów współpracujących z naukami ścisłymi. Ciekawe, że Białystok częściej z zewnątrz jest postrzegany jako miasto akademickie, niż od środka czuje się miastem akademickim.

W takich miastach jak Poznań, Lublin czy Trójmiasto w urzędzie zatrudnione są osoby, pełniące rolę łącznika pomiędzy uczelniami, a urzędem. Prowadzone są programy wsparcia osób, które przyjeżdżają tam studiować. Są specjalne programy pomagające zaadaptować się w mieście. Nasze miasto powinno przyciągać młodych ludzi i może ich przyciągać właśnie dobrymi uczelniami.

Kolejna rzecz to mądre wspieranie szkół podstawowych i średnich. O podstawie programowej nie decyduje samorząd, ale o organizacji szkół już tak. Jeżeli uczniowie przychodzą do dyrektora i mówią, że chcą rozpoczynać kwadrans po ósmej zajęcia, a dyrektor mówi kategoryczne "nie", to o czymś też to świadczy. Chciałabym, żeby te zajęcia mogły się rozpoczynać o 8.15, to nie oznacza rewolucji w szkole, a oznacza, że łatwiej będzie do niej dojechać, autobusy nie będą przepełnione, miasto się trochę odkorkuje, a uczniowie będą odrobinę bardziej wyspani.

Do tego realizacja takich postulatów, o których mówią młodzi ludzie: kluby młodzieżowe, kampania mówiąca o tym, że terapia psychologiczna i pójście do terapeuty jest OK. Młodzieżowa Rada Miasta mówi też o specjalnych kampaniach związanych pomagających młodym ludziom wyjść z depresji.
Ważną kwestią jest także edukacja prawnicza, która powinna być obecna w szkołach. Dzisiaj młody człowiek wychodząc ze szkoły wie jak rozmnaża się pantofelek, a nie potrafi napisać samodzielnie prostej umowy kupna-sprzedaży.

Mądre wspieranie rodziców i wewnętrzny, w szkołach system motywacji nauczycieli, to ważne sprawy. Najważniejsze jednak to poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, a możemy je budować mając dostęp do rzetelnej wiedzy.

Galeria

Zobacz również