Kto kiedykolwiek wpadł w uliczny zator w Warszawie czy Krakowie nie ma wątpliwości, że w Białymstoku wielkich korków ulicznych nie ma. Po tak kosztowych inwestycjach drogowych w ostatnich latach, dziś po mieście jeździ się w miarę sprawnie i płynnie. Co nie znaczy, że w kwestii poprawy płynności ruchu nie ma już nic do zrobienia. Pokazujemy w naszym cyklu te miejsca, gdzie mimo wszystko kierowcy tracą nerwy, cierpliwość i wyrozumiałość dla tych, którzy odpowiadają za sterowanie ruchem samochodów.
Dziś największe skrzyżowanie w centrum miasta: Sienkiewicza z Aleją Piłsudskiego.
Godzina 16, popołudniowy szczyt komunikacyjny. Na Sienkiewicza od strony Jurowieckiej - sześć pasów ruchu. Jak widać na filmie - trzy pasy ruchu praktycznie wolne, pozostałe trzy zakorkowane na całej długości. Sznur samochodów jadących w stronę skrzyżowania ciągnie się co najmniej od ulicy Ogrodowej (zwykle sięga aż do skrzyżowania z ulicą Jagienki).
Najwięcej samochodów (co widać na filmie) zamierza skręcić w lewo, w Piłsudskiego w kierunku ronda Lussy - tu są dwa pasy ruchu, szczelnie nabite autami. Zapala się zielone światło dla tego kierunku... Mierzymy czas... ZIELONE ŚWIATŁO TRWA 14 SEKUND. W tym czasie zjeżdża ze skrzyżowania siedem par samochodów. Korek praktycznie się nie zmniejsza.
W kolejce czekają też jadący przez skrzyżowanie prosto Aleją Piłsudskiego. Tu sznur aut kończy się na wysokości skrzyżowania w Kościelną. Długie czekanie na przejazd także przed kierowcami jadącymi ulicą Sienkiewicza prosto - w obie strony. Oni mają TYLKO JEDEN PAS RUCHU, bo drugi to pas dla autobusów i taksówek.
Po obejrzeniu naszego filmu widać od razu: z organizacją ruchu na tym skrzyżowaniu jest coś nie tak. Po prostu sprzyja korkowaniu się przejazdu. I taką uwagę kierujemy do osób odpowiedzialnych za sterowanie ruchem w mieście.
Czekamy też na opinie, FILMY i wnioski naszych internautów. Chcemy pokazać, że Białystok może być miastem bez korków. Jeszcze bardziej niż dziś :-)