Tym razem tak, bo to wyreżyserowany filmik, który gdzieś obejrzałam. Ale tego typu historie znam z życia, gdzie fotografia w portalu społecznościowym jest jaśniejszą stroną medalu, za którą ukrywa się mroczna prawda...
Przykład z życia. Młody chłopak wyjeżdża za granicę do pracy. Regularnie publikuje w internecie swoje zdjęcia, gdy opala się z drinkiem w ręku na egzotycznej plaży. Rodzina podziwia, znajomi zazdroszczą. Jednak rzeczywistość jest mniej bajkowa. Poza planem zdjęciowym młodzieniec mieszka w baraku na przedmieściach, haruje od świtu do zmierzchu na czarno. Samopoczucie poprawia sobie co weekend w jakiejś spelunie albo wrzucając fotkę na Instagrama.
Znam też młode dziewczyny, które brylują z "nadzianymi i doświadczonymi" facetami w klubach i hotelach, co pieczołowicie utrwalają na Instagramie czy Facebooku. Nie kochają ich, często ich nawet nienawidzą, bywają bite, poniżane i wykorzystywane, ale dla szampańskiego życia i efektu w sieci nie takie rzeczy są w stanie znieść. Koleżanki mówią: "ta to ma szczęście" albo "ona umie się ustawić"...
Rozmawiam pewnego razu z nastolatką. Dziewczyna jest elokwentna, wygadana, z poczuciem humoru, ale coś ją gryzie.
- Wie pani, nie przyjęli mnie do grupy...
- Jakiej grupy?
- Messengerowej... To taka grupa klasowa. Piszemy sobie tam różne rzeczy.
- Dlaczego cię nie przyjęli?
- Bo jestem gruba, ja usunęłam swoje zdjęcie, ale oni nadal nie chcą mnie.
- Czy to, że masz więcej ciała sprawia, że czujesz się brzydka?
- Tak.
- Czy jest coś co byś chciała zmienić?
- Wszystko.
- Co lubisz w sobie?
- To, że dobrze się uczę.
- Czy bardzo zależy ci na byciu w grupie messengerowej?
- Proszę pani, ja wszystko bym zrobiła...
Każdy z nas chce być akceptowany i szanowany. Pytanie tylko przez kogo i za jaką cenę? Przypomina mi się taki popularny cytat z sieci: "Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy" (Will Rogers).
Wydaje się, że serwisy społecznościowe umożliwiają nawiązywanie i podtrzymywanie kontaktów z innymi ludźmi, wzmacniają poczucie własnej wartości. Różnie jednak z tym bywa. Badania coraz częściej odkrywają mroczną prawdę o właściwościach "leczniczych" sieci. Okazuje się, że użytkownicy portali społecznościowych czują się często samotni, niedowartościowani, zakompleksieni, nieakceptowani.
Już kilka lat temu psychologowie z Michigan zauważyli w czasie badania studentów, że im dłużej młodzi korzystali z Facebooka, tym gorzej oceniali swój nastrój. Autor badania zwrócił uwagę na dwie przyczyny takiego efektu. Korzystając z Facebooka, po pierwsze mamy skłonność do porównywania siebie i swojej sytuacji do innych. Po drugie żyjąc w wirtualu, zaniedbujemy ćwiczenia fizyczne i relacje z bliskimi ludźmi.
Porównywanie siebie do rówieśników w wielu przypadkach wywołuje u badanych poczucie niższości - to wniosek z badań młodzieży prowadzonych przez niemieckich naukowców. Zauważono także, że im internauci otrzymywali mniej komentarzy i "lajków" niż ich znajomi, tym odczuwali większą frustrację.
Zespół badawczy z Uniwersytetu Columbia odkrył, że na serwisie społecznościowym użytkownicy tracą samokontrolę, ale i podwyższają samoocenę. W wirtualu odważnie prezentujemy najlepszą wersję siebie. Większość osób przedstawia na Facebooku rzeczywiste informacje, jednak wybiera jedynie te najbardziej korzystne.
Serwisy społecznościowe stwarzają szanse i zagrożenia. Działają trochę jak alkohol, choć każdy z nas trochę na niego inaczej reaguje. Musimy się pogodzić z tym, że rzeczywistość realna i wirtualna istnieją obok siebie. Ta druga jest oknem na świat dla tych, którzy nie mogą wyjść z domu. Ta pierwsza jest światem namacalnym, w którym wszystko przeżywamy intensywniej.
Warto obserwować siebie i swoje dzieci, jak reagują na podłączenie do wirtualnej sieci znajomości. Jeśli zaczynamy więcej spędzać czasu przed ekranem niż przed twarzą bliskiej osoby, powinno zapalić się nam czerwone światło. Jeśli tracimy humor po wizycie w sieci, warto do niej rzadziej zaglądać. Będziemy mieli więcej czasu na rzeczywistą, a nie wirtualną, poprawę swojego życia.
Urszula Jakuć - terapeuta, pedagog, nauczycielka. Od kilkunastu lat wychowawca dzieci i młodzieży. Ukończyła pedagogikę wczesnoszkolną, oligofrenopedagogikę, edukację i rehabilitację osób z niepełnosprawnością intelektualną oraz z zaburzeniami ze spektrum autyzmu oraz zarządzanie oświatą. Prywatnie żona i mama trojga dzieci.