Łukasz Łuczaj mocno związany jest z Podkarpaciem, ale swoją nową książkę dedykuje profesorowi z... Puszczy Białowieskiej. Janusz B. Faliński był szefem Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego. To tu pracę magisterską i doktorską pisał Łukasz Łuczaj - a swojego profesora w "Dzikim ogrodzie" wspomina wiele razy.
Wreszcie ojciec Łukasza Łuczaja "wyrósł na podlaskiej wsi, nad Narwią, na przedpolu Puszczy Białowieskiej - w krainie ledwo widocznych łagodnych pagórków" - czytamy w jego najnowszej książce. - "Rodzina taty, wywodząca się z zaściankowej szlachty silnie związanej z rolnictwem, od setek lat dbała o samowystarczalność."
Po co nam "Dziki ogród"? Kiedyś ogrodami - uprawami warzyw i kwiatów, sadami - odgradzaliśmy się od tego, co dzikie. Dziś dzikości wokół siebie za dużo nie mamy. W nowej książce autor nie tylko zachęca do dopuszczenia natury bliżej siebie i stworzenia minilasu, minłąki. Podpowiada, co i gdzie warto posadzić z rodzimych gatunków.
Przed premierą książki można spotkać się z autorem - 11 lipca (poniedziałek) o godz. 19:00 osobiście w Faktycznym Domu Kultury w Warszawie lub wirtualnie, bo będzie transmisja wideo (TU) z tego spotkania.
Łukasz Łuczaj od lat uczy jeść dzikie rośliny i uświadamia, że połowa roślin rosnących w Polsce nadaje się do zjedzenia. Po przeczytaniu "Dzikiej kuchni" zdałam sobie sprawę, że urwał się nam łańcuch przekazywania z pokolenia na pokolenie wiedzy o najbliższym otoczeniu. Dzięki niemu już wiem, jak "zjeść łąkę". A moi bliscy... cierpliwie tolerują kulinarne eksperymenty.
Może "Dziki ogród" zakończy domowe spory o koszenie trawnika? Na to liczę i już zabieram się do czytania, kopania, przesadzania.