ROZMOWA. Andrzej Arefiew: "Motoryzacja to moja pasja"

- Od początku ten biznes był inny niż wszystkie. Nigdzie klient nie jest tak obsłużony jak w salonie, jak w serwisie motoryzacyjnym - mówi nam Andrzej Arefiew, właściciel Konsorcjum Arefiew. Rozmawiamy z nim o jego pasji do samochodów, początkach w biznesie, sytuacji na rynku aut i planach na przyszłość.

Rozmawialiśmy z Andrzejem Arefiewem m.in. na temat jego pasji do motoryzacji [fot. Konsorcjum Arefiew]

Rozmawialiśmy z Andrzejem Arefiewem m.in. na temat jego pasji do motoryzacji [fot. Konsorcjum Arefiew]

Andrzej Arefiew pochodzi z Sejn. Jest absolwentem Wydziału Mechanicznego Politechniki Białostockiej. W 1992 r. założył TOP Auto, które dało początek Konsorcjum Arefiew - jednej z największych firm motoryzacyjnych w regionie. Jest dealerem samochodowym i prowadzi serwisy najbardziej znanych marek aut na rynku.

***

Patryk Śledź, bia24.pl: Kiedy pojawiła się w panu myśl pt.: "chcę zajmować się motoryzacją"?

Andrzej Arefiew, właściciel Konsorcjum Arefiew: W zasadzie to bardzo dawno temu. Już w szkole średniej, mieszkając w Sejnach, naprawiałem samochody. W dość młodym wieku potrafiłem w ciągu jednego dnia: wyjąć silnik z Syrenki mojego taty, bo zatarły się łożyska, pojechać do Suwałk, kupić nowy wał i go wymienić. Marzeniem było mieć własny salon samochodowy czy serwis, ale rzecz w tym, że nie było wtedy nic prywatnego. To były czasy Rzeczpospolitej Ludowej. Na studiach byłem jednym z założycieli Auto Klubu Politechniki Białostockiej. Jeździliśmy na rajdy, prowadziliśmy kursy nauki jazdy. Miałem bardzo skonkretyzowane zainteresowania od samego początku. Motoryzacja to moja pasja.

Wspomniał pan o tacie. On zaraził pana tą pasją?

Nieszczególnie, to się pojawiło we mnie "samoistnie". To były czasy, w których mężczyźni potrafili samodzielnie robić niemal wszystko. Nie było usług. Może nie brakowało mechaników, ale z tatą naprawialiśmy samochody sami.

Ale nie chciał pan być po prostu mechanikiem...

Nie po to studiowałem. Chciałem pracować np. w stacji obsługi samochodów. Zaraz po studiach wyjechałem do Republiki Federalnej Niemiec. Po pewnym czasie pracowałem w autoryzowanych stacjach Volkswagena. Nabrałem doświadczenia, umiejętności kierowania grupą, aż doszedłem do funkcji recepcjonisty serwisowego. Uczyłem się w najpotężniejszej wtedy marce samochodowej w Europie.

Dziś prowadzi pan szereg salonów i serwisów samochodowych różnych marek.

Bardzo się cieszę, bo w tym roku obchodzimy 30-lecie Top Auto, które dało początek mojemu Konsorcjum Arefiew. Przez pierwsze dwa lata sprzedawałem części samochodowe. Od 28 lat współpracujemy z Oplem. Ten wymagał pewnego rodzaju wyłączności na prowadzenie salonów samochodowych tej marki. Dlatego przed dwudziestoma laty powstała oddzielna spółka Nord Auto, która zaraz po utworzeniu uzyskała autoryzację Volvo. Następnie została dealerem Hyundaia, a przed dwoma laty również Jaguara i Land Rovera.

Jaka wiedza jest potrzebna przy prowadzeniu pańskiego biznesu? Handlowa? Motoryzacyjna?

Przede wszystkim menadżerska. Może przed dwudziestoma laty tak było, że gdy zdenerwował mnie mechanik podczas wymiany rozrządu w silniku, to ja stawałem i pokazywałem mu jak to się robi. Dziś pewnie bym tego nie zrobił, nie wiem wszystkiego na temat nowoczesnych samochodów.

Potrzebny jest duży kapitał na start?

Dziś? Olbrzymi! Kiedyś - nie. Wtedy więcej było zapału, wiedzy niż samych pieniędzy. Obecnie są bardzo wysokie standardy. Nawet dot. samego wyglądu i wyposażenia salonu.

To trudny biznes?

Bardzo. Wcześniej nie było takiej konkurencji, to dopiero wszystko się rodziło. Klienci zapisywali się w kolejce, by kupić samochód. Teraz jest podobna sytuacja, ale z innej przyczyny - po prostu brakuje aut. Od początku biznes motoryzacyjny był inny niż wszystkie. Nigdzie klient nie jest tak obsłużony jak w salonie, jak w serwisie motoryzacyjnym.

Jak pan patrzy na dzisiejszą motoryzację? Sporo zmieniło się na przestrzeni lat?

Rewolucje w motoryzacji wiążą się z rodzajem paliwa, napędu i tym samym - silników. Pierwszą datowałbym na przełom XIX/XX wieku. Obecnie mamy drugą - dot. elektromobilności. Silniki spalinowe rozwijały się ewolucyjne. Były naciski i mówiło się o tym, że trzeba dbać o środowisko, ekologię, sprawiać, by zanieczyszczenia były coraz mniejsze. Stworzono np. normy spalin. Czy to jest dobre? Patrzę na tę sprawę z inżynierskiego puntku widzenia: silnik elektryczny jest skuteczniejszy od spalinowego - dlatego powinien być stosowany, ale czy on ma faktycznie dobry wpływ na środowisko? Z uwagi na ślad węglowy, najkorzystniejszy nadal jest silnik diesla. "Elektryki" miałyby większy sens, gdyby ich energia pochodziła z odnawialnych źródeł. Nie da się jednak zaprzeczyć, że ich wprowadzenie na rynek jest rewolucją w motoryzacji.

Pandemia i wojna w Ukrainie mocno przeszkodziły w rozwoju branży?

Myślę, że powodują jedną rzecz: wszyscy zastanawiają się czy warto w tej chwili kupić samochód. To nie jest produkt pierwszej potrzeby. Póki nie będzie stabilności i pewności co do sytuacji, ludzie zwlekają z zakupem. Ponadto, tak wojna, jak i pandemia ograniczyły zyski firm. To nie są urzędy, które mogą utrzymać każdą ilość pracowników tylko dlatego, że mogą się przydać. Nam pensje płacą klienci. Nie będzie ich, to nie będzie pensji.

Mówiliśmy o przeszłości i teraźniejszości. Powiedzmy o tym, co przed panem. Jakie plany?

Myślę, że Top Auto niedługo zacznie sprzedawać samochody elektryczne. Co do Nord Auto, wciąż patrzymy, gdzie są luki na rynku. Nie ma Jaguara i Land Rovera w Lublinie oraz Olsztynie. Postaramy się to zmienić. Jeśli chodzi o sprawy osobiste - to w tej chwili chciałbym jedynie więcej "pływać". Jestem kapitanem jachtowym, to jedna z moich pasji.

Zobacz również