Zaczęło się od Świętej Lipki... Stekop ma już 30 lat

22 sierpnia 1997 roku została wprowadzona w życie ustawa, regulująca prawnie pracę ochroniarzy. O trudnych początkach nowej branży, o tym, jak ewaluowała ona na przestrzeni minionych trzydziestu lat i jaka czeka ją przyszłość, opowiada Stefan Kopczyński, założyciel firmy STEKOP.

22 sierpnia 1997 roku została wprowadzona w życie ustawa, regulująca prawnie pracę ochroniarzy. O trudnych początkach nowej branży, o tym, jak ewaluowała ona na przestrzeni minionych trzydziestu lat i jaka czeka ją przyszłość, opowiada Stefan Kopczyński, założyciel firmy STEKOP.

22 sierpnia 1997 roku została wprowadzona w życie ustawa, regulująca prawnie pracę ochroniarzy. O trudnych początkach nowej branży, o tym, jak ewaluowała ona na przestrzeni minionych trzydziestu lat i jaka czeka ją przyszłość, opowiada Stefan Kopczyński, założyciel firmy STEKOP.

Jak się to wszystko zaczęło? Skąd pomysł na właśnie taki biznes?

Stefan Kopczyński, założyciel firmy STEKOP: Historia firmy sięga odległych czasów – stanu wojennego. Jestem inżynierem elektronikiem, absolwentem Politechniki Gdańskiej. W 1983 roku po jedenastu latach pracy w fabrykach państwowych podjąłem decyzję o przejściu na własną działalność gospodarczą. Wcześniej pracowałem między innymi w Białostockim Polkolorze w dziale jakości i konstrukcji. Nie były to łatwe czasy. Na początku lat osiemdziesiątych w Polkolorze stanęło wszystko, fabryka żyła z dnia na dzień, były ogromne braki w materiałach, a zamienniki były nieosiągalne. Jednym słowem istnienie zakładu stało pod wielkim znakiem zapytania. Również atmosfera, delikatnie mówiąc, nie była miła.

Podjąłem szybką, męską decyzję i zacząłem działać na własną rękę. Miałem więcej wiary w powodzenie niż twardych danych, które mogłyby dać jakąkolwiek gwarancję choćby namiastki sukcesu. Zająłem się automatyką przemysłową i zacząłem od działań na rzecz biznesu prywatnego – automatyzacja i ogrzewanie dużych kompleksów szklarni. Potem bardzo powoli wchodziły systemy alarmowe.

Pierwszym dużym systemem alarmowym, na który dostałem zlecenie, było zabezpieczenie bazyliki w Świętej Lipce. Po kradzieży, która przyniosła ogromne straty, Ojcowie Jezuici zdecydowali się na profesjonalną ochronę obiektu. Udało się to z powodzeniem zrealizować i maszyna ruszyła. Zmieniłem profil działalności na systemy ochrony technicznej i alarmowej. Czasy wciąż były bardzo trudne. Na polskim rynku brakowało wszystkiego, potrzebny sprzęt trzeba było wykonywać we własnym zakresie. W tym czasie, jeszcze przed upadkiem komunizmu, opracowałem pierwsze polskie centrale mikroprocesorowe wykorzystywane do zabezpieczenia średnich i dużych obiektów. W 1989 roku, kiedy urodziła się moja najmłodsza córka, prowadziłem akurat wykład dla przedstawicieli polskich muzeów i prezentowałem rozwiązania i systemy zabezpieczeń w tego typu obiektach. Te systemy działały bardzo długo – przez kolejnych dwadzieścia lat. Nasz sprzęt zabezpieczał między innymi muzeum w Wilanowie, Uniwersytet Jagielloński, obiekty muzealne na Śląsku.

Od początku istnienia firma prowadziła działalność z zakresu technicznej ochrony mienia i była producentem pierwszego w Polsce systemu  monitorowania (SEZAM). Czy to był pierwszy sukces? Jakie były kolejne?

System SEZAM opracowaliśmy wspólnie z kolegą z Krakowa, już nieżyjącym, pod koniec lat osiemdziesiątych. Mieliśmy wielkie problemy z wdrożeniem systemu do jakiegokolwiek użytkowania, ponieważ monopol na monitoring (i urządzenia) miało wtedy MSW. Na początku lat dziewięćdziesiątych zaczęły tworzyć się warunki do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Wówczas to, na bazie naszego systemu powstała pierwsza profesjonalna firma System Ochrony Sezam. To faktycznie był nasz pierwszy, namacalny sukces. Na rynku pojawiła się nowa profesja, byli to specjaliści od ochrony fizycznej. Częściowo byli to ludzie, którzy odeszli z ówczesnych służb, ale na nowym rynku pracy pojawiło się też bardzo wiele osób, które delikatnie mówiąc, z ówczesnym systemem nie miały po drodze lub były rugowane za przekonania polityczne. Wspólnie z kilkoma kolegami, którzy byli zainteresowani  organizacją komercyjnego monitoringu w kraju, założyliśmy firmę System Ochrony Sezam. Oni zajmowali się on organizacją monitoringu i interwencji, a my dbaliśmy o stronę techniczną. Sezam zaczął funkcjonować w wielu dużych polskich miastach – Warszawa, Wrocław, Białystok. Uruchomiliśmy pierwszy, profesjonalny system monitoringu i zatrudnialiśmy około 1000 pracowników. W 1991 roku firma Sezam wypuściła pierwsze załogi interwencyjne w kraju. Przyjeżdżały do nas wycieczki policjantów z całej Polski, żeby zobaczyć, co to za dziwni ludzie, ubrani na czarno. W 1997 roku firma Sezam została sprzedana dużemu inwestorowi branżowemu, a my przekształciliśmy się w spółkę akcyjną. W 1997 roku weszli zewnętrzni akcjonariusze i rozpoczęliśmy działania na własna rękę w zakresie ochrony fizycznej i zabezpieczeń jako marka STEKOP.

Stekop dziś...

Zatrudniamy kilka tysięcy pracowników. Nasi najważniejsi klienci to Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Sprawiedliwości, czyli obiekty infrastruktury krytycznej. Mamy również bardzo prężnie rozwijającą się część techniczną, a jej historia sięga 1983 roku, czyli zabezpieczenia i budowa infrastruktury ochrony (zabezpieczenia pożarowe, automatyka, klimatyzacja, systemy informatyczne). Trzeba podkreślić, że mamy też swoje zasługi w zakresie wyposażania polskich banków w nowoczesne systemy bezpieczeństwa, zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych, kiedy te instytucje dynamicznie się rozwijały. W tym czasie  braliśmy również udział w ogromnej grupie polskich firm, w ofensywie gospodarczej za naszą wschodnią granicą. Jednak kiedy weszła tam twarda dyktatura, współpraca się skończyła. Kiedy polskie wojsko po przekształceniach i reorganizacjach otrzymało realny planowy budżet na swoje funkcjonowanie, to bardzo płynnie zaczęliśmy współpracować również z tym sektorem.

Jakie były najtrudniejsze momenty na przestrzeni tych kilkudziesięciu lat?

Najtrudniejszym wyzwaniem każdej działalności gospodarczej jest ustrój gospodarczo–finansowy. Pokonałem wiele zakrętów, przełknąłem wiele niespełnionych obietnic, ale daliśmy radę. Tych trudnych sytuacji było tyle, że nie potrafię w tej chwili sporządzić listy kryzysów, które w sposób znaczący dotykały naszą firmę.

Jako nieliczni rozwijacie nową dziedzinę, jaką jest robotyka.

Tak, robimy to od przeszło siedmiu lat. To przede wszystkim robotyka mobilna, czyli nie latające drony, tylko pojazdy naziemne. Nie jest to łatwa dziedzina, ale nasz poziom zaawansowania jest tym samym poziomie, jaki reprezentują inne kraje – począwszy od Stanów Zjednoczonych przez Francję, Anglię, Niemcy czy Turcję. Nasza robotyka idzie w kierunku mocnej współpracy z wojskiem. Mamy już pierwsze osiągnięcia i dalej chcemy to kontynuować. Jednak trudno jest rozwijać nowe technologie w chwili, gdy potencjalny klient czy inwestor nie wie, co chce, bo takich produktów najzwyczajniej nie ma na rynku. Chodzi na przykład o roboty, które za czas jakiś z powodzeniem będą wspomagać żołnierzy na polu walki, zmniejszając ich ryzyko zawodowe lub po prostu ułatwiając działania. Muszę nadmienić, że międzynarodowe standardy etyczne wykluczają możliwość podejmowania samodzielnych decyzji o użyciu broni przez zrobotyzowane systemy. Tym niemniej roboty mają duże zastosowania w logistyce, transporcie medycznym, rozpoznaniu itp.

Jak Pana zdaniem w ciągu  lat zmienił się zawód pracownika ochrony? Jeszcze do niedawna kojarzony był z człowiekiem siedzącym w stróżówce, stojącym w drzwiach dyskotek bez żadnych dodatkowych umiejętności czy kwalifikacji.  A dziś…

Z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że kwalifikowany pracownik ochrony fizycznej to jest zawód wiążący się z dużym zaufaniem publicznym. Obowiązkowa jest znajomość podstaw prawnych na takim samym poziomie jak funkcjonariusz policji czy straży pożarnej. Wymagane jest też profesjonalne szkolenie w zakresie interwencji oraz użycia broni. Kryteria w tej chwili stawia nam wojsko. Pracownicy ochrony fizycznej stanowią formację, która uzupełnia przestrzeń między służbami na bardzo wysokim poziomie. Pracownik ochrony to nie jest osoba, która siedzi w budce i pilnuje szlabanu. Dzisiaj wymagane jest spełnienie wielu wymagań i bezwzględne przeszkolenie w zakresie broni.  Co ważne, aktualne prawo wymaga od nas odbywania regularnych, doskonalących zajęć ze strzelania, które muszą być udokumentowane. Dodatkowo profesjonalny pracownik ochrony musi spełniać bardzo wysokie kwalifikacje moralne i osobiste. Przy zabezpieczaniu obiektów infrastruktury krytycznej pracownicy są weryfikowani pod kątem bezpieczeństwa osobowego i muszą posiadać kwalifikacje do dostępu do materiałów niejawnych.

Pracownicy ochrony, którzy pracują na lotniskach, wykonują najtrudniejszą pracę w tej dziedzinie i w związku z tym poziom ich wiedzy i wyszkolenia musi być najwyższy. Są to dodatkowe, specjalne kursy i uprawnienia, nieustanne doszkalania. Stekop od wielu lat czuwa nad lotniskiem w Modlinie, biorąc tym samym udział w ochronie granic UE. To bardzo ciężka i odpowiedzialna praca, która nieustannie podlega unijnym kontrolom, ale z drugiej strony możliwości finansowe są bardzo dobre.

A jak jest z zaufaniem społeczeństwa do pracowników ochrony?

To również uległo zmianom i przewartościowaniu, bo zmieniło się podejście społeczeństwa. To zawód, który tak naprawdę zrodził się 30 lat temu i został w pełni usankcjonowany. Dziś  z moich obserwacji wynika, że jest on dobrze odbierany, jednak bardzo długo pokutowało porównanie do firm pseudoochroniarskich czy wręcz pseudogangsterskich.

Przyszłość STEKOPU?

Nasza branża zmierza w kierunku coraz bardziej zawężającego się profesjonalizmu. Zmienia się sposób działania, wchodzą systemy zabezpieczeń na bardzo zaawansowanym poziomie. Tu już nie tylko czujka na ścianie, ale rozbudowane i powiązane ze sobą systemy. Duża część rozwiązań opiera się na pracy zdalnej, opartej na transferze danych. To znacząco ogranicza czynnik ludzki i zapewnia zabezpieczenia na najwyższym poziomie. Systemy samodzielnie wykrywają stany zagrożenia, identyfikują postaci i zapobiegają niebezpiecznym sytuacjom. Jest coraz więcej obiektów, które wymagają ochrony, takie jak: farmy fotowoltaiczne, elektrownie wiatrowe, obiekty infrastruktury krytycznej. Możliwości organizacyjne zmieniają się bardzo szybko, a my zrobimy wszystko, aby nie tylko za tym nadążyć, ale też być krok, a nawet dwa przed…

Galeria

Zobacz również