Hyundai i10 - nikogo nie udaje, bo nie musi

Najmniejszy Hyundai nie daje tyle frajdy co sprint i30N do setki czy przejażdżka na fotelu pasażera rajdowej i20 R5. Hyundai i10 oferuje jednak coś za czym sporo kierowców tęskni - prostotę i praktyczność, o której wielu producentów dziś zapomina. Jedni stwierdzą, że to za mało. Inni pokochają i-dziesiątkę? od pierwszych minut jazdy. Co, kto lubi. W ramach projektu i10/7 spędziłem z nią tydzień. W dodatku zimą. Jak było? Hmm...

Hyundai i10 - dokładnie taki być powinien

Auta dzielę na dwa rodzaje. Pierwsze to te, które car spotterzy wrzucają na swoje kanały w mediach społecznościowych, a cała reszta obsypuje je milionem reakcji. Drugi rodzaj ma już trochę gorzej. Nikt im lajków nie daje. Samochody z tej "gorszej" grupy to te, które spotykamy na co dzień - czy to we własnym garażu, czy pośród setek innych pojazdów na ulicach. Takie życie.

Jak łatwo się domyślić, Hyundai i10 nie wywołuje dreszczy na plecach, a dźwięk 1.0 i burczenie 66 KM pod maską raczej nie mrozi krwi w żyłach.

I bardzo dobrze! Sens jazdy tym autem nie polega na ciągłym martwieniu się o to, że zderzak przegra z progiem zwalniającym.

Najmniejszy Hyundai to typowe auto miejskie, które ma w wygodny sposób przewieźć nas z punktu A do punktu B, zmieścić zakupy na tydzień i nie torturować portfela przy dystrybutorze. Takie już jego przeznaczenie, ale ten brzdąc zdaje się dobrze czuć ze swoim piętnem.

Hyundai i10 - dla każdego coś dobrego

Długo zastanawiałem się, co można powiedzieć o wyglądzie Hyundaia i10. Na pewno nie jest to hipsterskie auto, które wszelkiej maści indywidualiści pokochają za wykręcony design. Mimo to bryle "i-dziesiątki" nie można nic zarzucić. Szczególnie przypadł mi do gustu kształt przednich reflektorów. Dodaje całości dynamiki. Krótko podsumowując - to całkiem ładny samochód.

Uroda jednak (zupełnie jak w życiu) może kiedyś przeminąć. W przypadku tego modelu to akurat mało istotne. Ma on do zaoferowania o wiele więcej - długowieczność.

Lubię Hyundaia i10 za to, że przeglądając katalog i listę opcji nie dostaję oczopląsu. Wszystko prezentuje się jasno i klarownie. Tak samo jest z konstrukcją, ale o tym zaraz.

Miejski geek może wybrać sobie wyższą wersję wyposażenia z wielofunkcyjną kierownicą, inteligentnym kluczykiem i alufelgami. Wersja "GO", którą miałem okazję jeździć, to bardziej budżetowa opcja.

W aucie jest prawie wszystko, czego potrzeba do wygodnego przemieszczania się na co dzień. Wiem, jak wygląda spalanie, radio gra, klimatyzacja działa. Przydałby się bluetooth i więcej przycisków na kierownicy. Pakiet "GO" niestety nie posiada takich opcji. Da się jednak bez nich przeżyć. W końcu mówimy o aucie wycenianym w katalogu online na odrobinę ponad 40 tys. zł brutto.


Wróćmy do konstrukcji. W "i-dziesiątce" znajduje się naprawdę znikoma ilość podzespołów, będących w stanie po kilku latach eksploatacji odmówić współpracy. Producent wykonał wnętrze tak, że śmiało wyczyścisz je chusteczkami do mebli z dyskontu. Koło kierownicy jednak coś w sobie ma. Niby nie różni się od innych, ale producent obszył je podobnym do skóry materiałem i dobrze wyprofilował.

Mały szczegół, a dość istotny. Za fajerą siedzi się wysoko i wygodnie. Mam jakieś 184 cm wzrostu, a mimo to ani przez chwilę nie odczuwałem z tego powodu dyskomfortu - nawet, kiedy jechaliśmy w komplecie.

Zawieszenie długo posłuży. McPherson z przodu i belka skrętna z tyłu to rozwiązanie zapewniające względny spokój na lata. Może koreańskiemu mieszczuchowi daleko do komfortu Rolsa i podskakuje trochę na ?szybkich? progach zwalniających, ale w ogólnym rozrachunku oceniam cały układ dobrze.

Bagażnik w takim aucie oczywiście trudno porównać do kombi, ale i tak jest się z czego cieszyć. 252 litry pojemności wystarczą, aby zmieścić zakupy. Na plus oceniam też wykonanie kufra. Może ciężko w to uwierzyć, ale w autach tej klasy wcale nie uznaje się za standard chociażby osłon tylnych nadkoli. Przy wakacyjnych wypadach nie zalecam zabierania kompletu pasażerów. Mogą oni znacznie ograniczyć przestrzeń ładunkową, a po złożeniu tylnej kanapy miejsca na bagaż znacząco przybywa.

Przejdźmy do bezpieczeństwa. Na pokładzie Hyundaia i10 znalazło się 6 poduszek powietrznych i system ESP+VSM (VSM wspomaga układ kierowniczy lekko korygując kierownicę przy nagłych zmianach pasa). Czy to wystarczy? W mojej opinii Koreańczycy się postarali.

Hyundai i10 - odpalasz i jedziesz

Wspólny tydzień to dość krótki, a jednocześnie na tyle długi okres, aby się z autem oswoić. Poznanie Hyundaia i10 nie wymaga dużego wysiłku. Wsiadasz, przekręcasz kluczyk i jedziesz. Testowana wersja "GO" była wyposażona w silnik 1.0 o mocy 66 KM i manualną skrzynię biegów. Mocno zastanawia mnie, jak jeździ się wersją z jednostką 1.2 o mocy 87 koni. To musi być dopiero niepozorny miejski egzekutor, który potrafi narobić na światłach sporo wstydu. Na plus zaliczam możliwość wybrania wersji z przekładnią automatyczną.

Wróćmy jednak do mojego testowego Hyundaia. Nie znam się na ecodrivingu. Zmieniam biegi, kiedy mam na to ochotę i lubię jeździć na wyższych obrotach. Mimo to udało mi się utrzymać spalanie na poziomie ok. 8 litrów w cyklu miejskim. Podchodzę sceptycznie do downsizingu, ale kolejny test małolitrażowego benzyniaka pozytywnie mnie zaskoczył. Pod maską Hyundaia i10 pracowało zaledwie 66 KM, a mimo to auto fajnie przyśpieszało - nawet z pasażerami czy zakupami w bagażniku.

Miałem okazję sprawdzić i10 w dłuższej trasie. Ostatniego dnia testu pokonałem tym brzdącem blisko 400 km - zarówno drogami ekspresowymi, jak i mazurskimi "pipidówkami". Kto miał okazję podróżować po Krainie Wielkich Jezior, wie, co mam na myśli. Podczas dość dynamicznej jazdy Hyundai spalał średnio 6,5 litra na 100 km.

Jeśli szukasz małego auta do miasta lub prowadzisz gastronomię i potrzebujesz auta do dowozu jedzenia, sprawdź i10. Ten mieszczuch może Cię pozytywnie zaskoczyć. Celowo testowałem auto zimą, aby przekonać się, jak poradzi sobie w trudniejszych warunkach. Polubiłem je na tyle, że mógłbym z nim zostać na dłużej. Nie rzuca się w oczy, wszędzie się mieści, łatwo się sprząta, wygodnie się jeździ. Czego chcieć więcej? Oczywiście ma pewne niedoskonałości, ale to naturalne w przypadku wszystkich budżetowych rozwiązań - niezależnie od produktu.

Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pozostały miłe wspomnienia i pamiątkowy film ze śnieżnego slalomu. Zobacz, jak Hyundai i10 poradził sobie podczas zimowego testu.

Zobacz również