VIDEO. Półtora miliona na kampanię autobusową zastępcy prezydenta Białegostoku

Autobusu nr 111 z Białegostoku do Supraśla jak nie było, tak nie ma. I pewnie jeszcze długo nie będzie. Wszystko wskazuje na to, że propozycja porozumienia między Białymstokiem a Supraślem w sprawie uruchomienia połączenia była tylko przedwyborczym zabiegiem kandydata startującego w wyborach do Senatu. A mogła kosztować białostoczan prawie półtora miliona złotych.

Zbigniew Nikitorowicz i Radosław Dobrowolski w białostockim magistracie /fot. K. Zalewski Bia24/

Zbigniew Nikitorowicz i Radosław Dobrowolski w białostockim magistracie /fot. K. Zalewski Bia24/

Rozmowy od wznowieniu połączenia BKM do Supraśla trwają od początku tego roku. Supraśl chce tego połączenia, Białystok długo nie chciał. Rozmowy utknęły w połowie roku. Supraśl zaczął rozmawiać z PKS Nova i nawet uzyskał całkiem dobre warunki współpracy. 

W sprawie autobusu 111 do Supraśla władze Białegostoku obudziły się dopiero we wrześniu. Właściwie "obudził się" zastępca prezydenta Zbigniew Nikitorowicz, który - co wydaje się kluczowe w sprawie - jest kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Senatu RP (trzeba zauważyć, że w sprawie propozycji Białegostoku nigdy nie wypowiadał się prezydent Tadeusz Truskolaski). 

Już tylko z racji swojego startu w wyborach propozycja Zbigniewa Nikitorowicza jest co najmniej dwuznaczna. Pierwsza próba wznowienia rozmów z burmistrzem Supraśla padła we wrześniu. Padła podczas specjalnie zwołanej w tym celu dla dziennikarzy konferencji prasowej. Prezydent Nikitorowicz zapowiedział na niej, że wystąpi do burmistrza Supraśla z zaproszeniem do wznowienia rozmów. Nie wystąpił, lecz zapowiedział, że wystąpi. Naturalna kolej rzeczy jest odwrotna - najpierw się rozmawia, później się zawiadamia prasę. To znak, że uwaga w tej sprawie ma się skupiać na Nikitorowiczu, a nie na linii 111. 

Burmistrz Supraśla nie odrzucił propozycji wznowienia rozmów, chociaż od razu zastrzegł, że może być już za późno, ponieważ w ciągu ostatnich miesięcy porozumiał się już z PKS Nova i teraz jest już związany tym porozumieniem także finansowo. 

Kilka dni później Nikitorowicz składa kolejną zaskakującą propozycję. Obniżenie opłaty za połączenie z prawie 2,5 mln zł do 1,2 mln zł. Przy okazji okazuje się, że obniżenie ceny wynika w części z tego, że propozycja Białegostoku dotyczy teraz trasy skróconej, czyli tylko do centrum przesiadkowego przy skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Sienkiewicza (a nie do dworca PKP). 

Na tym etapie nastąpiła przerwa, burmistrz Supraśla wyraźnie wskazał, że traktuje tę nagłą propozycję Białegostoku jako propozycję związaną z kampanią wyborczą Nikitorowicza. I tak pewnie by sprawa dotrwała do wyborów, gdyby nie nagły zwrot akcji. 

Oto w środę 9 października, czyli dwa dni przed ciszą wyborczą, Zbigniew Nikitorowicz zamieszcza na swoim oficjalnym profilu kandydata do Senatu filmik. Bohaterem jest on sam, a widzimy go jak łamiący się głosem, stojąc przed Urzędem Miejskim w Supraślu, wygłasza przemówienie skierowane ni to do mieszkańców Supraśla, ni to do burmistrza miasta. W ręku trzyma jakiś dokument, o którym mówi, że jest to aneks do umowy z Supraślem w sprawie uruchomienia linii 111 od listopada tego roku. Apeluje do burmistrza o podpisanie aneksu i "niedopuszczenie do sytuacji, że nasza młodzież będzie mokła na przystankach". Dodaje, że "lepszej propozycji już nie będzie" i mówi, że mogą podpisać porozumienie "dziś, jutro czy pojutrze". 

W kolejnych minutach filmu widzimy, jak zastępca prezydenta idzie z tym pismem do gabinetu burmistrza, gdzie dowiaduje się, że burmistrza nie ma, gdyż pojechał do Białegostoku. Widzimy więc wysokiego urzędnika samorządowego, który przyjeżdża do innego urzędnika bez uzgodnienia, bez zawiadomienia choćby o wizycie, który przywozi jakiś dokument i żąda podpisania go niemal natychmiast. 

Burmistrz Supraśla odpowiada jeszcze tego samego dnia w takiej samej formie, czyli zamieszczając filmik na facebooku. Okazuje się, że Nikitorowicz przywiózł pismo, które nie jest podpisane i zawiera propozycję "znaną już wcześniej" a nie uwzględnia propozycji przedstawionych przez Supraśl do rozmów. 

Chodzi o - po pierwsze zagwarantowanie stałości ceny przez cztery lata (powiększanej tylko w wskaźnik inflacji), poprowadzenie linii 111 do dworca PKP/PKS (a to ze względu na kuracjuszy, którzy przyjeżdżają do supraskiego uzdrowiska z całej Polski), przyjęcie 24-miesięcznego terminu wypowiedzenia umowy oraz zapewnienie trasy uwzględniającej przystanek w miejscowości Krasne (obecnie znalazła się ona pod estakadą na nowej drodze do Supraśla). 

Spotkanie burmistrza Supraśla i zastępcy prezydenta Białegostoku w białostockim Urzędzie Miejskim /relacja filmowa portalu Bia24.pl/

Ostatni (zapewne) akt tego spektaklu rozegrał się w czwartek 10 października. Z Urzędu Miejskiego w Białymstoku dziennikarze otrzymali zaproszenie na konferencję prasową poświęconą "podpisaniu porozumienia w sprawie linii 111 między władzami Białegostoku i Supraśla". Wszystko wskazywało na to, że strony porozumiały się i są gotowe uruchomić połączenie. 

W białostockim urzędzie dziennikarzy spotkali jednak burmistrza Supraśla, który składał w biurze podawczym pismo do prezydenta Białegostoku. Była to propozycja porozumienia uzupełniona o aneks wspomnianych wyżej propozycji Supraśla. 

Przed kamerami dziennikarzy doszło do spotkania Nikitorowicza z Dobrowolskim. Zapis filmowy tego zdarzenia na pewno przejdzie do historii polskiego życia politycznego i samorządowego. 

- Chciałbym, żeby to była poważna propozycja, nie tylko propozycja przedwyborcza, składna przed kamerami fejsbukowymi przez kandydata do Senatu, ale propozycja rzetelnego urzędnika, który gwarantuje cenę - mówi Radosław Dobrowolski do Zbigniewa Nikitorowicza. 

- Pan burmistrz bawi się kosztem mieszkańców - ripostuje Nikitorowicz, twierdząc, że tak się sprawy nie załatwia, choć przecież jeszcze dzień wcześniej sam przyjechał do burmistrza z propozycją umowy.

W ten sposób porozumienia nie ma i nie trudno mieć wątpliwości, że zastępcy prezydenta Białegostoku bardziej zależało na zajmowaniu swoją osobą czasu w mediach niż na rzeczywistym porozumieniu z burmistrzem Supraśla "dla dobra mieszkańców". 

Oczywiście powinniśmy pozostawić w tej sprawie jeszcze margines jednego dnia kampanii wyborczej, bo może się okazać, że nagle Białystok przyjmie aneks burmistrza Supraśla. 

Bez odpowiedzi pozostaje jak na razie pytanie - co takiego się stało, że władze Białegostoku, które przez miesiące upierały się, że białostoczanie nie muszą mieć połączenia z Supraślem, w ciągu kilku dni zmieniły zdanie i postanowiły odpuścić sobie z własnego budżetu prawie półtora miliona złotych (o tyle niższą propozycję przestawił Supraślowi Nikitorowicz we wrześniu) do tego jeszcze nie pytając nawet o opinię w tej sprawie miejskich radnych.

Zobacz również