Klapsy na szkolnym korytarzu. Nauczycielka przed sądem

W Sądzie Rejonowym w Białymstoku ruszył proces nauczycielki szkoły w Łapach, której prokuratura zarzuca naruszenie nietykalności cielesnej dwójki dzieci.

/foto. BIA24/

/foto. BIA24/

Na proces stawiła się Dorota T., nauczycielka z 24-letnim doświadczeniem oraz matki dwóch poszkodowanych dziewczynek. To jedna z nich zawiadomiła policję o przestępstwie, druga natomiast (świadek feralnego dnia) stoi murem za wychowawczynią i nie chce słyszeć o ukaraniu pedagoga.

Dorota T. przyznała się do zarzutu, ale tylko częściowo:

- Przyznaje się do dotknięcia w żartach obu dziewczynek. Nie użyłam siły i nie było w tym żadnej złości. To było jedynie rozstrzygnięcie trudnej sytuacji, w której znalazły się dziewczynki. I to w sytuacji nie związanej z dziećmi, a z dorosłymi.

Zdaniem nauczycielki, mamy obu dziewczynek są ze sobą od lat skonfliktowane.

Klaps padł, a nawet dwa 

15 lutego 2018 r. w Szkole Podstawowej nr 2 w Łapach dwie uczennice pierwszej klasy pokłóciły się. Zuzia uderzyła Lenę piórnikiem, tamta więc kopnęła koleżankę. Po godzinie od tego zdarzenia po Lenę przyszła mama. Gdy dowiedziała się o kłótni dziewczynek poprosiła wychowawczynię o interwencję. Nauczycielka zawołała do siebie obie dziewczynki i na szkolnym korytarzu próbowała pogodzić je. Te jednak nie chciały nawet o tym słyszeć. Nauczycielka zapowiedziała im, że obie zostaną ukarane kropką w jej prywatnym zeszycie.

- Na zakończenie pochyliłam się i w żartach dotknęłam ręką obu dziewczynek w okolicy biodra i powiedziałam, że to zakończenie konfliktu. Działo się to na korytarzu w obecności dzieci starszych klas... - tłumaczyła dziś nauczycielka.

Tak relacjonuje to również mama Leny, która jest w komitywie z nauczycielką.

/foto.BIA24/

/foto.BIA24/

Był czas na wyjaśnienie

Z kolei matka drugiej dziewczynki utrzymuje, że to nie było dotknięcie, a "klaps". Co miała potwierdzić poszkodowana oraz jej starsza siostra, która akurat przypadkowo była świadkiem tamtych wydarzeń. Mama Zuzi zażądała wyjaśnienia tej sprawy i przeprosin. 

- W zamian za szczerość i słowa skruchy dowiedziałam się, że dyrektor placówki zwołał zebranie kilkorga rodziców z naszej klasy. Ci przygotowali petycję, w której domagali się, by moje dziecko w ogóle usunąć z klasy, bo źle się zachowuje i źle ubiera - zeznała matka dziewczynki. - Wielokrotnie prosiłam pracowników szkoły o wyjaśnienie. Rozmawiałam ze szkolną pedagog i dyrektorem, ale nie uzyskała żadnego wyjaśnienia. A później zaczęło się jeszcze "szczucie" dziecka...

Matka w końcu zgłosiła sprawę organom ścigania. Prokuratura prowadziła postępowanie w kierunku art. 217 par. 1 Kodeksu karnego dotyczącego naruszenia nietykalności cielesnej. Zgromadzony materiał dowodowy dał podstawę do skierowania aktu oskarżenia do właściwego sądu.

Kolejna rozprawa zaplanowana jest na połowę listopada. Wtedy składać zeznania będą: pedagog i dyrektor szkoły.

Zobacz również