Z nieba do piekła, z piekła do nieba, brawo Jagiellonia

Można, można! Czasem wystarczą chęci i serce. Była inicjatywa, a tego wszystkim brakowało.

foto./PKO Ekstraklasa

foto./PKO Ekstraklasa

Cóż, wydawało się, że w pierwszej połowie mocy starczyło na 20 minut. Zaczęło się pięknie od bramki Fedora Cernycha. Niedługo Lechici wyrównali po bardzo ładnej bramce Skórasia. Były momenty, ok, ale dało się zauważyć brak mocy. Jaga ewidentnie miała problem ze stwarzaniem sytuacji. Mimo wszystko pierwsza połowa nie najgorsza i widać było drużynę. Tego wszyscy kibice oczekiwali.

Druga połowa to szaleństwo. Czerwona kartka z pewnością wniosła obawy wśród sympatyków Jagi. Odpieraliśmy ataki gospodarzy jeden za drugim, bardzo dobrze spisywał się Xavier Dziekoński ratując klub z Podlasia od straty bramki. Przy braku jednego zawodnika drużyna musiała się nastawić na kontry, to musiał być nasz sposób. W końcu 72 minuta i po ładnej akcji prawą stroną udało się wyrównać. Strzelcem gola Bojan Nastić. 2 do 2 na trudnym, choć dość szczęśliwym dla nas terenie, przed meczem każdy brał by w ciemno. Każdy punkt teraz waży więcej i trzeba mieć tego świadomość.

Drużyna chciała, a tego do tej pory brakowało. Jaga ewidentnie dostała wiatr w żagle. Kiedy każdy liczył na ostatni gwizdek, biorąc remis z uśmiechem, zawodnicy z Białegostoku postanowili iść za ciosem. Kolejna piękna kontra prawą stroną, doskonałe podanie Prikryla i Jagiellonia wychodzi w dziesiątkę na prowadzenie. Strzelcem bramki Bartłomiej Wdowik. 2:3 z Lechem i wracamy, tak miało być.

Jednak można Jagiellonio, wystarczy chcieć i oczyścić głowy. W końcu widzieliśmy Jagę jako drużynę. Gra w dziesiątkę z Lechem pokazuje Wasz charakter, brawo!

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:3

Zobacz również