Orzeł znów latał zbyt wysoko

Trzeci mecz i trzecia porażka. Orzeł Jelcz-Laskowice, to zespół który wyjątkowo nie "leży" piłkarzom halowym MOKS-u Słoneczny Stok. W poprzednim sezonie Słoneczni przegrali oba starcia - 1:6 i 0:5. Tym razem było znacznie lepiej, ale i tak na pierwsze zwycięstwo z Orłem trzeba będzie jeszcze poczekać.

/fot. BIA24.pl/

/fot. BIA24.pl/

Przyjazd Orła do Białegostoku wiązał się z powrotem w dobrze znane strony, Marcina Firańczyka, który przez wiele lat reprezentował barwy MOKS-u, a od tego sezonu występuje w zespole ostatniego rywala Słonecznych.

- Nie cieszę się zbytnio z tego zwycięstwa. Bardzo dużo fajnych chwil spędziłem z tymi chłopakami na boisku jak i poza nim, więc nie ma co fetować wygranej. To kolejne, ważne dla nas trzy punkty. Najistotniejsze, żebyśmy się stale pieli w górę tabeli - powiedział dobrze znany na Podlasiu "Firana".

- MOKS zawsze prowadzi szalony futsal, tego też się spodziewaliśmy. Uważam jednak, że mimo to kontrolowaliśmy przebieg boiskowych wydarzeń, zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy chłopaki się cofnęli, a nam nie pozostało nic innego jak tylko przejąć inicjatywę - dodał zadowolony ze zwycięstwa Firańczyk.

Powodów do zadowolenia nie mieli natomiast jego byli koledzy z zespołu. - Przed rokiem przegraliśmy bardziej zasłużenie. Wówczas przeciwnicy totalnie nas zdominowali. Teraz byliśmy bardziej równorzędnym rywalem. Mieliśmy swoje sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Orzeł pokazał swoją jakość. To nie jest przypadkowy zespół, przede wszystkim dobrze poukładany pod względem taktycznym i w przeciwieństwie do nas bardziej skuteczny. Mieliśmy dobrą okazję do wyrównania na 2:2, ale nie trafiliśmy, a następne trafienia gości ostatecznie podcięły nam skrzydła - powiedział Adrian Citko, grający trener MOKS-u.

- To był nasz dobry moment. Przy 1:2 też mieliśmy okazje. Dodatkowo przytrafiły nam się błędy, które nie powinny się nam przytrafić. Jedna bramka u siebie w pojedynku z Orłem, to zdecydowanie za mało, ale więcej nie chciało nam wpaść - dodał szkoleniowiec Słonecznych.

- Trzeci mecz i trzecia porażka. Akurat w tym meczu mogliśmy pokusić się o wygraną. Szczególnie w pierwszej połowie mieliśmy kilka dogodnych okazji, których nie wykorzystaliśmy, co szybko się zemściło. Zaspaliśmy przy stałym fragmencie gry i straciliśmy pierwszą bramkę. Udało nam się wyrównać, ale później indywidualne błędy nas pogrążyły. Byliśmy zbyt bierni, nie doskakiwaliśmy do rywali, którzy spokojnie mogli sobie przyjąć i oddać strzał. Przed nami jeszcze dużo spotkań, na pewno ta przegrana nie spowoduje, że spuścimy głowy - dodał kapitan białostoczan, Mateusz Lisowski.

Najbliższą okazją do zrewanżowania się sobie i kibicom nadarzy się już w najbliższą sobotę, kiedy do stolicy Podlasia przyjedzie drużyna Red Dragons Pniewy. Początek meczu w hali VI Liceum Ogólnokształcącego o godzinie 18:00.

MOKS Słoneczny Stok 1 (0:1) 4 Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice

Bramki: Michał Osypiuk 27 - Gustavo Henrique 9, Mykoła Morozow 28, Janis Pastars 31, Arkadiusz Szypczyński 35

Zobacz również