Klimala: Musimy wyeliminować indywidualne błędy

- Wydaje mi się, że jesteśmy takim zespołem, który będzie chciał dominować w każdym meczu. Musimy jednak nauczyć się tego, żeby grać przez 90 minut tak samo. Gdybyśmy utrzymali dyspozycję z pierwszych 60 minut z meczu w Lubinie przez cały mecz, to z pewnością dowieźlibyśmy zwycięstwo do końca. Może byłoby to 2:0, może nawet wyższe. Gdybyśmy z Rakowem zagrali w pierwszej połowie, tak jak po przerwie, to wynik też mógłby być zupełnie inny. W tych meczach zawiodła nasza koncentracja - mówi napastnik Jagiellonii Białystok, Patryk Klimala.

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

Za Jagiellończykami trzy mecze nowego sezonu. Trzy zdecydowanie inne spotkania. W Gdyni białostoczanie całkowicie zdominowali przeciwnika i odnieśli zasłużone zwycięstwo. Później przed własną publicznością przegrali z Rakowem, a przed tygodniem nie utrzymali dwubramkowego prowadzenia w meczu z Zagłębiem Lubin. 

- Wydaje mi się, że jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek oceny. Zagraliśmy dopiero trzy mecze i z perspektywy kibica nie jest łatwo wyrobić sobie jednoznaczną opinię. Jako zawodnicy czujemy się dobrze. Jeśli mam oceniać to tylko ze swojego punktu widzenia, to zarówno w meczu z Arką jak i Zagłębiem czułem się bardzo dobrze zarówno piłkarsko i fizycznie. Sądzę, że każdy ma podobnie. Strata punktów wynika głównie z indywidualnych błędów. Gdy je wyeliminujemy wyniki powinny być znacznie lepsze - przekonuje jeden z młodzieżowców w zespole Ireneusza Mamrota.

Którego z dotychczasowych meczów Żółto-Czerwonym bardziej żal, tego z Rakowem czy może jednak z Zagłębiem? - Ciężko powiedzieć, bo były to dwa zupełnie inne mecze. Wydaje mi się jednak, że bardziej źli na siebie byliśmy po meczu w Lubinie. Pojechaliśmy tam po porażce z Rakowem i naszym jedynym celem było zwycięstwo. Innego scenariusza nie braliśmy pod uwagę, ale pech tak chciał, że po naszych błędach skończyło się tylko na remisie - tłumaczy strzelec jednego z goli w ostatniej kolejce.

Głównym rywalem Patryka Klimali do gry w wyjściowym składzie jest Ognjen Mudrinski. Jak przebiega rywalizacja z serbskim napastnikiem? - "Ogień" grał z Rakowem przez cały mecz i godzinę na Arce, kiedy dominowaliśmy nad rywalami pod każdym względem. Sam gdy wszedłem w Gdyni na ostatnie 30 minut nie pokazałem niczego prócz dwóch strat. Statystyki niby są na moją korzyść, ale to jest jeden mecz. W piłce wszystko tak szybko się zmienia, że niczego nigdy nie można być pewnym. Cały czas rywalizujemy, ale cały czas będę robił wszystko, żeby nie wypuścić pierwszej jedenastki z rąk - zapewnia Patryk Klimala.

Obaj zawodnicy dzięki swej różnorodności zapewniają spokój trenerowi, który może dokonać wygodnego dla siebie wyboru analizując grę najbliższego rywala. Mudrinski dał się poznać jako zawodnik bardziej statyczny, ale i taki, który gwarantuje nieustępliwą walkę z obrońcami rywali. Więcej przebojowości i ruchliwości zapewnia natomiast Klimala.

- Nic tylko się cieszyć. Myślę, że trener ma w związku z tym nieco spokoju. Sądzę jednak, że gdy któryś z nas będzie w formie i będzie strzelał, to nie będzie miało to większego znaczenia, który jakie ma warunki fizyczne, a co może zaoferować pod bramką przeciwnika. Myślę, że mimo wielu różnic, to i Ogień i ja, możemy się zastawić, wygrać głowę czy pójść na prostopadłą piłkę - mówi młody zawodnik Jagiellonii.

Końcowy fragment meczu w Lubinie pokazał też, że nie można wykluczyć wariantu, w którym obaj współpracują na boisku w tym samym czasie. Niewiele brakowało, aby po akcji obu napastników Jagiellonia ostatecznie wygrała w Lubinie 3:2. Serb nie zdołał jednak wykorzystać dobrego podania Klimali.

- To była końcówka meczu. Nie oglądałem później tej sytuacji, nie analizowałem, ale też nie jest to moje zadanie. Trzeba pamiętać, że taka sytuacja może przytrafić się każdemu. Jeśli jednak będzie taka możliwość, żebyśmy zagrali we dwóch, to dołożymy wszystkich starań, by trener był z naszej współpracy jak najbardziej zadowolony - zapewnia "Klima".

Teraz przed Jagiellończykami bodaj najtrudniejsze zadanie w początkowej fazie sezonu. W poniedziałek białostoczanie zagrają w Gdańsku z Lechią. Ostatnie zwycięstwo na tym trudnym terenie Żółto-Czerwoni zanotowali wiosną 2013 roku. Znów trzeba będzie szczególnie uważać, na Flavio Paixao, który w ostatnim czasie ma swój sposób na strzelanie goli Jadze.

- Ludzie śmieją się, że Flavio ma na nas jakiś niebywały sposób. Puchar Polski jednak pokazał, że prócz niego są jeszcze inni zawodnicy, którzy mogą zdobyć bramkę. Dla mnie jest obojętne, kto przeciwko nam zagra. Nie zdziwiłbym się, gdyby tym razem Paixao zaczął na ławce. Artur Sobiech ostatnio strzelił w Płocku więc niewykluczone, że trener Stokowiec nie będzie chciał nic w tej kwestii zmieniać - zauważa Klimala.

Zobacz również