Kalinowski: Jesteśmy zadowoleni z początku sezonu

- Bierzemy to, co mamy i jedziemy dalej. Dalej walczymy o wygraną w każdy meczu. Taka sytuacja, w której nikt na nas nie stawia też ma swoje plusy. Wówczas po cichu możemy robić swoje - mówi Krzysztof Kalinowski, trener Żubrów Białystok, które mimo sporych zmian przed tym sezonem bardzo dobrze radzą sobie w trwających rozgrywkach.

/fot, BIA24.pl/

/fot, BIA24.pl/

Po porażce na otwarcie sezonu z HydroTruck Radom na własnym terenie Żubry Białystok rozpoczęły "tournee" po Polsce. Sześć kolejnych gier białostoczanie grali bowiem na wyjeździe wizytując kolejno Ostrów Mazowiecką, Pabianice, Warszawę, Bielsk Podlaski, Stalową Wolę oraz Lublin. Dobrze radzące sobie stado Żubrów zatrzymało się dopiero w ostatniej hali, gdzie nie byli w stanie pokonać rezerw ekstraklasowego Startu Lublin.

- Tym razem niestety gra odpowiada wynikowi jak najbardziej. Zagraliśmy bardzo źle. Nie idzie nam na tej sali. Jechaliśmy tam z fajną serią i w dobrej formie, ale na tych koszach nie możemy się przełamać. Niemal zawsze gramy tam poniżej naszych możliwości. Jest też wiele innych rzeczy, o które możemy mieć wobec siebie zastrzeżenia. Nie biliśmy się o piłkę tak jak zawsze. Jeśli piłka nam nie wpada, rzuty nam nie wychodzą, to nie można się poddawać. Trzeba walczyć i szukać łatwych punktów z kontry czy wymuszając faule po penetracji. Różne są sposoby na takie sytuacje, ale w żadnym wypadku nie można spuszczać głowy, czy szukać przełamania rzutem, kiedy nam nie wpada. Największe zastrzeżenia dotyczą gry w obronie, braku powrotu, braku komunikacji. Zabrakło nam bardziej zdecydowanej gry, wywierania większej presji na przeciwnikach. Gospodarze czuli się dobrze na swojej sali, grali nieźle, ale dołożyliśmy też do tego swoją cegiełkę nie utrudniając im za mocno zadania - ocenia Kalinowski, którego zdaniem obecność zawodników z pierwszego zespołu nie miała większego znaczenia na przebieg meczu.

- Zagrali Bartłomiej Pelczar oraz Damian Jeszke. W przypadku pierwszego, to moim zdaniem jeszcze przed nim długa droga do regularnej gry. Z nami zagrał jednak dobre zawody, widać było, że nie ma żadnego obciążenia psychicznego. Jego celne rzuty na początku dały dobry bodziec zespołowi. Jeszke zagrał natomiast na stuprocentowej skuteczności w ataku, ale w obronie przegrywał z naszymi zawodnikami. Obaj wyszli w pierwszej piątce, ale gospodarze mogli równie dobrze zagrać bez posiłków, koszykarzami którymi grają cały czas i też byłby to ciężki dla nas mecz - dodaje.

AZS UMCS Start II Lublin 98 [(33:15)(23:18)(26:14)(16:16)] 63 Żubry Białystok

Punkty Żubry: Arkadiusz Zabielski - 13, Maciej Bębeniec - 12, Andrzej Misiewicz - 10, Michał Wielechowski - 9, Patryk Wydra - 7, Daniel Kamiński, Michał Bombrych, Patryk Andruk, Mariusz Rapucha - 3.

Fajna seria dobiegła końca, ale patrząc obiektywnie z aktualnego dorobku punktowego i pozycji w tabeli należy być zadowolonym.

- Przed sezonem inaczej na nas patrzono. Mówiono, że może być z nami ciężko, tym bardziej biorąc pod uwagę serię meczów wyjazdowych w początkowej fazie rozgrywek. Byłoby super, gdybyśmy urwali jeszcze jakieś punkty w meczu z Radomiem lub w Lublinie. Bierzemy to, co mamy i jedziemy dalej. Dalej walczymy o wygraną w każdy meczu. Taka sytuacja, w której nikt na nas nie stawia też ma swoje plusy. Wówczas po cichu możemy robić swoje - zauważa szkoleniowiec Żubrów, przed którymi teraz dwa tygodnie przerwy.

- Nie szukamy niczego nadzwyczajnego na ten okres. Na pewno trochę odpoczniemy, bo przez różne urazy mieliśmy do dyspozycji wąską kadrę. Pole manewru przez to mocno się zawęziło, dlatego podstawowi zawodnicy mogą odczuwać trudy ostatnich wyjazdów. Od początku następnego tygodnia na maksa ruszymy już z przygotowaniami do meczu z KK Warszawa.

Jak aktualnie wygląda sytuacja kadrowa białostoczan? - Nadal skutki urazu stawu skokowego odczuwa Patryk Andruk. Michał Wielechowski podobnie. Obaj trenują, ale nie działają jeszcze na pełnych obrotach. Wrócił też do nas Michał Bombrych, wygląda coraz lepiej. Czekamy jeszcze na Filipa Nierodę i mam nadzieję, że niebawem znów będziemy pracować w komplecie - kończy Krzysztof Kalinowski.

Zobacz również