Czas wygrać w Gdańsku

Gdańsk w ostatnim czasie na ekstraklasowej mapie Polski jest dla Żółto-Czerwonych przeklętym miejscem. Ostatnia wygrana białostoczan nad morzem miała miejsce, gdy barw zespołu z Podlasia bronili jeszcze Ebi Smolarek, Danie Quintana czy Alexis Norambuena. Miało to miejsce 14 kwietnia 2013 roku. Po tamtym zwycięstwie Jagiellończycy szturmowali Gdańsk dziewięciokrotnie, za każdym razem bezskutecznie.

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

W sumie po tamtym meczu Żółto-Czerwoni grali z Lechią 18-krotnie. Z wygranej cieszyli się tylko w trzech przypadkach. W poprzednim sezonie Biało-Zieloni wygrali z Jagiellonią cztery mecze. Trzy w lidze, a także w finale Pucharu Polski.

- Zwłaszcza mecz na Narodowym siedzi w naszych głowach. Nie ma co o tym jednak myśleć. Powiedziałem drużynie, że to nie jest tak, że Lechia w tych meczach miała przewagę, stwarzała sobie wiele sytuacji, przez co wygrywała. To były spotkania, które wyglądały podobnie i teraz trzeba zrobić wszystko, aby tym razem wynik był inny. Niełatwo będzie to zrobić, ale wierzę, że pojedziemy do Gdańska z czystymi głowami. Jedziemy na trudny mecz, ale on też jest do wygrania - mówi Ireneusz Mamrot, trener Jagiellonii, cytowany przez oficjalny portal internetowy klubu z Białegostoku.

Podobnie sprawę widzi również były szkoleniowiec Żółto-Czerwonych, aktualnie trener gdańskiej Lechii, Piotr Stokowiec. - To że wygraliśmy cztery mecze, bardzo ważne mecze z Jagiellonią w poprzednim sezonie, to nie znaczy że zdominowaliśmy przeciwnika. Długimi fragmentami byli drużyną równorzędną, a nawet lepszą od nas - tłumaczy.

Obaj szkoleniowcy podkreślają przed meczem z jak silnym rywalem przyjdzie im zagrać w poniedziałkowy wieczór. - Jagiellonia to solidny zespół, który ma wiele do zaoferowania, szczególnie w ofensywie. Posiadają stabilny skład, a co okienko dokonują ciekawych i drogich transferów, co świadczy o rozwoju i o tym, że na poważnie chcą się włączyć do walki o czołowe lokaty w lidze. Na pewno przed nami ciekawe widowisko - mówił Piotr Stokowiec na przed meczowej konferencji prasowej.

- Widać w tej drużynie, że rywalizacja jest bardzo duża. Nie każdy z nowych zawodników od razu zaczął grać. Udovicić wprawdzie wywalczył sobie szybko miejsce w podstawowym składzie, ale wiemy, że z nami nie zagra. Jest za to z kolei Sławomir Peszko. W poprzednim sezonie Lechia takie absencje mocno odczuwała, a w obecnym ma również bardzo silną ławkę rezerwowych - odbija piłeczkę trener Mamrot na stronie www.jagiellonia.pl.

Zdaniem obu szkoleniowców zespoły rywali są na dziś jednymi z kandydatów do końcowego triumfu w całych rozgrywkach. - Dziś Jagiellonia należy do ścisłej ligowej czołówki, w zespole jest wiele indywidualności, ale wiemy też, że struktura zespołu jest mocno zagraniczna i w takich sytuacjach nieraz potrzebny jest czas, żeby zgrać wszystkie ogniwa. O tym świadczy chociażby ostatni mecz, który był pod ich pełną kontrolą, a w nieoczekiwany sposób się spod niej wymknął. To z resztą mogło spotkać również nas, z tą różnicą, że nam się ostatecznie udało utrzymać wynik. Jagiellonia jest zespołem wielkich możliwości, która na pewno będzie liczyć się w walce o tytuł mistrza Polski - przekonywał opiekun gdańszczan.

- Trzeba powiedzieć jasno - Lechia to jeden z głównych faworytów do mistrzostwa Polski. W zeszłym sezonie gdańszczanie próbowali przekonywać, że kto inny jest faworytem, tak teraz to oni nim są. Trener Stokowiec kontynuuje swoją pracę, z tej drużyny nikt latem nie odszedł, a doszły wzmocnienia. To modelowy przykład budowy mocnego zespołu - powiedział natomiast trener Mamrot.

Poniedziałkowy mecz urasta zatem do miana meczu kolejki. Naprzeciw siebie staną finaliści Pucharu Polski z poprzedniego sezonu. Zespoły, które w ostatnich latach mocno liczyły się w walce o tytuł mistrzowski. Miejmy nadzieję, że dla Jagiellonii będzie to mecz, w którym przerwie fatalną passę w spotkaniach wyjazdowych z Lechią. Pierwszy gwizdek sędziego Mariusza Złotka zabrzmi o godzinie 18:00.

Zobacz również