Citko: Pech w końcu musi nas opuścić

- Wydaje mi się, że musimy kontynuować naszą grę, tylko zacząć być konkretniejszym pod bramką. W końcu też pech musi nas opuścić. Nie wierzę, że tak będzie do końca sezonu - mówi grający trener MOKS-u Słoneczny Stok, Adrian Citko, którego zespół notuje fatalną serię pięciu przegranych z rzędu. Przed białostoczanami trudna walka o utrzymanie po podziale na grupy mistrzowską i spadkową w polskiej ekstraklasie futsalu.

/fot. BIA24.pl/

/fot. BIA24.pl/

W ostatni weekend w Chojnicach zanotowaliście piątą porażkę z rzędu. Co się dzieje ze Słonecznymi?

- Ciężko cokolwiek powiedzieć, czy wytłumaczyć to w jakiś racjonalny sposób. Musimy chyba poszukać jakieś sposoby na zwalczanie uroków, bo inaczej tego już nie możemy nazwać.

Może to czas, żeby poszukać innych rozwiązań, takich pozasportowych na skonsolidowanie zespołu?

- Tego też już próbowaliśmy. W zasadzie to wielu rzeczy już próbowaliśmy, ale nadal bez rezultatu. W ostatnich meczach nie możemy się przebić przez mur. Niby dobrze gramy, ale rywale schowają się na swojej połowie, my się odbijamy i cierpimy po kontrach.

Może to więc czas, żeby w imię wyższego dobra odstawić na chwilę na bok ideały? Zawsze podkreślaliście, że liczy się przede wszystkim efektowna i ofensywna gra, ale jak to mówią - punktów za styl nikt nie przyznaje.

- Tyle tylko, że my musimy zacząć wygrywać, a jak my i rywale zaczniemy się murować, to w ten sposób raczej ciężko będzie o zwycięstwa. Wydaje mi się, że musimy kontynuować naszą grę, tylko zacząć być konkretniejszym pod bramką. W końcu też pech musi nas opuścić. Nie wierzę, że tak będzie do końca sezonu. Kwintesencją była jedna z naszych sytuacji w ostatnim meczu, gdzie z metra do pustej bramki nie trafiliśmy. Takie sytuacje z reguły się powinno strzelać nawet, jeśli ktoś trzyma cię za nogę.

Sytuacja zaczyna być niepokojąca.

- I tak i nie. Całe szczęście mamy sześć punktów przewagi i lepszy bilans. Musielibyśmy przegrać jeszcze trzy mecze, a Pogoń musiałaby trzy wygrać. Teraz musimy w końcu wygrać. Mamy wyjazd na Katowice i Pogoń u siebie. Myślę, że te dwa mecze powinny wiele wyjaśnić. Gdybyśmy jednak byli zmuszeni walczyć w barażach, to byłoby coś niemożliwego.

Czy mimo wszystko macie jakiś plan awaryjny? Oczywiście wszyscy trzymają za Was kciuki, ale co jeśli??

- Jeśli noga znów się powinie? Mam nadzieję, że pięć razy to już wystarczająco dużo. Czas w końcu zostawić to za sobą.

Teraz najważniejsze jest utrzymanie, ale żeby nie sprawdziło się w waszym przypadku powiedzenie do trzech razy sztuka, to przed następnym sezonem trzeba chyba konkretniej wzmocnić skład.

- Zrobiliśmy awans swoimi chłopakami. Doszli do nas jedynie ?Wicia? (Witlaij Lisnychenko) i ?Myson? (Michał Maciąg). Wydawało nam się, że spokojnie sobie damy radę, ale inni ściągają zawodników i trenerów z całej Polski. Wzmacniają się na potęgę, a my nadal jesteśmy kadrowo niewiele dalej, niż dwa lata temu. Musimy dodać sobie jakości, bo teraz szczególnie uwydatnia się jej brak.

Rozumiem, że wstępny plan na wzmocnienie kadry już jest?

- Nie ma sensu co roku walczyć o utrzymanie. Planujemy zakontraktować kilku zawodników. Nie ma co ukrywać, że taka sytuacja, jak teraz jest męcząca nie tylko dla mnie, jako trenera, ale też zawodników. Każdy daje z siebie, co tylko ma najlepszego, a brakuje nam momentami tej kropki nad ?i?. Wydaje mi się, że dotarliśmy do momentu, w którym, żeby ją postawić musimy się postarać o świeżych zawodników, którzy dodadzą nam jeszcze więcej jakości.

Po transferach będzie jeszcze miejsce dla trenera na parkiecie?

- Sam siebie na ławkę nie posadzę (śmiech).  

Zobacz również