Psycholog o zdalnej edukacji: Oceny nie są najważniejsze

Zdalna edukacja, izolacja - koronawirus w sposób szczególny wpływa na życie szkół i szkolnej społeczności. O tym, jak przetrwać ten trudny czas, rozmawiamy z Gretą Hapunik, pedagogiem szkolnym z Zespołu Szkół Społecznych Fundacji Edukacji ?Fabryczna 10?.

Źródło:  Zespół Szkół Społecznych Fundacji Edukacji

Źródło: Zespół Szkół Społecznych Fundacji Edukacji

Jakie są zagrożenia w takiej izolacji? Przecież dla nastolatków rówieśnicy to niemal całe życie.

To prawda, dla nastolatka nie być w grupie to prawie nie istnieć. Radzą sobie, jak mogą. Całe szczęście, że jest Internet i różne sposoby komunikacji zdalnej. Dla młodych ludzi to prawie naturalna forma komunikacji. Dzięki temu, że byli z nią oswojeni już wcześniej, teraz jest im łatwiej. Nie oznacza to, że nie tęsknią za spotkaniami face to face. Oznacza to jedynie, że radzą sobie z tym łatwiej niż ich rodzice i nauczyciele.

Greta Hapunik

Greta Hapunik

Rygory trwają już bardzo długo. Bywa, że uczniowie tracą zapał do nauki. Jak ich zmotywować? Czy rodzice powinni zmuszać do nauki?

Nie da się kogoś zmusić do nauki. Na lekcji w klasie nauczyciel ma większą siłę sprawczą, a i tak nie wszyscy uczniowie bywają zainteresowani tematem. Na lekcjach on-line uczniowie często wyłączają kamerki, nauczyciel nie widzi, co oni robią. Wyłączona kamerka nie zawsze świadczy o niechęci do nauki. Czasami pomaga im to skupić się na temacie lekcji.

Czas zdalnej nauki i siedzenia w domu w wielu przypadkach sprzyja rozwijaniu zainteresowań i pasji, a nuda często jest motorem napędowym działania. Długie siedzenie za komputerem nie zawsze jest tzw. marnowanie czasu. Oni się w ten sposób uczą, np. języka w praktyce - oglądają filmy w oryginalnej wersji językowej, komunikują się po angielsku z ludźmi z różnych zakątków świata. Uczą się szybciej, bo nikt ich nie sprawdza i nie rozlicza. Robią to dla siebie.

Może warto wykorzystać czas pandemii i pokusić się o refleksję, czy rzeczywiście oceny są takie ważne? Polecam książkę Roberta Kiyosaki pt. "Dlaczego piątkowi uczniowie pracują dla trójkowych, a czwórkowi zostają urzędnikami". Zawsze będę zwolenniczką wszechstronnego rozwoju młodych ludzi, ale pamiętajmy o jednym - duży procent obecnych uczniów, w dorosłym życiu będzie wykonywał zawody, które nawet jeszcze nie istnieją. Nie przygotujemy ich do tego metodami z ubiegłego stulecia. Pozwólmy im na intuicyjne rozwijanie potrzebnych do tego umiejętności. Wspierajmy ich w tym, podążajmy wraz z nimi.

W czasie izolacji i zdalnego nauczania rośnie rola komunikatorów internetowych, smartfonów i komputerów. Ale prócz zalet, mają one też wady - uzależniają?

Wielu nauczycieli i rodziców pamięta tzw. czasy analogowe. Uczniowie tej rzeczywistości nie znają, chyba że z filmów z lat 80. czy 90. - oni urodzili się już w XXI wieku. Dla nich te technologie są codziennością - telefony to obecnie przenośne komputery. Teraz liczy się przede wszystkim Internet i bezpośredni kontakt ze znajomymi z różnych zakątków świata. Nie jestem specjalistą od uzależnień, ale prof. Pyżalski powiedział kiedyś, że bojąc się o dziecko, aby się nie utopiło, możemy postąpić na dwa sposoby. Albo ogradzamy wszystkie akweny, żeby dziecko nie miało do nich dostępu, albo uczymy je pływać - sami lub poprzez trenera. Z komputerami i smartfonami sprawa wygląda nieco inaczej. Bardzo często to dzieci posiadają większą wiedzę na ich temat niż rodzice czy nauczyciele. Niebezpieczeństwo polega na tym, że umieją posługiwać się telefonem, czy komputerem, ale nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje z treściami, które tam zamieszczają. Nadal jednak najsłodszym owocem jest ten zakazany. Zachęcałabym do wspólnych rozmów i czasami poproszenia dziecka o pomoc, gdy sobie nie radzimy z tą technologią - młodzi ludzie bardzo chętnie pomagają i tłumaczą zawiłości cyfrowego świata. Nie udawajmy omnibusów i nie ograniczajmy ich z powodu własnego strachu.

Rodzice często narzekają na nadmiar zadawanych zdalnie zadań i zrzucanie na ich barki ciężaru edukacji domowej.

Uczniowie, podobnie jak rodzice, znaleźli się nagle w nowej rzeczywistości i od razu zaczęto nauczycieli rozliczać z tego, co i jak robią. Rzeczywiście zdarzają się sytuacje, gdy nauczyciel wysyłał zadania do zrobienia i oczekuje rozwiązań. Takimi metodami łatwo "udowodnić" swoją pracę i ocenić rezultaty pracy uczniów. Zadanie rodziców bardziej widziałabym, jako wsparcie, pomoc w rozplanowaniu dnia, a nie rozwiązywanie zadań z dzieckiem, a często za dziecko.

Problemem może teraz okazać się to, że wcześniej dzieci miały bardzo dokładnie rozplanowane zajęcia w tygodniu. Ze szkoły szły na angielski, potem jeszcze na judo, na odrabianie lekcji miały niewiele czasu i musiały się w tym reżimie zmieścić. Teraz czasu na lekcje w domu jest dużo więcej, mamy trudności w jego odpowiednim zagospodarowaniu. Ze zdalną nauką w domu dużo łatwiej radzą sobie osoby potrafiące planować swój dzień.

A gdzie rodzice mogą szukać pomocy? Jak dać ujście stresowi, spotęgowanemu jeszcze koniecznością pomagania dzieciom w nauce?

Wielu rodziców też jest obecnie w rzeczywiście niełatwej sytuacji, również zawodowej. Jeśli do tego dochodzi dwójka lub trójka dzieci, które są objęte zdalnym nauczaniem, to może być trudno. Zwłaszcza że rodzice czasami mylnie rozumieją pomoc dziecku w nauce. Bardzo często przejmują na siebie większość uczniowskich obowiązków dzieci i stąd to przemęczenie. Zadaniem rodzica jest być przy dziecku, wspierać je, a nie rozliczać z zadań szkolnych. To jest rola nauczyciela. Zachęcam też rodziców do zadbania o siebie, o swoje potrzeby. Może to być czas na kontakty zdalne z przyjaciółmi - telefony, Internet. Możliwe też już są spacery. Może warto sięgnąć po dawno odkładaną książkę lub film, a może powrócić do swoich pasji, na które przed pandemią nie było czasu? Bądźmy przy dzieciach, ale pamiętajmy też o sobie.

To również trudny czas dla nauczycieli - jak oni mogą sobie pomóc?

W tym pytaniu zawarta jest smutna odpowiedź - oni rzeczywiście mogą jedynie sami sobie pomóc. Nagle w połowie marca okazało się, że mają zacząć uczyć zdalnie i od razu się od nich oczekuje pełnej gotowości i znajomości tematu. Z urzędów bardzo szybko posypały się ankiety rozliczające z tego, co zostało zrobione. W wielu szkołach nauczyciele znajdują się pod wielką presją, a to się odbija na jakości nauczania. Teraz widać, jak ważne w życiu są relacje z innymi ludźmi. I te prywatne, i te służbowe. Jeżeli są one prawidłowe, nauczyciele ze sobą rozmawiają, konsultują się, żartują, wymieniają doświadczeniami i wspierają się nawzajem. Jeżeli te relacje były napięte wcześniej, to teraz może być trudno je naprawić. Nauczyciele czują się przymuszeni do robienia sprawdzianów, aby móc wystawić oceny. Zapominamy, że do szkoły dziecko idzie po wiedzę. Ja w swojej pracy stopni nie stawiam i nie to jest moim priorytetem, ale od nauczycieli się tego oczekuje - ocen.


Czy w tych trudnych czasach uczniowie i rodzice szukają pomocy u takiej osoby, jak Pani ? u pedagoga szkolnego? Z jakimi problemami najczęściej się zgłaszają?

Główne problemy, sygnalizowane przez uczniów to izolacja od rówieśników i dużo materiału do samodzielnego opracowania. Wielu nie radzi sobie z samotnością w domu.

W naszej szkole zdecydowana większość lekcji odbywa się za pomocą Skype. Ten kontakt z drugą osobą, jest dla nich bardzo ważny, często ważniejszy niż realizacja podstawy programowej. Niestety, nie z rozmów i relacji nas rozliczają, ale z realizacji programu. To taka kwadratura koła. Staramy się to w jakiś sposób pogodzić. Teraz sprawdza się nasz system tutoringu, czyli indywidualnego wychowawcy, którego uczeń sam sobie wybiera. Jest to osoba, z którą młody człowiek ma dobry kontakt i lubi rozmawiać. Czasami w trakcie lekcji okazuje się, że któryś z uczniów jest mniej aktywny, zachowuje się inaczej niż dotychczas. Wtedy - po lekcjach z klasą - nauczyciel rozmawia z nim indywidualnie. Bardzo ważne jest to, aby reagować szybko, dawać wsparcie wtedy, gdy uczeń tego potrzebuje.

Zobacz również