FELIETON. Płonie Petru... i co z tego wynika

Przez cały weekend tłukło się po mediach widmo spalonej kukły Ryszarda Petru. W Białymstoku grupa młodych ludzi z Młodzieży Wszechpolskiej urządziła sabat czarownic na placu przed teatrem dramatycznym. Diabli wiedzą, co chcieli osiągnąć, jaki przekaz puścić w świat, jaki wizerunek własny wykreować. Rezultat był taki, że osiągnęli chwilowy rozgłos, puścili w świat kolejny przekaz o mieście ufundowanym na nienawiści, pokazali siebie jako bandę prostaków uradowanych chamską zagrywką.

Młody Wszechpolak podczas seansu nienawiści w lipcu 2017 /fot. archiwum Bia24/

Młody Wszechpolak podczas seansu nienawiści w lipcu 2017 /fot. archiwum Bia24/

Młodzież Wszechpolska w Białymstoku niestety nie pierwszy raz sieje nienawiść. Nienawiść do ludzi inaczej myślących. Słabość tych młodych ludzi polega na tym, że brakuje im argumentów merytorycznych, nie mają odwagi zmierzyć się z przeciwnikiem w walce na tezy. Że sięgają po kij, szmatę, ogień. I jeszcze, zamiast powiedzieć wprost: tak, przeciwnik nasz jest bandytą, należy mu się nasza nienawiść; dwa dni po happeningu mydlą oczy, że to był gest symboliczny, że nie chodzi o akt agresji. 

No, więc kiedy ktoś pali czyjąś podobiznę, to czy to jest wobec tego kogoś groźba karalna, zapowiedź zbrodni? Czy może to jest tylko ekstremalny moment debaty publicznej?. Czy gdyby zamiast spalić, wrzucili kukłę do rzeki, to konotacje byłyby takie same? A gdyby na przykład urządzili happening i tę podobiznę swojego przeciwnika politycznego zmieszali z botem, czy też wmieszali w błoto jego portret, to czy wówczas spotkaliby się z taką samą reakcją oburzenia, z jaką mamy do czynienia teraz? 

Poseł Krzysztof Truskolaski przed kamerami /fot. archiwum Bia24/

Poseł Krzysztof Truskolaski przed kamerami /fot. archiwum Bia24/

Chłopcom zabrakło wyobraźni, a może i politycznego rozumu. Machnęli wielkim młotem i trafili we własne głowy. Narobili sobie więcej szkody niż sławy. Wyrządzili też wielkie szkody w poziomie debaty publicznej w Polsce. Prostacki, chamski gest umieścili w kontekście poważnej rozmowy o tym, kto szkodzi Polsce, a kto jej pomaga. Nie da się po tym wybryku traktować poważnie żadnych deklaracji Młodzieży Wszechpolskiej. Zawsze gdzieś w tle będzie płonął ten gnom. 

Ale ten medal ma dwie strony. Oto obrażeni, zniesmaczeni, dotknięci krytyką. Zaraz po happeningu młodych Wszechpolaków na scenę wszedł Krzysztof Truskolaski, poseł i obrońca "symbolicznie" skrytykowanego ogniem byłego lidera partii - Ryszarda Petru. Poseł nie zrozumiał albo nie chciał zrozumieć intencji młodych Wszechpolaków. Pojawiła się w jego głowie myśl, że najlepiej wszystko załatwić cudzymi rękoma. Wezwał prokuraturę, by zajęła się sprawą z urzędu. Ale przecież to była tylko gra, tylko debata publiczna. Owszem Wszechpolacy przetestowali ekstremum tej debaty, ale jednak nie można powiedzieć, żeby złamali prawo, żeby posunęli się do gróźb karalnych. 

Ale Nowoczesna ustami posła Truskolaskiego nie odpuszcza. Wzywa prokuraturę, by ścigała podpalaczy. No i właściwie stawia siebie samą w miejscu, w którym przed chwilę postawiła Młodzież Wszechpolską. Bo czym się różni seans nienawiści organizowany przez młodych Wszechpolaków od seansu nienawiści (przeciwko PiS-owi) organizowanego przez Nowoczesną. Więc dlaczego jedni mają być ścigani a inni nie? Na tym właśnie polega psucie jakości debaty publicznej. Obie strony osiągnęły poziom dna. Szczególnie poseł Truskolaski, gdy mówił, że uczestnik happeningu z kukłą nie ma prawa być uczniem szkoły mundurowej. 

Smutna jest ta refleksja, ale niestety mamy poważny deficyt polemiki ideowej. Zamiast niej jedni chcą wszystko załatwić ogniem, a drudzy - prokuraturą. Oba sposoby są tak samo kompromitujące. Zostaje mieć nadzieję, że ten typ polemiki ludzie wstawią do lamusa. 

Zobacz również