Smogobus: trucie nie będzie bezkarne

Zapłaciliśmy za to mobilne laboratorium 454 tysiące złotych. Czy cena jest odpowiednia do korzyści, jakie możemy mieć wszyscy z czystszego powietrza? Samorząd Białegostoku odpowiada pozytywnie na to pytanie. Za pieniądze z budżetu miasta Straż Miejska dostała smogobus, czyli umieszczone w samochodzie laboratorium badające zanieczyszczenie powietrza. Bada się po to, by wykryć, kto truje, spalając w domowym piecu odpady.

Konferencja prasowa prezydenta miasta przy smogobusie /fot. H. Korzenny Bia24/

Konferencja prasowa prezydenta miasta przy smogobusie /fot. H. Korzenny Bia24/

Jedyny jak dotychczas taki bat na trucicieli. Może działać całą dobę. Przy pomocy kamery umieszczonej na teleskopowym wysięgniku obserwuje, bada stężenie pyłów powietrzu. Precyzyjnie rejestruje stan skażenia, co daje podstawę do interwencji w razie przekroczenia norm. 

Wyposażony jest w czujniki, analizatory oraz kamerę. Będzie służyć do obserwacji kominów i wydobywającego się z nich dymu, po którego kolorze strażnicy będą oceniali, czy nie są spalane odpady.

Wnętrze smogobusa /fot. H. Korzenny Bia24/

Wnętrze smogobusa /fot. H. Korzenny Bia24/

Pyłomierz umieszczony w aucie bada stężenie tzw. pyłów zawieszonych. Przenośny detektor wielogazowy odczytuje obecność czterech rodzajów gazów: siarkowodoru, tlenku azotu, tlenku węgla oraz lotnych związków organicznych. W smogobusie jest też analizator zanieczyszczenia wody pozwalający stwierdzić, czy nie występują w niej ścieki oraz wytwornica dymu, która może być pomocna przy wykrywaniu nielegalnych instalacji do zrzucania nieczystości do kanalizacji.

- Chciałbym, by to urządzenie miało przede wszystkim charakter prewencyjny. A społeczeństwo, jeśli dowie się, że coś takiego kupiliśmy, nie będzie ryzykowało i nie będzie paliło rzeczami, którymi nie powinno się palić - mówił prezydent Tadeusz Truskolaski. Prezydent nazywa rzecz po imieniu - wydaliśmy ponad 450 tysięcy złotych, by łapać tych, którzy szkodzą nam wszystkim. Prewencja - owszem, ale nic nie działa skuteczniej niż przykład. Mandat do 500 złotych - kara stosunkowo niewielka, ale maksymalna, jaką może nałożyć Straż Miejska. Dotkliwiej może ukarać sąd - do 5 tysięcy złotych. To perspektywa dla tych, którzy nie godzą się na przyjęcie mandatu.

Przekroczenie norm zanieczyszczeń wskazane przez urządzenia pomiarowe smogobusu dają Straży Miejskiej podstawę do wejścia na teren posesji i pobrania próbki popiołu z paleniska. 

Smogobus z wysuniętą kamerą pomiarową /fot. H. Korzenny Bia24/

Smogobus z wysuniętą kamerą pomiarową /fot. H. Korzenny Bia24/

- Podjęliśmy współpracę z Centralnym Laboratorium Pomiarowo-Badawczym w Jastrzębiu-Zdroju - mówił komendant straży miejskiej Krzysztof Kolenda. Jeżeli badanie potwierdzi nasze wskazania, możemy posługiwać się tym wynikiem jako dowodem w sądzie - dodaje.

- Ludzie nie wiedzą, że sami się trują. Mówi się o zanieczyszczeniach komunikacyjnych, ale latem jakość powietrza jest całkiem dobra. W związku z tym główne zanieczyszczenia pochodzą z pieców opalanych tradycyjnymi paliwami, a w szczególności rzeczami, których nie powinno się spalać - podkreśla prezydent Truskolaski. - Na razie będziemy działać przy pomocy smogobusu. Tak by ta zima była lepsza od poprzednich.

A w poprzednim sezonie grzewczym Straż Miejska przeprowadziła w Białymstoku 329 kontroli, stwierdzając 28 nieprawidłowości. Rok wcześniej na 249 przeprowadzonych kontroli nieprawidłowości stwierdzono w 15 przypadkach. Były to przede wszystkim kontrole w budynkach, wskazywanych np. przez sąsiadów zaniepokojonych wydobywającym się czarnym i gryzącym dymem z komina.

Zobacz również