- Gdy zaczęły się pierwsze objawy, nie wiązaliśmy ich z żadną chorobą. Martynka zaczęła bez powodu wpadać w histerię, głównie rano, nie byliśmy w stanie jej uspokoić. Do tego zaczęła wszystko robić wolniej - wolniej jadła, wolniej chodziła - czytamy wspomnienia rodziców Martynki na stronie Fundacji Siepomaga.pl.
5-latka ma już za sobą ciężkie leczenie. Wyczerpującą chemioterapię, potem radioterapię. Niestety, guz jest większy, urósł do prawie 5 cm średnicy i daje fatalne objawy neurologiczne. Martynka ma duży niedowład prawostronny ciała, lęki przestrzeni, zaburzenia równowagi, problemy z mówieniem.
Do tej pory, wiele klinik w Europie odmawiało pomocy, argumentując tym, że guz nie kwalifikuje się do leczenia. Pojawiła się jednak szansa wyjazdu do Instituto de Oncología Intervencionista w Monterrey w Meksyku. Ta klinika specjalizuje się w leczeniu guzów DIPG poprzez podawanie kombinacji chemioterapii bezpośrednio do tętnicy zasilającej guza oraz złożonej immunoterapii, która stymuluje organizm do zwalczania komórek nowotworowych.
Kilka dni temu pierwsze dziecko z Polski z DIPG rozpoczęło tam leczenie, Martynka może być druga.
Żeby Martynka mogła rozpocząć leczenie, potrzebne są ogromne pieniądze. Jeden cykl kosztuje prawie 50 tys. dolarów. Takich cyklów powinno być cztery. Rodzice dziewczynki są bezsilni, dlatego proszą o pomoc.
Zbiórka trwa do 22 listopada. Udało się już zebrać blisko 561 tys. złotych. Wciąż brakuje 180 tys. Do dzieła, pomóżmy 5-letniej Martynce wrócić do zdrowia!