Słoneczni minimalnie nad kreską. Kłopoty na własne życzenie

- Musimy się wziąć do roboty, bo dobrze to nie wygląda - powiedział po meczu z AZS-em Katowice, wyraźnie niepocieszony wynikiem trener MOKS-u Słoneczny Stok, Adrian Citko. Białostoczanie znów grali bardzo efektownie, ale równocześnie mało efektywnie, do tego przytrafiły im się niepotrzebne błędy, z których skwapliwie korzystali goście ze Śląska.

/fot. BIA24.pl/

/fot. BIA24.pl/

Mecz zaczął się bardzo dobrze dla gospodarzy. Najpierw z dystansu w słupek trafił Adrian Citko, a po chwili z bliskiej odległości strzał Pawła Aleksandrowicza dobił Damian Grabowski. Drugie trafienie dla Słonecznych było dziełem Kamila Musiała. Zawodnik katowickiego AZS-u próbując przerwać szybką kontrę białostoczan wpakował piłkę do własnej siatki.

Wydawało się, że gospodarze mają mecz pod kontrolą, ale w końcówce pierwszej połowy nie ustrzegli się kilku błędów, które najpierw kosztowały ich bramkę kontaktową, a następnie wyrównującą.

Katowiczanie poszli za ciosem i pięć minut po zmianie stron wyszli na prowadzenie za sprawą trafienia Kamila Kmiecika, oczywiście i tym razem, goście skorzystali z nieuwagi Słonecznych, którzy stracili piłkę na środku boiska. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. W 28. minucie po podaniu Adriana Citko z ostrego kąta trafił Michał Maciąg.

Po trzech minutach było już 4:3 dla gospodarzy. Akcję zapoczątkował Norbert Jendruczek. Bramkarz Słonecznych zagrał na lewą stronę boiska do Witalija Lisniczenki, Ukrainiec odegrał do środka, a wszystko wykończył Marcin Firańczyk. Radość nie trwała jednak zbyt długo. W 37. minucie goście ponownie doprowadzili do wyrównania i mimo kilku dogodnych sytuacji strzeleckich wynik meczu nie uległ już zmianie.

- Bardzo się cieszę, bo wywozimy cenny punkt z trudnego terenu. Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że mieliśmy klarowniejsze sytuacje, by rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Pięć sekund przed końcem mieliśmy chociażby piłkę meczową, ale jej nie wykorzystaliśmy. Chciałem spróbować czegoś innego i zagrać z Białymstokiem, tak jak oni grają. Wierzyłem, że jak wygramy przewagę, to wygramy mecz. Wiele nam nie zabrakło. Obu zespołom mocno gratuluję, bo to był bardzo dobry mecz - powiedział po meczu Paweł Machura, trener AZS-u Katowice.

- Mecz na remis. Znów dużo emocji, bardzo szarpany. Wiele sytuacji dla obu zespołów. Mogliśmy domknąć mecz i wygrać 5:4, szkoda, że się nie udało. Mimo wszystko uważam, że to bardzo cenny punkt. Teraz jeśli zagramy tak, jak potrafimy w ostatnim meczu, to na pewno zapewnimy sobie utrzymanie w lidze - wtórował trenerowi strzelec jednego z goli dla przyjezdnych, Jędrzej Jasiński.

O ile goście mogli być zadowoleni ze zdobytego w Białymstoku punktu, o tyle Adrian Citko i jego zespół czuli po ostatnim gwizdku spory niedosyt. - Co można powiedzieć po takim meczu? Znów nie potrafimy utrzymać prowadzenia przy stanie 2:0 i 4:3. Z Katowicami jakoś tak już nam się gra. Zawsze wychodzi z tego jakiś horror. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak wygrać dwa ostanie mecze. Musimy się wziąć do roboty, bo dobrze to nie wygląda - skomentował grający trener Słonecznych.

- Na pewno szkoda tego meczu. Dwukrotnie obejmowaliśmy prowadzenie, ale wygrać ostatecznie mogliśmy i my i goście. Przed nami jeszcze dwa mecze, z Wieliczką i Pogonią, w których chcemy zapewnić sobie utrzymanie w lidze - powiedział kapitan białostoczan, Mateusz Lisowski.

Po tym podziale punktów białostocki beniaminek ma już tyle samo punktów, co zajmujący miejsce barażowe AZS Gdańsk. Przed białostoczanami mecz z żegnającą się z futsalową ekstraklasą Wieliczką, oby w nim zespół Adriana Citko miał więcej szczęścia i był bardziej skuteczny.

Słoneczny Stok Białystok 4 (2:2) 4 AZS UŚ Katowice

Bramki: Damian Grabowski 6, Kamil Musiał 15 (s), Michał Maciąg 28, Marcin Firańczyk 31 - Jędrzej Jasiński 19, Michał Tkacz 20, Kamil Kmiecik 26, Michał Cygnarowski 37

Zobacz również