Morko: Chcieliśmy wszystkim pokazać, że to nie zabawa

- Wiedzieliśmy na co stać nasz zespół, dlatego mimo słabego początku i dwóch porażek nie traciliśmy wiary w możliwość odniesienia końcowego triumfu. Przegrane z Wrocławiem i Gdynią wywołały jeszcze większą złość, a już na pewno nas nie podłamały. Potrzebowaliśmy czasu, żeby to wszystko zaczęło działać i tak też się stało - podsumowuje zakończony rok prezes Lowlanders Białystok, Piotr Morko.

/fot. BIA24.pl/

/fot. BIA24.pl/

-Mecz finałowy rządzi się swoimi prawami i to my mogliśmy podnieść puchar i cieszyć się ze zwycięstwa. Walczyliśmy o prawo gry w tym meczu ze świadomością, że gdy już tam dotrzemy, to wydarzyć może się wszystko. Za kilka lat nikt nie będzie wspominał, kto w jakim składzie zagrał, tylko kto wzniósł do góry trofeum. Wynik poszedł w świat, a na tym zależało nam najbardziej - dodaje.

Ludzie z Nizin bardzo potrzebowali tego sukcesu. Powodów było kilka. - Po pierwsze, to sami potrzebowaliśmy udowodnić sobie, że stać nas na największe sukcesy, a po drugie, to chcieliśmy wszystkim wokół pokazać, że my nie bawimy się w ten sport, tylko podchodzimy do tego jak najbardziej na serio. Może przez to ludzie zaczną nas jeszcze bardziej szanować - tłumaczy Morko i dodaje - W tym roku graliśmy z Seahawks czwarty półfinał z rzędu. Wydaje mi się, że gdybyśmy i tym razem ulegli na tym etapie, to wielu osobom przeszłaby chęć do dalszej gry. To było dla nas bardzo ważne przełamanie. Wywalczone mistrzostwo jest też istotne dla naszego zespołu juniorskiego. Część z młodych zawodników "liznęła" już futbolu seniorskiego, bo była z nami we Wrocławiu i walczyła o mistrzostwo. Oni są cały czas blisko pierwszego zespołu, to dla nich również spora motywacja. Każdy z nich też chciałby wystąpić w wielkim finale za rok.

Powodów do radości kibicom Lowlanders dostarczyli w tym roku nie tylko seniorzy, ale także juniorzy. Młodym zawodnikom z Białegostoku nie udało się co prawda powtórzyć sukcesu starszych kolegów, ale wywalczyli awans do turnieju finałowego i zebrali kolejne cenne doświadczenia.

- Trenerzy z juniorskiego zespołu mówili, że półfinał został przegrany w głowach, zanim jeszcze zespół opuścił szatnię. Wynik na boisku 0:40 tylko to potwierdził. Wierzyłem w juniorów. Zmieniliśmy sztab szkoleniowy. Super w roli osoby odpowiedzialnej za poczynania ofensywne sprawdził się Mikołaj Pawlaczyk. Swoją wiedzą i podejściem mocno pomógł chłopakom. Oni również sezon zaczęli od porażki, z Toruniem w Białymstoku, ale podziałało to na nich bardzo mobilizująco i później udało się awansować do Final Four - tłumaczy prezes Lowlanders Białystok, mistrzów Polski w futbolu amerykańskim 2018.

Całkiem niedawno białostoczanie ogłosili podpisanie umów sponsorskich z dobrze znanymi markami - PSS Społem oraz Biawarem. W podpisaniu kontraktów pomógł sukces sportowy, ale w klubie można usłyszeć, że spodziewano się większego zainteresowania.

- Wiele firm przypatruje się nam jeszcze z dystansem. Wiele rozmów prowadzimy już od roku. Niedawno też mówiłem, że mistrzostwo otwiera wiele drzwi, ale trzeba jeszcze przez nie przejść.. Do tanga trzeba dwojga. Naszym partnerom oferujemy umożliwienie współpracy z pozostałymi sponsorami, tworząc coś na kształt klubu biznesu funkcjonującego przy naszym klubie. Staramy się kreować najlepszą możliwą sytuację - tłumaczy prezes Lowlanders.

Ludzie z Nizin nie tracą też czasu na budowie zespołu na kolejny sezon. Kilka decyzji kadrowych już zapadło, kilka zapadnie zapewne jeszcze w tym miesiącu.

- Póki co odeszło od nas dwóch kluczowych zawodników. Mateusz Szczęk przeszedł do Warsaw Mets, a Tomek Muśko do Krakowa, gdyż tam podjął studia. Co do trenera Johna Hapera, to zakończyliśmy dwuletnią współpracę. W tym czasie dużo się nauczyliśmy od naszego szkoleniowca, ale też przez cały czas podpatrywaliśmy inne rozwiązania. Byliśmy z Tomkiem Zubryckim w Niemczech, żeby zobaczyć tamtejszy model zarządzania na przykładzie New Yorker Brunszwik. Teraz rozpoczniemy współpracę z nowymi trenerami, młodszymi, którzy dopiero zaczynają swoją szkoleniowa przygodę z futbolem. Funkcję głównego trenera obejmie Alex Burdette, który grał między innymi w koledżu Clemson. Ostatnio był ofensywnym koordynatorem we Francji i Niemczech. Jemu zaufaliśmy i powierzyliśmy stanowisko Head Coacha i ofensywnego koordynatora. Druga osoba to Bob Conroy, wcześniej też jeszcze nie prowadził drużyny, ale zajmował się druga linią obrony i linią defensywną. Przeprowadziliśmy duży wywiad środowiskowy. Nasi znajomi pomogli nam dobrać odpowiednie jednostki. Do nich dołączy Tomek Żukowski nasz futbolowy weteran. To będą trzy stałe osoby odpowiedzialne za pierwszy zespół - wylicza Piotr Morko.

- Wciąż prowadzimy wiele rozmów. Nie chce zdradzać szczegółów, ale da się wyczuć, że staliśmy się atrakcyjnym miejscem do kontynuowania kariery po ostatnim sezonie. Dołączył do nas Konrad Paszkiewicz, były zawodnik Warsaw Eagles. Mamy też dziesięciu zawodników, którzy mogą przenieść się do pierwszego zespołu na stałe z drużyny juniorskiej. Do końca stycznia wszytko powinno się już wyjaśnić - dodaje.

Najbliższy sezon będzie nieco krótszy od poprzedniego. Wielki finał planowany jest na 29 czerwca. Białostoczanie zagrają na wyjeździe z zespołami z Wrocławia, Krakowa, Olsztyna i Wyszkowa. Natomiast na bocznym boisku Stadionu Miejskiego zmierzą się z rywalami z Gdyni, Tychów, Łodzi i Warszawy.

Zobacz również